Sobota, 2 listopada 2024

imieniny: Bohdany, Tobiasza, Bohdana

RSS

Przepompownia ciągle straszy

04.07.2006 00:00
Z nieczynnej przepompowni paliw w Syryni wycieka ropopochodna substancja. Zanieczyściła pobliski rów melioracyjny i potok Łęgoń, docierając nawet do Odry.
Nieczynna przepompownia paliw powoduje zagrożenie środowiska.
 
Od wielu dni wodzisławscy strażacy zmagają się ze skutkami wycieku substancji ropopochodnych z przepompowni w Syryni. Po gwałtownych deszczach dwukrotnie z podziemnego osadnika wydostała się oleista ciecz, która zanieczyściła pobliski rów melioracyjny i potok Łęgoń, docierając nawet do Odry. Strażacy ustawili sześć tam na ciekach wodnych i usuwają zanieczyszczenia specjalnym matami sorbcyjnymi. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego już kilka lat temu nakazał rozbiórkę niebezpiecznego obiektu, jednak postanowienie to nie zostało wykonane. Rok temu Wojewódzki Sąd Administracyjny wstrzymał egzekucję do czasu wydania w tej sprawie wyroku, który nie zapadł do dziś.
 
Po nitce do kłębka
 
Plamę substancji ropopochodnych na Odrze zauważył, 18 czerwca, patrol policji i zaczęliśmy wspólnie szukać źródła tego zanieczyszczenia – mówi Marek Misiura, zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu. Okazało się, że jest to dawna baza paliw płynnych firmy „Klockiewicz”. Po deszczu z podziemnych osadników zanieczyszczenia wydostały się do rowu melioracyjnego. Wypompowano stamtąd 10 tys. litrów mieszaniny wody i oleju, z której odseparowano 100 l substancji ropopochodnej.
 
Przy tej akcji obecny był właściciel firmy, podstawił on cysternę, do której przepompowano zanieczyszczoną wodę. Strażacy ustawili na ciekach wodnych tamy z rękawów i mat sorbcyjnych, które w razie potrzeby były wymieniane. Jednak po kolejnych opadach burzowych, 23 czerwca, osadniki zostały znowu zalane i zachodziła groźna ponownego wydostania się substancji ropopochodnych na zewnątrz. Na miejsce przybyli inspektorzy Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska, którzy zarządzili natychmiastowe wypompowanie osadników. Tym razem nie udało się skontaktować z właścicielem firmy. Ze względu na zagrożenie nie można było czekać. Straż zleciła więc opróżnienie osadników specjalistycznej firmie, która zabezpieczyła również zbiorniki – zaplombowane zostały zawory oraz klapy. Tamy ustawili również raciborscy strażacy na kanale Ulga i wyłapali niewielkie ilości substancji ropopochodnych.
 
Kto za to zapłaci?
 
W dalszym ciągu prowadzimy działania, wymieniamy rękawy i maty na tamach do czasu całkowitego oczyszczenia wody – tłumaczy Marek Misiura. W wyniku tej akcji ponieśliśmy wysokie koszty, musieliśmy wynająć specjalistyczną firmę, zużyte rękawy i maty będą musiały być zutylizowane. Szacujemy, że bez kosztów użycia naszego sprzętu wyniesie to około 27 tys. zł. Wystąpimy do właściciela o utylizację rękawów i mat, a także pokrycie kosztów udziału w akcji firmy zewnętrznej.
 
Osadniki zostały oczyszczone z olejów, ale nie ma stuprocentowej pewności, że resztki tych substancji po opadach nie zostaną kolejny raz wypłukane po gwałtownych opadach deszczu. Po burzy w nocy z 28 na 29 czerwca osadniki częściowo napełniły się wodą, strażacy zbierali zanieczyszczenia, które pojawiły się w samym zbiorniku i nie pozwolili, by przedostały się do rowu melioracyjnego oraz potoku.

Jesteśmy cały czas w gotowości – zapewnia Marek Misiura. Na bieżąco kontrolujemy sytuację, zwłaszcza po opadach deszczu. Tam jest cały czas mała bomba ekologiczna.
 
Na miejscu można się przekonać, że to nie przesada. Wokół stacji paliw czuć charakterystyczny zapach ropy, a na ziemi są tłuste kałuże. Kolejną akcję usuwania substancji ropopochodnych strażacy zaczynają od umieszczenia mat bezpośrednio w zbiorniku, potem rozkładają je przy dwóch tamach na rowie melioracyjnym.
 
Nie mamy planów tego obiektu, nie wiadomo skąd olej się wydostaje, czy ze zbiorników czy z osadnika – tłumaczy Grzegorz Gruszka dowodzący akcją. Możemy tylko starać się na zewnątrz wyłapywać wyciekający olej. Przy następnej gwałtownej ulewie może dojść do kolejnego wycieku. Próbujemy skontaktować się z właścicielem, ale cały czas jest to niemożliwe. Gdy doszło do pierwszego wycieku poziom wody w ciekach był wyższy o 30 cm. Zanieczyszczenia osiadły na trzcinach i podczas deszczów będą wypłukiwane.
 
Jedziemy do następnych tam na potoku Łęgoń, gdzie strażacy układają kolejne maty. Na odcinkach o większym spadku sprawdzają, czy rękawy nie zostały zerwane przez szybszy nurt potoku.
#nowastrona#
Sąd ma czas
 
Jak twierdzi Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego Piotr Zamarski, punkt przeładunku paliw w Syryni powstał w latach 1993-94, bez dokumentacji i pozwolenia na budowę. I od tego czasu toczą się postępowania związane z samowolą budowlaną, prowadzone początkowo przez Urząd Rejonowy a potem przez nadzór budowlany. W 1999 r. zapadła decyzja o rozbiórce tego obiektu, ale po odwołaniach właścicieli Naczelny Sąd Administracyjny skierował sprawę do ponownego rozpoznania. W listopadzie 2004 r. PINB wydał nakaz rozbiórki a jego decyzję podtrzymał Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego. Jednak właściciele odwołali się do Wojewódzkiego Sadu Administracyjnego, który 16 maja 2005 r. wstrzymał egzekucję decyzji o rozbiórce. Minął już ponad rok a sąd nie wydał wyroku w tej sprawie. I przepompownia nadal zagraża środowisku.
 
Gdy dowiedziałam się, że sąd rok temu wstrzymał rozbiórkę byłam zaszokowana – mówi Anna Wrześniak, zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. Jest to poważne zagrożenie dla środowiska, wyniki badań gleby i wody po wycieku były fatalne. Niepokoimy się o stan potoku Łęgoń, który został poważnie zanieczyszczony. Sprawa jest poważna, zaalarmowaliśmy Główny Inspektorat Ochrony Środowiska oraz Centrum Zarządzania Kryzysowego.
 
A warto zaznaczyć, że od wyroku WSA właściciele mogą się jeszcze odwoływać do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Przy takim tempie polskiego wymiaru sprawiedliwości mogą upłynąć kolejne lata nim zapadnie ostateczny wyrok. I nie wiadomo, czy uda się wyegzekwować od właścicieli zlikwidowanie ekologicznej bomby.
 
(jak)
  • Numer: 27 (336)
  • Data wydania: 04.07.06