Jak Prezydent wykiwał kupców
Na propozycję wydzierżawieniu gruntu na którym znajduje się targowicsko prezydent Mieczysław Kieca przystał 23 lipca podczas spotkania z handlującymi. Kupcy z Manhattanu nie kryli wówczas zaskoczenia takim obrotem sprawy, bo od wielu lat prosili o to poprzedników Kiecy. Zwłaszcza, że cała infrastruktura powstała za ich pieniądze: kioski, przyłącza wody, prądu. Służby Komunalne Miasta, które administrują placem od sześciu lat nie zainwestowały tutaj ani złotówki, mimo że czynsze rosły z roku na rok.
Kupcy zacierali ręce, a tymczasem Kieca prowadził mimohodem negocjacje z biznesmenem, który chce teren przejąć. Dlaczego tak postąpiono? Dlaczego nikt nie miał odwagi powiedzieć handlowcom, że ich oszukano? Na odpowiedź będziemy musieli jeszcze poczekać. Prezydent nabrał wody w usta. Nie chce sprawy komentować.
Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu osoby handlujące na tagowisku przy ul. Wyszyńskiego zamierzały przejąć ten teren. Warunkiem stawianym wówczas przez władze miasta było założenie przez kupców stowarzyszenia, które mogłoby przejąć zarządzanie targowiskiem. Tak też zrobili. Prezydent zaproponował handlującym stawkę 2,9 zł za metr kw. plus VAT.
– Takiego obciążenia nie bylibyśmy w stanie udźwignąć. Miesięcznie kwota dzierżawy wynosiłaby około 4 tys. zł. Przy wpływach, które wynoszą 13 tys. zł nie bylibyśmy w stanie inwestować w plac handlowy – tłumaczy Marek Pająk ze Stowarzyszenia Wspólnota Samorządowa na Rzecz Demokracji, która skupia handlujących.
Pomogłaby zmiana uchwały
Kupcy zwrócili się do prezydenta z prośbą, aby dokonał zmian w uchwale o opłatach targowych i ustalił stawkę minimalną na 1 zł, która byłaby optymalną dla przedsiębiorców z Manhattanu. – Miasto nie musiałoby wówczas dopłacać ani grosza, a podatnicy nie byliby zobowiązani łożyć na jego utrzymanie. Według naszych wyliczeń przy takich opłatach bylibyśmy w stanie wygospodarować rocznie 12 tys. zł i zacząć inwestować w plac – dodaje Grażyna Pietyra, prezes Wspólnoty.
Niestety ta propozycja nie zyskała aprobaty urzędników, bo po pierwsze minimalna stawka, uchwalona przez Radę Miasta, wynosi obecnie 2 zł i nie podlega negocjacji, a poza tym wzrosła wartość gruntu i opłata może być jeszcze wyższa.
Dokumenty ściśle tajne
Zastępca prezydenta Dariusz Szymczak w piśmie z 15 września poprosił kupców o przedstawienie szczegółowej analizy kosztów, które wykazywałaby nadwyżkę pozwalającą na realizację zadań inwestycyjnych przy obowiązującej stawce czynszu lub uzasadniałaby ewentualne obniżenie stawki. Przedsiębiorcy wyliczenia zrobili, ale nie mogły one być szczegółowe, ponieważ bazowali jedynie na szacunkowych kwotach wykazanych przez obecnego administratora, czyli SKM.
– Nie mieliśmy wglądu do żadnych dokumentów źródłowych, bo obowiązuje tajemnica. Wyliczenia powstały na bazie tego, co mówili pracownicy SKM-u. Wskazaliśmy też prezydentowi, że jako organizacja społeczna nie posiadamy środków, aby natychmiast podjąć jakieś kroki inwestycyjne – wyjaśnia Marek Pająk.
Wyszło szydło z worka
30 września podczas kolejnego spotkania okazało się, że przebudową targowiska przy ul. Wyszyńskiego i Targowej zainteresowana jest firma z Żor. Co najdziwniejsze, kupcom pokazano nawet gotowe wizualizacje przygotowane przez owego biznesmena.
Skąd o możliwości inwestowania na tych terenach dowiedział się przedsiębiorca z Żor nie wiadomo, bo przecież nigdzie nie ukazała się publiczna informacja o tym, że miasto szuka inwestora. Takie plany nie były przedstawiane także podczas licznych spotkań z handlującymi na wodzisławskim Manhattanie.
– Zwodzono nas przez kilka miesięcy. Według prezydenta nowa hala targowa miałaby powstać już w 2009 roku, co może wskazywać, że obie strony prowadzą już zaawansowane rozmowy – dodaje rozżalony pan Marek.
Bez komentarza
Władze miasta, aby mieć czyste sumienie zasugerowały, żeby stowarzyszenie przygotowało w związku z zainteresowaniem innego podmiotu swoją ofertę i złożyło ją do 15 października. Pięć dni później ma wpłynąć propozycja konkurencji.
– Dlaczego obie nie miałyby zostać przyjęte w tym samym dniu tego też nam nie wyjaśniono. Odmówiliśmy. Złożymy ofertę tylko w sytuacji, kiedy informacja o tym, że miasto chce wydzierżawić grunt będzie upubliczniona – mówi Grażyna Pietyra.
Władze miasta zamieszania wokół rozmów z przedsiębiorcami z Manhattaniu nie chcą komentować.
– To dlatego, że wciąż trwają negocjacje – tłumaczy Barbara Chrobok, rzecznik prasowy Urzędu Miasta.
Tymczasem 31 grudnia wygasają umowy dzierżawy pomiędzy miastem a handlującymi.
– Nie wiem co będzie z nami dalej. Do końca roku pozostały zaledwie dwa miesiące. Wygląda na to, że prezydent nabił nas w butelkę – dodaje Marek Pająk.
(j.sp)
Najnowsze komentarze