Obiecać nie grzech
„Proszę zobaczyć, to drewno się sypie. Szpary w oknach są takie, że wiatr hula po pokoju. Nikt już takich szerokich uszczelek nie produkuje. A tu zbliża się zima, mrozy, Jak wytrzymać w takim mieszkaniu? Podczas mycia boję się, że wypadnę razem z framugami na zewnątrz” - denerwuje się Helena Kramarczyk w ulicy 26 Marca w Wodzisławiu. Wodzisławianka kilka razy prosiła PKP, które zarządza mieszkaniami o wymianę stolarki okiennej. Dwa lata temu dostała pozytywną odpowiedź na piśmie. Kiedy jednak minął termin realizacji Oddział Gospodarki Mieszkaniowej Zakład w Gliwicach wycofał się ze zobowiązania. Stwierdzono, że kobieta jest sama sobie winna. „Już nie wiem co mam robić” - rozkłada ręce pani Helena, która ze swoim problemem zwróciła się do naszej gazety.
Strach je myć
W mieszkaniu Heleny Kramarczyk są cztery okna, wszystkie w bardzo złym stanie. Jak wytrzymać w takim mieszkaniu? - denerwuje się kobieta. Dodaje, że będzie musiała uszczelnić okna watą i ligniną, bo nikt nie produkuje tak szerokich uszczelek. I nie będzie ich mogła otwierać aż do wiosny.
Wodzisławianka kilka razy prosiła PKP, które zarządza budynkami, o wymianę stolarki okiennej. Dwa lata temu dostała bardzo optymistyczne pismo z pozytywną odpowiedzią. PKP SA Oddział Gospodarki Mieszkaniowej Zakład w Gliwicach poinformował panią Helenę, że okna w jej mieszkaniu zostały zakwalifikowane do wymiany. „Powyższe zostało ujęte do projektu planu inwestycyjnego na 2003 rok i będzie wykonane po zatwierdzeniu planu inwestycyjnego” - czytamy w piśmie.
Mijały miesiące, a oknami jakoś nikt się nie zainteresował. W maju tego roku, po kolejnej zimie spędzonej w zimnym mieszkaniu, Helena Kramarczyk napisała do zarządcy jeszcze raz. „Minął już 2003 rok, a wymiana nie nastąpiła. Proszę o jak najszybszą wymianę, gdyż mam obawę otworzyć okno, aby je umyć, w obawie, że za chwilę wypadnę razem z oknem” - pisze kobieta. Dodaje, że w mieszkaniu tym mieszka od początku, czyli od trzydziestu lat, regularnie płaci rachunki . Niektórzy z naszego bloku wykupili lokale na własność, ja jednak nie mam takiego zamiaru, gdyż mąż zmarł, ja mam 68 lat i nie będę miała komu przekazać tego mieszkania - wyjaśnia Helena Kramarczyk. Dodaje, że nie stać jej na sfinansowanie inwestycji z własnych pieniędzy. Musiałabym wydać około czterech tysięcy, a skąd je wziąć? - mówi rozżalona kobieta.
Przyszła komisja
W odpowiedzi na pytanie wodzisławianki, PKP przysłało komisję. 26 czerwca przyszedł zwykły pracownik fizyczny ubrany w robocze ubranie z torbą z narzędziami, towarzyszyła my pani, której nie znałam. Nie przedstawili się, jedynie powiedzieli, że przyszli obejrzeć okna - wspomina pani Helena. Dodaje, że dziwnym trafem komisja bardziej interesowała się stanem tapet, niż okien. Niebawem dostałam pismo, w którym zakład wycofał się z wcześniejszej decyzji - mówi.
Dokonano ponownego sprawdzenia na miejscu stanu technicznego okien i stwierdzono, że stolarka okienna nie kwalifikuje się do wymiany w trybie awaryjnym. Komisja stwierdziła też, na niekorzyść pani Heleny, że okna są w złym stanie i ona temu sama jest winna. Nie konserwowane, brak okitowania i malowania, przeróbki we własnym zakresie przyczyniły się do osłabienia i pogorszenia stanu technicznego - stwierdziła komisja.
Helena Kramarczyk nie kryje irytacji. Te okna użytkowane są od trzydziestu lat. Cały czas o nie dbam. Kiedyś były skręcane i ciężko się je myło, to wymieniliśmy śruby na mechanizmy zamykające, ale tak robiło tutaj wielu mieszkańców - mówi Helena Kramarczyk.
Dodaje, że nie kitowała w ostatnim czasie okien, bo liczyła na obiecaną wymianę. Teraz PKP uczyniło jej z tego zarzut. Starsza kobieta bezradnie rozkłada ręce. Kolejna zima w zimnym mieszkaniu. Już nie wiem, do kogo się mam zwrócić o pomoc - wyznaje.
