Sobota, 2 listopada 2024

imieniny: Bohdany, Tobiasza, Bohdana

RSS

Czy w dobre intencje ucznia czy wychowanka należy wierzyć?

04.09.2007 00:00
Pytanie takie nieźle jest postawić sobie u progu nowego roku szkolnego. Sama uważam, że pedagog ze mnie nie najgorszy. Ale funta kłaków warte takie dobre mniemanie o sobie, jeśli życie go nie potwierdzi. Miałam okazję przekonać się o tym.

Podczas półkolonii organizowanych niegdyś przez jedną ze spółdzielni mieszkaniowych opiekowałam się dzieciakami w wieku od czterech  do szesnastu lat, organizując dla nich wyprawy do lasu, nad jezioro czy w inne atrakcyjne miejsca.

Wychowawca – maturzysta, absolwent jednego z liceów
w przystępny sposób przybliżał właśnie dzieciom przyrodę, opowiadając im, jak to ludzie opiekują się zwierzętami, tworząc dla nich specjalne miejsca, w których mogłyby się podczas srogiej zimy pożywiać.

Czteroletni Grzegorz ni stąd ni zowąd nagle schyla się po kamień, bierze zamach i celuje w karmnik dla ptaków. Pozostałe dzieci, wychowawca i ja, wszyscy truchlejemy… A malec widząc nasze przerażenie tryumfuje.

Wytrawny, doświadczony pedagog,(czyli ja) odzywa się do całej gromadki w te słowa:

– Grzegorz wcale nie rzuci kamieniem! Chce nas tylko przestraszyć.

– Prawda, Grzesiu? – zwracam się do chłopca, ubawionego wrażeniem jakie wywołał, wciąż trwającego w pozycji rozmachu z kamieniem skierowanym w stronę karmnika. – Nie chcesz chyba, Grzesiu, żebyśmy w twoje mieszkanie  rzucili  kamieniem?!  A chłopiec bez ruchu wpatruje się w karmnik, nie wypuszczając z ręki wycelowanego weń kamienia.

Potem próbuję zbagatelizować całe zajście, bo zazwyczaj  wychowanek – jak pamiętam  z teorii oraz postępowania własnych rodziców  – nabiera ochoty do powtarzania swoich złych zachowań,  gdy mu się udało kiedykolwiek swoim  godnym nagany postępowaniem zwrócić na siebie uwagę,  zrobić na otoczeniu wrażenie.

Oczywiście dzieje  się to bezwiednie. O premedytację bowiem nie sposób posądzać tak małe dzieci. Zatem, by zbagatelizować całe zajście, mówię do przerażonej gromadki dzieciaków:

– Grzesio  wcale nie rzuci kamieniem,  tylko tak sobie żartuje!
„– Plose pani, ja nie zaltuje, jak psypiepse!…” – odzywa się przedszkolak.

W tym momencie wychowawca spacyfikował malca, odbierając mu zwyczajnie kamień,  powracając spokojnie do przerwanej narracji
o przyjaznym współżyciu człowieka z przyrodą.

Tak oto czterolatek przyczynił się do uzupełnienia moich braków w doświadczeniu pedagogicznym oraz wiedzy na ten temat, wpływając na jej zweryfikowanie oraz  ograniczenie mojej wiary w wychowanka. Na pytanie postawione w nagłówku felietonu: czy w dobre intencje ucznia, wychowanka należy wierzyć, odpowiadam: owszem, umiarkowanie…– nie bezgranicznie.

Dorota Nowak reżyser Teatru Wodzisławskiej Ulicy, w 1998 r. otrzymała tytuł Reżysera Roku w Teatrze Amatorskim

  • Numer: 36 (398)
  • Data wydania: 04.09.07