Złodzieje bezkarni
Biorą wszystko, metalowe urządzenia, elementy ogrodzenia, stalowe drzwi, a ze ścian wyrywają miedziane przewody. „Kilkanaście razy okradali moją halę produkcyjną (kurnik). Straciłem w ten sposób blisko 40 tys. zł. Przy pomocy syna i zięcia kilku złapałem. Wszystko na nic. Minęły prawie trzy lata a oni są nadal bezkarni” - żali się Krzysztof Krawczyk z Mszany. Jego przypadek to tylko kropla w morzu zjawiska jakim jest kradzież złomu na terenie naszego powiatu. Prawdziwą „skarbnicą” dla przestępców jest teren byłej kopalni „1 Maja”.
Codziennie tzw. „złomiarze” plądrują nie tylko prywatne posesje. Mówi się już o zorganizowanych grupach przestępczych.
Prawo przestępcy
O tym jak szkodliwi mogą być złodzieje złomu na własnej skórze przekonał się Krzysztof Krawczyk z Mszany. Przez lata zajmował się hodowlą piskląt. Zrezygnował gdy produkcja przestała się opłacać. Na opuszczonej hali natychmiast pojawili się złodzieje. Dawali o sobie znać kilkanaście razy, aż w końcu postanowiliśmy ich schwytać. Zaczaiłem się wraz z synem oraz zięciem i złapaliśmy wszystkie grupy dobierające się do naszego majątku. Po miesiącu od pierwszego zatrzymania w dziwnych okolicznościach spłonął nam kurnik - relacjonuje mężczyzna. Do tej pory żaden ze złodziei nie został ukarany. Nieletni tworzący pierwszą z grup zos-tali zwolnieni od odpowiedzialności, natomiast wobec członków dwóch następnych grup ciągle toczy się postępowanie przed sądem. To się będzie ciągnęło w nieskończoność, część oskarżonych nie stawia się na rozprawy - dodaje K. Krawczyk.
Ochroniarze bez szans?
Głośną od dawna sprawą są kradzieże złomu na terenie byłej kopalni „1 Maja”. Mijają miesiące i nikt, zarówno ochrona obiektu jak i policja nie znalazła recepty na ukrócenie tego procederu. Złodzieje bez większych problemów wynoszą, a nawet - jak nam powiedział jeden z policjantów, wywożą złom ze strzeżonego obiektu samochodami. Jest nas tutaj pięcioro, a obiekt bardzo obszerny. Niestety nie zawsze wszystkiego się dopilnuje - mówi szef ochrony Czesław Szafran. Dodaje, że grupy złodziei (nawet kilkunastoosobowe) pojawiają się codziennie już ok. godz. 18.00, kiedy praca w biurach dobiega końca. Ostatnio przyszło czterech mężczyzn. Jeden z nich chwycił mnie za ubranie i próbował uderzyć głową w twarz. Kiedy nie dali sobie rady i musieli odejść straszyli, że spalą mi mieszkanie albo samochód - opowiada Cz. Szafran.
Gdzie jest policja?
Zarówno poszkodowany mieszkaniec Mszany jak i ochroniarze z terenu likwidowanej kopalni mają pretensje do policji. W pierwszym przypadku funkcjonariuszom zarzuca się brak skuteczności w ściganiu złodziei, natomiast w drugim mowa jest nawet o braku reakcji. Przyjeżdżają po pięciu a nawet siedmiu godzinach - mówią ochroniarze (komenda policji znajduje się nieco ponad 100 metrów od bramy kopalni). Z zarzutami nie zgadza się nadkomisarz Dariusz Ostrowski - komendant KPP w Wodzisławiu. Nasze możliwości kadrowe są ograniczone. Nie jesteśmy w stanie być wszędzie. Poza tym nie jes-teśmy od ochrony prywatnych obiektów. Jeśli chodzi natomiast o teren kopalni to mówienie o tym, że nie reagujemy jest nieprawdą. Na każdy sygnał odpowiadamy. To jest do sprawdzenia, ponieważ wszystkie rozmowy są rejestrowane (przez ostatnie 6 miesięcy zanotowano 15 zgłoszeń z terenu kopalni - red.).
Rafał Jabłoński
Prawo przestępcy
O tym jak szkodliwi mogą być złodzieje złomu na własnej skórze przekonał się Krzysztof Krawczyk z Mszany. Przez lata zajmował się hodowlą piskląt. Zrezygnował gdy produkcja przestała się opłacać. Na opuszczonej hali natychmiast pojawili się złodzieje. Dawali o sobie znać kilkanaście razy, aż w końcu postanowiliśmy ich schwytać. Zaczaiłem się wraz z synem oraz zięciem i złapaliśmy wszystkie grupy dobierające się do naszego majątku. Po miesiącu od pierwszego zatrzymania w dziwnych okolicznościach spłonął nam kurnik - relacjonuje mężczyzna. Do tej pory żaden ze złodziei nie został ukarany. Nieletni tworzący pierwszą z grup zos-tali zwolnieni od odpowiedzialności, natomiast wobec członków dwóch następnych grup ciągle toczy się postępowanie przed sądem. To się będzie ciągnęło w nieskończoność, część oskarżonych nie stawia się na rozprawy - dodaje K. Krawczyk.
Ochroniarze bez szans?
Głośną od dawna sprawą są kradzieże złomu na terenie byłej kopalni „1 Maja”. Mijają miesiące i nikt, zarówno ochrona obiektu jak i policja nie znalazła recepty na ukrócenie tego procederu. Złodzieje bez większych problemów wynoszą, a nawet - jak nam powiedział jeden z policjantów, wywożą złom ze strzeżonego obiektu samochodami. Jest nas tutaj pięcioro, a obiekt bardzo obszerny. Niestety nie zawsze wszystkiego się dopilnuje - mówi szef ochrony Czesław Szafran. Dodaje, że grupy złodziei (nawet kilkunastoosobowe) pojawiają się codziennie już ok. godz. 18.00, kiedy praca w biurach dobiega końca. Ostatnio przyszło czterech mężczyzn. Jeden z nich chwycił mnie za ubranie i próbował uderzyć głową w twarz. Kiedy nie dali sobie rady i musieli odejść straszyli, że spalą mi mieszkanie albo samochód - opowiada Cz. Szafran.
Gdzie jest policja?
Zarówno poszkodowany mieszkaniec Mszany jak i ochroniarze z terenu likwidowanej kopalni mają pretensje do policji. W pierwszym przypadku funkcjonariuszom zarzuca się brak skuteczności w ściganiu złodziei, natomiast w drugim mowa jest nawet o braku reakcji. Przyjeżdżają po pięciu a nawet siedmiu godzinach - mówią ochroniarze (komenda policji znajduje się nieco ponad 100 metrów od bramy kopalni). Z zarzutami nie zgadza się nadkomisarz Dariusz Ostrowski - komendant KPP w Wodzisławiu. Nasze możliwości kadrowe są ograniczone. Nie jesteśmy w stanie być wszędzie. Poza tym nie jes-teśmy od ochrony prywatnych obiektów. Jeśli chodzi natomiast o teren kopalni to mówienie o tym, że nie reagujemy jest nieprawdą. Na każdy sygnał odpowiadamy. To jest do sprawdzenia, ponieważ wszystkie rozmowy są rejestrowane (przez ostatnie 6 miesięcy zanotowano 15 zgłoszeń z terenu kopalni - red.).
Rafał Jabłoński
Najnowsze komentarze