Chcemy nieść wam radość
Zaskoczyli publiczność podczas Dni Pszowa, na imprezie z okazji Dnia Górnika dostali owacje na stojąco. Wielu po ich występie płakało ze wzruszenia. Tomek Herian i Tomek Tytko z Pszowa przełamali swoją niepełnosprawność tańcząc w zespole Szansa. Towarzyszą im tancerki z pszowskiej grupy Tornado. Miesiąc temu niepełnosprawni chłopcy zdobyli wyróżnienie na Tanecznych Konfrontacjach MIX 2004 w Wodzisławiu. „Jesteśmy z nich naprawdę dumne” - mówią mamy chłopców.
Lubię tańczyć, moja tancerka ma na imię Marzena. Kiedy występuję, czuję wielką radość - mówi powoli Tomek Tytko. Jego imiennik, 14-letni Tomek Herian, przyznaje, że na początku czuł trochę tremę przed publicznością, ale teraz nic go już nie peszy. Odważnie wjeżdża na wózku inwalidzkim na scenę i w rytm muzyki wykonuje taneczne ruchy. Jestem bardzo zadowolony, cieszę się, że mogę występować - wyznaje chłopak. Na scenie towarzyszą im tancerki z pszowskiego zespołu Tornado. Razem tworzą grupę Szansa, która działa pod egidą Towarzystwa Przyjaciół Pszowa. Miesiąc temu za taniec zatytułowany „Dotyk Anioła” otrzymali wyróżnienie na Tanecznych Konfrontacjach Mix 2004. To ich pierwszy, ale pewnie nie ostatni sukces. Teraz będę ich zabierała na różne imprezy, na festyny, żeby ludzie zobaczyli, że oni nie są inni. Nie chcą, żeby się nad nimi sie litować, sami chcą nieść innym radość - mówi o niepeł-nosprawnych tancerzach Jolanta Lis, całym sercem oddana dzieciom wychowawczyni z Przedszkola nr 2 w Pszowie, a zarazem opiekunka zespołów i choreograf.
Świetlica pod znakiem serca
A wszystko zaczęło się w Sekcji Pomocy Rodzinom i Dzieciom Niepełnosprawnym, działającej przy Towarzystwie Przyjaciół Pszowa. Stowarzyszenie istnieje od 2003 roku, od kwietnia ma swoją stałą siedzibę w świetlicy Hotelu Miejskiego. Lokal nieodpłatnie wynajmuje nam miasto, spotykamy się tutaj dwa razy w tygodniu, prowadzimy głównie zajęcia usprawniające - mówi Mirosława Górecka, szefowa sekcji i inicjatorka jej powstania. Na co dzień pracuje jako pielęgniarka w ryduł-towskim pogotwoiu, jest także radną w Pszowie. Wolny czas poświęca głównie bezinteresownej pracy na rzecz niepełnosprawnych.
Na spotkania w pszowskiej świetlicy przychodzi piętnaścioro niepeł-nosprawnych osób dotkniętych różnymi schorzeniami. Opiekę nad nimi sprawują wolontariusze. Są to głównie nauczycielki z Przedszkoli nr 2 i nr 3: Hanna Musioł, Celina Kołodziej, Ewa Tkocz, Justyna Pługowska oraz Jolanta Lis. Pomaga im także radna Elżbieta Idziaczyk oraz młodzież licealna z Rydułtów i Pszowa. Niedawno na zajęciach wspólnie malowali świece i przygotowywali laurki w kształcie serca z okazji Dnia Matki. Spotkaniom w świetlicy towarzyszy miła, rodzinna atmosfera. Na stole zawsze znajdzie się jakiś słodki poczęstunek. Są wspólne rozmowy, opowiadania. Moja córka nie ma żadnych koleżanek, na podwórku jej dokuczają. Czuje się z tego powodu pokrzywdzona. Dlatego ogromnie się cieszy z zajęć w tej świetlicy, to dla niej wspaniała rozrywka. Przychodzimy tutaj co tydzień - opowiada Maria Zdrzałek, mama 22-letniej Bronki. #nowastrona#
A wszystko zaczęło się w Sekcji Pomocy Rodzinom i Dzieciom Niepełnosprawnym, działającej przy Towarzystwie Przyjaciół Pszowa. Stowarzyszenie istnieje od 2003 roku, od kwietnia ma swoją stałą siedzibę w świetlicy Hotelu Miejskiego. Lokal nieodpłatnie wynajmuje nam miasto, spotykamy się tutaj dwa razy w tygodniu, prowadzimy głównie zajęcia usprawniające - mówi Mirosława Górecka, szefowa sekcji i inicjatorka jej powstania. Na co dzień pracuje jako pielęgniarka w ryduł-towskim pogotwoiu, jest także radną w Pszowie. Wolny czas poświęca głównie bezinteresownej pracy na rzecz niepełnosprawnych.
