Trzeba penetrować temat
Dlatego, kiedy zamierzam przyjąć gości z okazji imienin (urodziny odpadają, 60 plus VAT!), zastanawiam się, kogo by tu zaprosić, żeby ci, którzy niejako obowiązkowo przybywają, też mogli odnaleźć właśnie siebie podczas tych dwóch, trzech godzin wspólnie spędzonych.
Znam małżeństwo wielce zorientowane w kinematografii. Zjawiają się… Po wymianie paru konwencjonalnych grzeczności, próbują kulturalne gremium wciągnąć w dyskusję na ulubione tematy. Zapada kłopotliwe milczenie… Grono topnieje. Nerwowe spoglądanie na zegarki lub komórki. Pilne sprawy wzywają! Impreza ocalała tylko dzięki nawiązaniu do serialu „M jak miłość”… Natychmiast nowe życie wstąpiło w ludzi, duch narodu obudził się… Rozmowa toczyła się wartko.
Podobny scenariusz rozegrał się kiedyś, gdy jeden z moich gości zaryzykował oznajmienie towarzystwu, że właśnie przeczytał rewelacyjną książkę Różewicza „Matka odchodzi … „Cisza… zakłopotanie… Impreza wisiała na włosku… Zadzwonił telefon. Na tapecie znalazło się zdzierstwo Telekomunikacji, które uratowało spotkanie.
Wdzięcznym i niezawodnym wątkiem każdej pogawędki jest polityka. Ale czy istnieje temat, który by tak dalece zajął, poruszył i wciągnął całe – bez wyjątku – grono biesiadników, żeby się wszyscy jakoś w nim odnaleźli? Jest! Trzeba go tylko umiejętnie zaaranżować!
Do tego nieodzowna jest tak zwana dusza towarzystwa, która potrafi włączyć do rozmowy każdego. Poznałam niedawno osobę zasługującą na miano takiej duszy, która podczas przyjęcia rzuca sobie od niechcenia ni to pytaniem ni stwierdzeniem:
– Nie masz jeszcze nowego faceta kochanie, prawda… W twoim wieku… – zwracając się do jednej z osób obecnych na przyjęciu. Dusza towarzystwa doskonale wie, że dziewczyna niedawno się rozstała ze swoim chłopakiem, ale przecież o to chodzi, żeby się każdy i każda jakoś tu odnalazł, więc trzeba penetrować temat, póki gorący… I nagle wszyscy już mają coś ciekawego do powiedzenia.
Ożywają żarliwe debaty na wysokim poziomie podbudowane psychologicznie, socjologicznie, a nawet medycznie... wpędzające w psychiczny dół osobę będącą ich obiektem.
– Nie ma powodu się dąsać, kochanie! – pociesza ofiarę dusza towarzystwa – przecież my ci dobrze życzymy – zapewnia skwapliwie.
Niewinne żarciki z niepowodzeń bliźnich, żarciki poprawiające samopoczucie i samoocenę dowcipkujących, pozwalają im odnaleźć w towarzystwie siebie – jak na zbiorowej fotografii. Te żarciki są dla każdej imprezy orzeźwiającą wodą… klozetową.
P. S. Moje biadolenia, że za mało czytamy są niesłuszne. Sąsiad czyta… moje felietony. Gratulując mi ich, zapytał: „Pożyczy pani dychę?” - Tylko piątkę, więcej nie mam – odrzekłam wręczając mu kasę.
Dorota Nowak - reżyser Teatru Wodzisławskiej Ulicy, w 1998 r. otrzymała tytuł Reżysera Roku w Teatrze Amatorskim
Najnowsze komentarze