Niedziela, 29 grudnia 2024

imieniny: Dawida, Tomasza, Gosława

RSS

Pan w przedszkolu

13.07.2004 00:00
Wielu jest mężczyzn, którzy wybierają zawód nauczyciela, jednak tych, którzy decydują się na pracę w przedszkolu, można policzyć w Polsce na palcach. Michał Komarek z Pszowa jest właśnie jednym z nich.
Dzieci nazywają go nieraz żartobliwie: Schwarzeneger albo gliniarz w przedszkolu, wspominając komediowy film o policjancie. Ale najczęściej mówią do niego zdrobniale: pan Michaś. Gra z nimi w piłkę, tarza się po podłodze podczas zabaw, czyta książki, wycina biedronki i kwiatki. Z pewnością niewielu jest w Polsce mężczyzn, którzy wybrali zawód wychowawcy przedszkolnego. Kiedyś czytałem w jakiejś gazecie o jednym, który pracuje chyba gdzieś na Pomorzu. O innych nie słyszałem - mówi Michał Komarek z Pszowa, wychowawca przedszkolny w Lubomi i pewnie jedyny na Śląsku mężczyzna wykonujący ten zawód. Tak się jakoś utarło, że przedszkolankami są na ogół kobiety. Z pewnością niewielu jest w Polsce mężczyzn, którzy pracują z najmłodszymi dziećmi. A właśnie jest to zdrowy układ, podobny do tego w rodzinie, gdzie jest mama i tata - mówi pan Michał.
 
To chłop!

Skoro kobiety są żołnierzami, dlaczego mężczyźni nie mogą być przedszkolankami? Rodzice, którzy jeszcze nie znają pana Michała, na ogół reagują zaskoczeniem i są początkowo nieufni. Chłop w przedszkolu! - dziwią się nieraz i wolą porozmawiać z paniami. Tradycyjnie. Ale już po kilku dniach lody topnieją. Opiekun dzieci szybko zyskuje ich zaufanie serdecznym i ciepłym podejściem do maluchów. Jestem bardzo spokojny, trudno mnie wyprowadzić z równowagi - mówi o sobie Michał Komarek.
 
Jak to się zaczęło? Dlaczego wybrał tak mało męski zawód? W szkole średniej jeździłem na wakacje jako wychowawca kolonijny. Przez 4,5 roku byłem ratownikiem w Odrze. Już wtedy myślałem o pracy z dziećmi - wspomina. W klasie maturalnej, na fakultecie geograficznym, poznał swoją przyszłą żonę, Monikę. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Razem postanowili, że wybiorą właśnie studia pedagogiczne. Poszedł ze mną do jednej szkoły, żeby mnie pilnować - żartuje pani Monika, która też marzyła o zawodzie przedszkolanki. Zawsze chciałam być nauczycielką, już jako mała dziewczynka o tym marzyłam i tak pozostało - mówi o sobie.
 
Żona jeździ na mecze

Dzisiaj oboje są z wykształcenia wychowawcami przedszkolnymi. Razem ukończyli najpierw studia licencjackie w Mysłowicach. Oprócz nauczania wczesnoszkolnego on wybrał informatykę (dzisiaj prowadzi ciekawę stronę internetową przedszkola w Lubomi), ona wybrała logopedię. Potem poszli na magisterskie do Wyższej Szkoły Pedagogicznej Towarzystwa Wiedzy Powszechnej w Warszawie, na Wydział Nauk Społecznych i Pedagogicznych w Katowicach. Studiowali na kierunku zintegrowanego nauczania wczesnoszkolnego. Od siedmiu lat są razem, od dwóch lat małżeństwem. Dzisiaj wspólnie przygotowują pomoce na zajęcia i lekcje pokazowe. Pani Monika pomaga mężowi, bo sama  nie pracuje w przedszkolu. Co ciekawe, trafiła jej się praca bardziej …dla mężczyzn, w  Towarzystwie Sportowym Górnik Pszów. Niestety, nie mogłam znaleźć zatrudnienia w przedszkolu, a zależało mi na pracy - mówi. Pan Michał rozesłał dwadzieścia podań i dostał angaż w swoim zawodzie, w Lubomi. Często jednak towarzyszy żonie, jest wiernym kibicem Górnika. Razem jeżdżą na mecze, razem kibicują. Czasem marzy im się wspólna praca z dziećmi. Może kiedyś założymy swoją szkołę. Ja chciałabym prowadzić swój gabinet logopedyczny - marzy pani Monika.
 
Iza Salamon
  • Numer: 29 (233)
  • Data wydania: 13.07.04