Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Droga może się zapaść pod ziemię

21.11.2006 00:00
Od ośmiu lat woda niszczy posesję Teresy Buczek.

Kobieta mieszka przy ul. 1 Maja. Od 1998 r. boryka się z wodą spływającą z sąsiednich posesji. Z terenów położonych wyżej powinna ona trafiać do przydrożnego rowu. W rzeczywistości płynie pod drogą i przedostaje się na jej posesję. – Nikt nie zdaje sobie sprawy jak to może być niebezpieczne. Podmywana jest nie tylko droga, ale także chodnik przed moim domem. Woda niszczy działkę spływając do znajdującej się tutaj studzienki drenażowej – mówi Teresa Buczek. Sprawa trafiła do sądu i do prokuratury. Zażalenia kobiety nie uwzględniono, a prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia.

Kto jest winien?

Zdaniem mieszkanki odpowiedzialny za taką sytuację jest Powiatowy Zarząd Dróg. Pracownicy tej instytucji wielokrotne próbowali zrobić z wodą porządek. Wzmacniali drogę tzw. betonowymi zastrzykami. Zainstalowali także dodatkowy odpływ wody do przydrożnego rowu. Sęk tym, że ich działania od lat nie przynoszą spodziewanego rezultatu. Woda z uwagi na różnice poziomów cofa się pod drogę. – Nie rozumiem jak można w taki sposób wykonywać swoją pracę. Co z tego, że wielokrotnie pojawiała się tutaj ekipa remontowa, skoro problem jak był tak jest. Przecież nie chodzi o to jak często panowie się tutaj fatygowali, tylko o efekt ich pracy – denerwuje się Gertruda Bednarczyk, matka poszkodowanej kobiety.

Poszkodowanych jest więcej

Wójt Mszany Jerzy Grzegoszczyk zapewnia, że będzie naciskał Powiatowy Zarząd Dróg, by ten usunął zagrożenie. Sęk w tym, że instytucja ta nie czuje się winna. Dyrektor PZD Marek Okularczyk twierdzi, że jest tak samo poszkodowany jak i wspomniana kobieta. – Rozumiem tę panią i jej współczuję. Staraliśmy się jej pomóc, jednak kiedy sprawa trafiła do prokuratury okazało się, że nie możemy wydawać na to publicznych pieniędzy. Mógłbym to zrobić, gdyby woda spływała z drogi. Cały czas staram się odzyskać kilkadziesiąt tysięcy złotych, które wydaliśmy na prace wykonane tam do tej pory. Póki co dokładnie nie wiadomo, kto może nam je zwrócić. Bierzemy pod uwagę Państwowego Inspektora Gospodarki Wodno – Ściekowej, marszałka województwa i kopalnię, która prowadziła tutaj eksploatację – twierdzi Marek Okularczyk. Dyrektor PZD dodaje, że dysponuje wieloma ekspertyzami prawnymi, które świadczą o tym, że sprawa jest bardzo trudna. Jego zdaniem niebezpieczeństwo zarwania drogi ciągle istnieje. Problem można rozwiązać jedynie przy współpracy instytucji odpowiedzialnych za zdewastowanie tego terenu.

(raj)

  • Numer: 47 (356)
  • Data wydania: 21.11.06