Przystanek Tybet
Wernisaż wystawy artysty zwanego śląskim Tony Halikiem odbył się 13 marca w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej. Tym razem podróżnik zaprezentował zdjęcia ze swojej ostatniej podróży przez Chiny i Tybet. Trzytygodniowa wyprawa odbyła się na przełomie października i listopada ubiegłego roku. Dla pana Artura była najtrudniejszą z dwóch powodów. Ze względu na odległość i spartańskie warunki panujące w Tybecie. Pierwsze zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością, którą zastał po wylądowaniu w Chinach bardzo go rozczarowało.
– Okazało się, że to, o czym czytałem w przewodnikach i różnych publikacjach na temat Chin jeszcze trzy lata temu nijak się ma do tego, co tam zobaczyłem. Rozczarowały mnie zwłaszcza Szanghaj i Pekin. Zatłoczone metropolie, gdzie dominuje szkło i aluminium – wspomina podróżnik.
Nie będzie tam po co jechać
Wiele niezapomnianych wspomnień pan Artur ma za to z Tybetu. Jeszcze dość dzikiego i zapomnianego przez cywilizację.
– Prawda jest taka, że to już raczej schyłek takiego Tybetu. Chińczycy zaczynają budować tam autostrady i przesiedlać swoich obywateli. Za kilka lat już nie będzie tam po co jechać – mówi autor zdjęć.
To właśnie w Tybecie odbyła się najtrudniejsza część podróży wodzisławianina – ośmiodniowa wyprawa z Lhasy, tybetańskiej stolicy, do bazy na wysokości 5200 m n.p.m, skąd wyruszają wyprawy na Mount Everest.
– To było chyba najgorsze. Brakowało jedzenia, warunki klimatyczne dla Europejczyków były dość trudne, ale zobaczyłem na własne oczy najwyższą górę świata–wspomina Artur Nosiadek.
Niczego nie żałuję
Mimo trudów podróży śląski Tony Halik nie żałuje wyprawy. – Wszystkie te miejsca warte były zobaczenia i doświadczenia– mówi.
Kolejna wyprawa Artura Nosiadka na razie owiana jest tajemnicą. Wystawa zdjęć z podroży po Chinach i Tybecie w wodzisławskiej książnicy potrwa do końca marca.
(j.sp)
Najnowsze komentarze