Z prądem liberalizacji
Liberalizacja rynków, deregulacja, demonopolizacja. Trudno nie mieć obaw (i dziwić się), że dla większości czytelników nieekonomicznej prasy te istotne dla Strategii Lizbońskiej terminy brzmią obco i odlegle. Tymczasem dotykają nas bardzo i na dodatek - jak rzadko kiedy - wszystkich!
Rozwój gospodarki europejskiej, a Polska bynajmniej nie jest tu wyjątkiem, hamowany jest nadmiernymi regulacjami i monopolami. Powoduje to złe działanie rynków (zwłaszcza pracy i usług), zwiększa koszty działalności przedsiębiorstw, ogranicza konkurencję, a to z kolei nie sprzyja obniżaniu cen usług i towarów. Typowym przykładem „przeregulowania" Europy jest objętość prawa wspólnotowego, które obowiązuje także nasz kraj, jako członka Unii Europejskiej - jest ono spisane na ponad 80 tys. stron i wciąż się rozrasta. W powstałym na bazie Strategii Lizbońskiej tzw. raporcie Mandelkerna postuluje się ograniczenie ustawodawstwa unijnego o ok. 40 proc. To ważna inicjatywa także dla Polski, gdzie jedną z najważniejszych barier rozwoju przedsiębiorczości jest biurokracja, nadmiar wymogów administracyjnych, skomplikowane i niejasne przepisy podatkowe, rozmaite systemy koncesji, itp.
Pilną potrzebą Europy jest także liberalizacja rynków czyli likwidacja monopolistycznych przywilejów oraz ograniczeń wolnej konkurencji. Szczególnie dotyczy to tych sektorów, które mają duży i bezpośredni wpływ na koszty funkcjonowania przedsiębiorstw, a tym samym ostateczne ceny towarów i usług dla konsumentów. Do tych gałęzi gospodarki, określanych często mianem „wrażliwych" należą: energetyka, telekomunikacja, transport, a także finanse, choć trzeba od razu zaznaczyć, że w tym ostatnim przypadku liberalizacja i prokonsumenckie regulacje są najbardziej zaawansowane.
Trudno nie zauważyć, że mimo pozornej oczywistości lizbońskich postulatów dotyczących liberalizacji rynków, wiele europejskich rządów wciąż je realizuje bez entuzjazmu, a czasem nawet w oczywisty sposób spowalnia. Chronią w ten sposób państwowych lub narodowych monopolistów, co jednak wobec coraz bardziej jednolitego europejskiego rynku i swobodnego przepływu osób i towarów musi im się wcześniej czy później odbić czkawką. Rzecz jasna takie kraje jak Niemcy czy Francja stać na lekceważenie założeń „Strategii" bez porównania bardziej niż nas, ale i ich potęga coraz bardziej tego zdaje się nie wytrzymywać. Dowodzą tego ich ostatnie fatalne wskaźniki wzrostu gospodarczego, niewydolność systemów ubezpieczeń społecznych, pogarszająca się wydajność pracy, itp. Oby światło zapalających się tam latarni ostrzegawczych zaświeciło w oczy i naszym prawodawcom skłonnym jakoś ostatnio do twórczych przekształceń pakietu ustaw Hausnera i założeń budżetowych w produkt niepokojąco przypominający kiełbasę wyborczą…
Pilną potrzebą Europy jest także liberalizacja rynków czyli likwidacja monopolistycznych przywilejów oraz ograniczeń wolnej konkurencji. Szczególnie dotyczy to tych sektorów, które mają duży i bezpośredni wpływ na koszty funkcjonowania przedsiębiorstw, a tym samym ostateczne ceny towarów i usług dla konsumentów. Do tych gałęzi gospodarki, określanych często mianem „wrażliwych" należą: energetyka, telekomunikacja, transport, a także finanse, choć trzeba od razu zaznaczyć, że w tym ostatnim przypadku liberalizacja i prokonsumenckie regulacje są najbardziej zaawansowane.
Trudno nie zauważyć, że mimo pozornej oczywistości lizbońskich postulatów dotyczących liberalizacji rynków, wiele europejskich rządów wciąż je realizuje bez entuzjazmu, a czasem nawet w oczywisty sposób spowalnia. Chronią w ten sposób państwowych lub narodowych monopolistów, co jednak wobec coraz bardziej jednolitego europejskiego rynku i swobodnego przepływu osób i towarów musi im się wcześniej czy później odbić czkawką. Rzecz jasna takie kraje jak Niemcy czy Francja stać na lekceważenie założeń „Strategii" bez porównania bardziej niż nas, ale i ich potęga coraz bardziej tego zdaje się nie wytrzymywać. Dowodzą tego ich ostatnie fatalne wskaźniki wzrostu gospodarczego, niewydolność systemów ubezpieczeń społecznych, pogarszająca się wydajność pracy, itp. Oby światło zapalających się tam latarni ostrzegawczych zaświeciło w oczy i naszym prawodawcom skłonnym jakoś ostatnio do twórczych przekształceń pakietu ustaw Hausnera i założeń budżetowych w produkt niepokojąco przypominający kiełbasę wyborczą…
Najnowsze komentarze