Ciszej nad tą trumną...
Marcin Kopczyński nauczyciel Powiatowego Centrum Kształcenia Ustawicznego w Wodzisławiu Śląskim: Niewiele jest warte współczucie mające formę rozporządzenia. Tyle samo znaczy żal deklarowany, ale nie przeżywany. Mam wrażenie, że żałoba narodowa ogłoszona po katastrofie samolotu CASA miała właśnie taki felerny charakter. Obowiązywała, ale chyba nikt poza rodzinami i bliskimi ofiar, nie doświadczył związanego z nią żalu. Przeszkodził medialny szum i pochopna decyzja o jej ogłoszeniu.
Niewiele jest warte współczucie mające formę rozporządzenia. Tyle samo znaczy żal deklarowany, ale nie przeżywany. Mam wrażenie, że żałoba narodowa ogłoszona po katastrofie samolotu CASA miała właśnie taki felerny charakter. Obowiązywała, ale chyba nikt poza rodzinami i bliskimi ofiar, nie doświadczył związanego z nią żalu. Przeszkodził medialny szum i pochopna decyzja o jej ogłoszeniu.
Trudno wzbudzić w sobie szczery i głęboki żal z powodu śmierci osoby, której nie znaliśmy. Krajowe środki masowego przekazu postanowiły przełamać w nas tę naturalną obojętność przy okazji styczniowej katastrofy lotniczej. Stacje telewizyjne prześcigały się w wyrazach współczucia i smutnych minach prezenterów, zresztą prasa i radio nie pozostawały w tyle. Gdy trzeba było ciszy i skupienia, trwał lament, brzmiący cokolwiek fałszywie dla tych, którzy wiedzą, że media dziś to nie misja, lecz zysk. Górnolotne frazesy mieszały się z relacjami „świadków”, którzy coś widzieli, a właściwie to im znajomy opowiadał. Przepytano nawet organizatorów konkursu skoków narciarskich w Zakopanem, jak bardzo im przykro z powodu wypadku samolotu, tak jakby ich opinia w tej sprawie cokolwiek znaczyła. Emocje reporterów może i były szczere, ale niełatwo było oprzeć się wrażeniu, że kraksę samolotu CASA eksploatowano na taką skalę, gdyż bez niej nie byłoby o czym mówić i pisać w wiadomościach. Bo nieszczęście i ból to dla mediów źródło utrzymania, a żałoba jest tak samo dochodowa jak popularny teleturniej.
W takiej atmosferze ciężko o refleksję. Tym bardziej, że najwyraźniej żałoba narodowa jest w Polsce coroczną tradycją. A jeśli coś, co z zasady jest wyjątkowe, staje się normą, to szybko powszednieje. I nawet najbardziej wzruszające relacje dziennikarzy niczego nie zmienią, co najwyżej jeszcze bardziej znieczulą masową wyobraźnię.
Żałoba narodowa w Polsce jest ogłaszana przez Prezydenta RP w drodze rozporządzenia. W ustawie, która jest podstawą prawną do jej wprowadzenia, nie wyszczególniono, w jakich sytuacjach należy ogłosić żałobę, co oznacza, że wszystko zależy od wyczucia głowy państwa. A wyczucie albo się ma albo nie. Po tym, jak potraktowaliśmy żałobę ogłoszoną dla uczczenia tragicznie zmarłych pilotów, można sądzić, że decyzja prezydenta rozminęła się ze społecznymi odczuciami. Albo nie byliśmy do tego przygotowani, albo ktoś działał zbyt pochopnie. Pojawiły się głosy, że urzędujący prezydent po ten instrument wyrażania żalu sięga dość niefrasobliwie, bo praktycznie co kilka miesięcy. A gdy żałoba bywa codziennością, traci swój sens.
Gdyby żałoba była elementem infrastruktury państwa, tak jak droga czy most, można by ją było zadekretować. Wtedy przeżywalibyśmy ją na zawołanie. Ponieważ jednak jest stanem ducha, nie znajdzie do niej drogi żaden akt prawny ani urzędowa decyzja. I może dlatego żałoba narodowa w związku z katastrofą samolotu CASA nie wydała mi się autentyczna, bo więcej w niej było naiwnego pocieszania, medialnego zgiełku niż współczucia. W tym przypadku chciałoby się rzec: ciszej nad tą trumną...
Najnowsze komentarze