Przyjaźń się nie starzeje
Ludwik Szotek z Połomi odwiedził we Włoszech swojego przyjaciela z czasów wojny. Nie widzieli się blisko sześćdziesiąt lat. Cały czas pisali do siebie listy i posyłali zdjęcia. Dzisiaj każdy z nich ma ponad osiemdziesiąt lat i żywą pamięć pierwszego spotkania w 1946 roku, jakby to było wczoraj.
Spotkanie po latach
Takie historie zdarzają się nie tylko w filmach. Najlepsze z nich pisze samo życie. Dwa miesiące temu Ludwik Szotek z Połomi wsiadł do autobusu i pojechał do Włoch odwiedzić swojego przyjaciela z czasów wojny. Obaj mają dzisiaj ponad osiemdziesiąt lat i żywą pamięć o tym, co się wydarzyło pół wieku temu. Mieli o czym rozmawiać. Razem spędzili kilka dni, zwiedzając piekne okolice regionu Trentino w północnych Włoszech i wspominając dawne czasy. Bałam się o tatę, kiedy mi oznajmił tuż przed podróżą, że jedzie sam tak daleko. Ale postawił mnie przed faktem dokonanym - wspomina Łucja, córka pana Ludwika. Pan Ludwik przeszedł część wojny z II Korpusem Polskim gen. Andersa. Służył w V Dywizji. Wrócił do Polski w 1947 roku.
Pozostała pamięć
Po tylu latach wciąż ma przed oczami wydarzenia z tamtych czasów, jakby to było wczoraj. Wymienia nazwiska spotkanych osób, nazwy miejscowości. Ma doskonałą pamięć. Po zakończeniu wojny, w 1946 roku, trafił z Bassano do małego, włoskiego miasteczka nad jeziorem Garda - Riva del Garda. Były to ciężkie czasy. Mieszkańcy żyli w biedzie, nie mieli co jeść. Żołnierze często wspierali ich, przynosząc im jedzenie. W takich okolicznościach pan Ludwik poznał rodzinę Malossini. W domu było czterech braci i dwie siostry. Serdecznie go przyjęli. We wrześniu spotkał się z trzema braćmi, gdyż czwarty z nich - Ezzio, zmarł niedawno. Był znaną postacią w swoim regionie, o jego śmierci pisały gazety. Pan Ludwik zaprzyjaźnił się szczególnie z Bepi Malossini, rok młodszym od siebie. We Włoszech przyjęli go także dwaj pozostali bracia: Enriquo i Giovanni. Powitali mnie bardzo serdecznie, ugościli i nie chcieli, żebym tak szybko wracał. Rozmawialiśmy trochę po włosku, trochę po niemiecku - mówi o swojej wyprawie do Włoch Ludwik Szotek. W Riva del Garda bardzo mu się podobało. Miasteczko zmieniło się od czasów wojny. Region odwiedza bardzo dużo turystów. Pamiętam, jak jeszcze w wojsku jeździliśmy po tych górach samochodami. Drogi prowadziły nad urwiskami, przepaściami, dzisiaj w niektórych miejscach są pobudowane tunele - opowiada pan Ludwik. Dodaje, że zawsze chciał tam wrócić. Obiecywał sobie, że przyjedzie tam jeszcze kiedyś. I to marzenie swoje spełnił. Udowodnił, że jak się czegoś bardzo chce, to się to osiąga.
ciekawy świata
ciekawy świata
Pan Ludwik wiódł pracowite życie, pracował na gospodarstwie, wybudował dom, wychował dwie córki. Zawsze jednak starał się znaleźć czas na rozwijanie swoich pasji. Był filatelistą z prawdziwego zdarzenia, wymieniał znaczki z podobnymi pasjonatami m.in. z Hiszpanii, Czech, Włoch, Japonii czy USA. Korespondował z nimi, a z włoskim filtelistą poznali się bliżej. Włoch wraz z żoną odwiedzał go w Połomi. Pan Ludwik uwielbia podróżować, mówi, że eksapady, nawet najdłuższe, w ogóle go nie męczą. Otwarty jest na nowinki ze świata, ma bogaty i ciekawy księgozbiór. I... planuje kolejną podróż. Tym razem chciałby pojechać do Austrii.
Iza Salamon
Najnowsze komentarze