Niedziela, 24 listopada 2024

imieniny: Emmy, Flory, Jana

RSS

Pora na życie rodzinne

22.01.2008 00:00
Złośliwi twierdzili, że odszedł, bo przegrał wybory do Rady Miasta. – Zadecydowały o tym sprawy rodzinne – odpiera zarzuty Bogusław Kołodziej, były prezes Towarzystwa Przyjaciół Pszowa.

Bogusław Kołodziej był szefem TPP dziewięć lat. Zrezygnował w ubiegłym roku. Trudno nie odnieść wrażenia, że bez niego i jego żony Celiny (również odeszła) życie w TPP przestało tętnić. Sporadycznie odbywają się tylko niektóre imprezy, wcześniej już organizowane. Aktywnie działają tylko dwie sekcje: rowerowa  i dzieci niepełnosprawnych oraz zespół Pszowiki. Brak jednak integracji w TPP i wspólnych przedsięwzięć.

Z dala od polityki

Bogusław Kołodziej wycofał się z życia publicznego, ale nadal zajmuje się tym, co jest jego pasją: historią.
– Teraz w końcu mam na to czas. Poza tym trzeba było w końcu zająć się także życiem rodzinnym, które przez te dziewięć lat było na drugim planie, bo bycie prezesem nie kończyło się na wyjściu z siedziby TPP – opowiada.
Do tego dochodziła praca radnego i ciągłe ataki ze strony opozycji. Uwikłanie TPP w politykę uważa dzisiaj za ogromny błąd. –
Takie organizacje powinny być daleko od tego. Ich zadanie to działalność społeczno–kulturalna – ocenia.

Zbiera informacje o pszowskich rodach

Rezygnacja z funkcji prezesa przyniosła jego zdaniem wiele pozytywnych zmian. W końcu znalazł czas na wyjazd do Ziemi Świętej i remont domu, opiekę nad wnuczkami. W wolnych chwilach Bogusław Kołodziej zbiera także informacje o pszowskich rodach, m.in. Glenców, Szczotoków, Segietów. Odwiedza mieszkańców, zbiera stare fotografie i archiwalne już dokumenty.  Wszystko zaczęło się od tego, że sam zaczął poszukiwać swoich korzeni.

–  Mnie zaciekawiło jak to się stało, że moja mama była skoligacona z rodziną Glenców. Kiedyś małżeństwa zawierało się z osobą z sąsiedztwa. Stąd to wymieszanie rodzin pszowskich. Dopiero wraz z przyjazdem robotników napływowych sytuacja się zmieniła – mówi.

Historie pszowskich rodzin były uwikłane także w historię miasta. Pan Bogusław dotarł do dokumentów i fotografii oraz opowieści, które do tej pory nie ujrzały światła dziennego. Jest szansa, że część zgromadzonych materiałów zostanie wkrótce opublikowana.
– Póki co wszystko jest w formie rękopisów. Teraz muszę to zebrać i uporządkować. Część na pewno zostanie wydana. Kiedy? Wszystko zależy od wydawcy – mówi Bogusław Kołodziej.

(j.sp)

  • Numer: nr 4 (418)
  • Data wydania: 22.01.08