Niedziela, 24 listopada 2024

imieniny: Emmy, Flory, Jana

RSS

Nie mogą się dogadać

05.02.2008 00:00
Negocjacje w sprawie zbiornika przeciwpowodziowego stoją w miejscu.

Negocjacje w sprawie zbiornika przeciwpowodziowego stoją w miejscu. Na zaproszenie wójta do Urzędu Gminy przyjechali m.in. Franciszek Pistelok, dyrektor Regionalnego Zakładu Gospodarki Wodnej w Gliwicach, Andrzej Szczeponek pełnomocnik wojewody ds. zbiornika Racibórz, senator Antoni Motyczka, poseł Adam Gawęda. Obecnie byli także członkowie Stowarzyszenia Na Rzecz Odbudowy Wsi Nieboczowy. Rozmowy, jak się można było spodziewać, nie należały do łatwych.
Chcą budować etapami

Dyrektor Franciszek Pistelok przedstawił stan inwestycji, a w zasadzie przygotowanie do jej wykonania. Wkrótce ma zostać powołany koordynator projektu. Pistelok wyjaśnił ponadto, że jest problem z uzyskaniem decyzji środowiskowej. Zostanie ona wydana dopiero wówczas, gdy inwestor sprawdzi oddziaływanie zbiornika aż do 180 km w dół Odry tj. pod Wrocław. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, a grunty zostaną wykupione, budowa ruszy w połowie 2009 roku. Prace rozpoczną się na lewobrzeżnej czasze zbiornika, czyli tej umiejscowionej na terenie powiatu raciborskiego.
 I tu pojawia się problem. RZGW chce budować zbiornik etapami. Najpierw ma powstać lewobrzeżna czasza, następnie prawobrzeżna, na końcu zaś czołowa. Inwestor w związku z tym nie zamierza wykupić od razu wszystkich gruntów potrzebnych pod zbiornik. Podobnie jest z drogami, za które RZGW nie chce płacić. W Gliwicach uważają, że na razie gmina będzie mogła nimi dysponować. To zdecydowanie nie podoba się wójtowi Lubomii – Chcecie sobie kupować tylko to co wam pasuje. Zamiast iść do przodu, wy wszystko cofacie. Nie róbcie takich problemów. Jeśli mamy rozmawiać o tym, co w ogóle inwestor ma wykupić, za co się odszkodowanie należy a za co nie, to będziemy się spotykać jeszcze i 10 lat. A budowa zbiornika w dalszym ciągu będzie stała – nie krył oburzenia wójt Burek.

Spór o cenę trwa

Kolejny problem stanowi cena wykupu gruntów zaproponowana przez RZGW. W opinii władz gminy i mieszkańców Nieboczów jest ona zbyt niska. Podobnie zresztą jak cena za nieruchomości, która w opinii mieszkańców nie pozwala na pełne odtworzenie utraconych budynków. RZGW zamierza bowiem wypłacać odszkodowania za domy, odliczając od nich amortyzację. Mieszkańcy Nieboczów nie chcą o tym słyszeć.  – Cały czas idziemy wam na ustępstwa. Skoro zgodziliśmy się opuścić nasze domy, dobytek naszego życia, to możemy chyba oczekiwać, że dostaniemy za to odpowiednie odszkodowanie. Chcemy dom za dom, a nie pół domu za dom – mówi Łucjan Wendelberger, sołtys Nieboczów.
 Dyrektor RZGW tłumaczy, że wyceny gruntów i odszkodowań za nieruchomości dokonał niezależny rzeczoznawca. – Ja nie mogę zaproponować wyższej wyceny niż ta, której dokonali rzeczoznawcy. Muszę postępować zgodnie z prawem. Nie mam innego wyjścia – wyjaśnia Franciszek Pistelok. Argumenty te mieszkańców nie przekonują. – Dlaczego w takim razie w Świnnej Porębie (inwestycja krakowskiego RZGW), gdzie powstaje zbiornik retencyjny, były możliwe godne odszkodowania a tutaj nie – pytali przedstawiciele Stowarzyszenia na Rzecz Odbudowy Wsi Nieboczowy. W odpowiedzi usłyszeli, że tam wyższe odszkodowania umożliwiła decyzja wojewody małopolskiego.
 
Kto nie chce przeprowadzki?

Mieszkańców Nieboczów bulwersuje także sprawa podejścia RZGW do przesiedlenia wsi na Dąbrowy. W ich opinii inwestor robi wszystko, żeby zniechęcić ludzi do pomysłu przeniesienia całej wsi. – Pół roku chodziliście po Nieboczowach od domu do domu i zniechęcaliście do wspólnej przeprowadzki, często przy tym ludzi oszukując. Wam zależy tylko na tym, żeby nowe Nieboczowy w ogóle nie powstały – mówi Romuald Maly, członek stowarzyszenia.

Dyrektor Pistelok nie zgadza się z tymi zarzutami, choć przyznaje, że czym mniej gospodarstw będzie chętnych do wspólnego przesiedlenia, tym dla inwestora sytuacja ta będzie korzystniejsza.

Różne opinie, to samo prawo

Okazuje się, że wiele sporów wynika bądź z odmiennego sposobu interpretowania opinii prawnych, bądź z nieprecyzyjnych przepisów prawa. Przykładem jest chociażby sprawa umowy pożyczki z Banku Światowego. Czesław Burek twierdzi, że zgodnie z opinią prawną speca od samorządu prof. Bogdana Dolnickiego umowę należy traktować jak obowiązujące prawo. Z kolei dyrektor Pistelok na podstawie tej samej opinii prawnej uważa, że nie należy. A z tego wynika wiele dalszych problemów, chociażby wspomniana już kwestia odszkodowań dla mieszkańców. Obaj panowie zarzucają sobie wybiórcze stosowanie opinii prawnych i świadome wprowadzanie mieszkańców w błąd.

Senator pomoże?

Senator Antoni Motyczka twierdzi, że odpowiednie regulacje prawne muszą zostać wprowadzone szybko i w taki sposób, żeby poczucia krzywdy nie odczuli mieszkańcy i gmina. Być może konieczna będzie korekta decyzji wojewody śląskiego o budowie zbiornika, umożliwiająca wypłatę wyższych odszkodowań.

Artur Marcisz

  • Numer: nr 6 (420)
  • Data wydania: 05.02.08