W mieszkaniu Heleny Kramarczyk są cztery okna, wszystkie w bardzo złym stanie. Jak wytrzymać w takim mieszkaniu? - denerwuje się kobieta. Dodaje, że będzie musiała uszczelnić okna watą i ligniną, bo nikt nie produkuje tak szerokich uszczelek. I nie będzie ich mogła otwierać aż do wiosny.
Wodzisławianka kilka razy prosiła PKP, które zarządza budynkami, o wymianę stolarki okiennej. Dwa lata temu dostała bardzo optymistyczne pismo z pozytywną odpowiedzią. PKP SA Oddział Gospodarki Mieszkaniowej Zakład w Gliwicach poinformował panią Helenę, że okna w jej mieszkaniu zostały zakwalifikowane do wymiany. „Powyższe zostało ujęte do projektu planu inwestycyjnego na 2003 rok i będzie wykonane po zatwierdzeniu planu inwestycyjnego” - czytamy w piśmie.
Mijały miesiące, a oknami jakoś nikt się nie zainteresował. W maju tego roku, po kolejnej zimie spędzonej w zimnym mieszkaniu, Helena Kramarczyk napisała do zarządcy jeszcze raz. „Minął już 2003 rok, a wymiana nie nastąpiła. Proszę o jak najszybszą wymianę, gdyż mam obawę otworzyć okno, aby je umyć, w obawie, że za chwilę wypadnę razem z oknem” - pisze kobieta. Dodaje, że w mieszkaniu tym mieszka od początku, czyli od trzydziestu lat, regularnie płaci rachunki . Niektórzy z naszego bloku wykupili lokale na własność, ja jednak nie mam takiego zamiaru, gdyż mąż zmarł, ja mam 68 lat i nie będę miała komu przekazać tego mieszkania - wyjaśnia Helena Kramarczyk. Dodaje, że nie stać jej na sfinansowanie inwestycji z własnych pieniędzy. Musiałabym wydać około czterech tysięcy, a skąd je wziąć? - mówi rozżalona kobieta.
Przyszła komisja
W odpowiedzi na pytanie wodzisławianki, PKP przysłało komisję. 26 czerwca przyszedł zwykły pracownik fizyczny ubrany w robocze ubranie z torbą z narzędziami, towarzyszyła my pani, której nie znałam. Nie przedstawili się, jedynie powiedzieli, że przyszli obejrzeć okna - wspomina pani Helena. Dodaje, że dziwnym trafem komisja bardziej interesowała się stanem tapet, niż okien. Niebawem dostałam pismo, w którym zakład wycofał się z wcześniejszej decyzji - mówi.
Dokonano ponownego sprawdzenia na miejscu stanu technicznego okien i stwierdzono, że stolarka okienna nie kwalifikuje się do wymiany w trybie awaryjnym. Komisja stwierdziła też, na niekorzyść pani Heleny, że okna są w złym stanie i ona temu sama jest winna. Nie konserwowane, brak okitowania i malowania, przeróbki we własnym zakresie przyczyniły się do osłabienia i pogorszenia stanu technicznego - stwierdziła komisja.
Helena Kramarczyk nie kryje irytacji. Te okna użytkowane są od trzydziestu lat. Cały czas o nie dbam. Kiedyś były skręcane i ciężko się je myło, to wymieniliśmy śruby na mechanizmy zamykające, ale tak robiło tutaj wielu mieszkańców - mówi Helena Kramarczyk.
Dodaje, że nie kitowała w ostatnim czasie okien, bo liczyła na obiecaną wymianę. Teraz PKP uczyniło jej z tego zarzut. Starsza kobieta bezradnie rozkłada ręce. Kolejna zima w zimnym mieszkaniu. Już nie wiem, do kogo się mam zwrócić o pomoc - wyznaje.
PKP odpowiada: Niech pisze pismo
PKP SA Centrala Zakład Gospodarki Nieruchomościami w Katowicach przy ul. Damrota
Dwa razy dzwoniliśmy do katowickiej PKP, niestety, za pierwszym razem dyrektor był nieuchwytny, a za drugim razem przyjmował strony i również nie miał chwili czasu porozmawiać z dziennikarzem. „Cały dzień mamy dzisiaj zajęty. Najlepiej, jeśli ta pani jeszcze raz napisze do nas pismo, w którym krótko i zwięźle przedstawi swoją sytuację. To ma być krótka prośba. Na pewno jeszcze raz ktoś do niej przyjedzie sprawdzić i ocenić sytuację” - usłyszeliśmy w sekretariacie Zakładu Gospodarki Nieruchomościami w Katowicach. 4
(izis)
Najnowsze komentarze