Na spotkania w pszowskiej świetlicy przychodzi piętnaścioro niepeł-nosprawnych osób dotkniętych różnymi schorzeniami. Opiekę nad nimi sprawują wolontariusze. Są to głównie nauczycielki z Przedszkoli nr 2 i nr 3: Hanna Musioł, Celina Kołodziej, Ewa Tkocz, Justyna Pługowska oraz Jolanta Lis. Pomaga im także radna Elżbieta Idziaczyk oraz młodzież licealna z Rydułtów i Pszowa. Niedawno na zajęciach wspólnie malowali świece i przygotowywali laurki w kształcie serca z okazji Dnia Matki. Spotkaniom w świetlicy towarzyszy miła, rodzinna atmosfera. Na stole zawsze znajdzie się jakiś słodki poczęstunek. Są wspólne rozmowy, opowiadania. Moja córka nie ma żadnych koleżanek, na podwórku jej dokuczają. Czuje się z tego powodu pokrzywdzona. Dlatego ogromnie się cieszy z zajęć w tej świetlicy, to dla niej wspaniała rozrywka. Przychodzimy tutaj co tydzień - opowiada Maria Zdrzałek, mama 22-letniej Bronki. #nowastrona#
Nie ma czasu narzekać
Bronka cierpi na padaczkę, ma o jeden kręg za dużo, choruje też na tarczycę. Nie potrafi czytać, ale za to doskonale zapamiętuje wierszyki, piosenki i modlitwy. Sama malować nie umie, ale chętnie koloruje. Zajęcia w świetlicy bardzo jej się podobają, czeka na nie już cały tydzień. Podczas spotkania rodzice niepełnosprawnych dzieci mają chwilę czasu dla siebie. Mogą zająć się swoimi sprawami albo porozmawiać ze sobą, wymienić doświadczenia. Rehabilitacja, terapie, logopeda. Cały dzień od rana do wieczora mamy robotę. Inni rodzice narzekają, a my to wszystko robimy i nie mamy nawet kiedy narzekać. Dla nas dzień musiałby trwać chyba z czterdzieści osiem godzin - żartuje Krytyna Tytko, mama jednego z tancerzy.
Tomek uczęszcza do klasy integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 4 w Rydułtowach. Wcześniej występował już na scenie i nawet tańczył wraz ze swoją klasą, a na zawodach osób niepełnosprawnych zdobył srebrny medal. Z kolei Tomek Herian jest uczniem pierwszej klasy gimnazjum. Przeszedł osiem operacji, do dziewiątego roku życia niemal bez przerwy leżał w szpitalu - wspomina Maria Herian. Dodaje, że cały dom jest pełen sprzętu rehabilitacyjnego, niezbędnego dla chłopca. Tomek ma m.in. pionizator i parapodium dynamiczne, w którym chodzi po mieszkaniu. Mimo swojej niepeł-nosprawności zdobył, drugie miejsce w podnoszeniu ciężarów. Teraz taniec odmienił życie obu chłopców. Dzieki występom zaszła w nich ogromna zmiana, a ich życie nabrało zupełnie innego wymiaru. Tomek Herian zaczął nawet chodzić na dyskoteki, bardziej dba o swój wygląd i co chwilę prosi mamę o kupienie na przykład żelu do włosów. Chłopcy nie czują się bezsilni, bo sami mogą dawać innym radość. Cudu dokonała Jolanta Lis. To wspaniały pedagog, oddany dzieciom - oceniają rodzice.
Bronka cierpi na padaczkę, ma o jeden kręg za dużo, choruje też na tarczycę. Nie potrafi czytać, ale za to doskonale zapamiętuje wierszyki, piosenki i modlitwy. Sama malować nie umie, ale chętnie koloruje. Zajęcia w świetlicy bardzo jej się podobają, czeka na nie już cały tydzień. Podczas spotkania rodzice niepełnosprawnych dzieci mają chwilę czasu dla siebie. Mogą zająć się swoimi sprawami albo porozmawiać ze sobą, wymienić doświadczenia. Rehabilitacja, terapie, logopeda. Cały dzień od rana do wieczora mamy robotę. Inni rodzice narzekają, a my to wszystko robimy i nie mamy nawet kiedy narzekać. Dla nas dzień musiałby trwać chyba z czterdzieści osiem godzin - żartuje Krytyna Tytko, mama jednego z tancerzy.
Tomek uczęszcza do klasy integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 4 w Rydułtowach. Wcześniej występował już na scenie i nawet tańczył wraz ze swoją klasą, a na zawodach osób niepełnosprawnych zdobył srebrny medal. Z kolei Tomek Herian jest uczniem pierwszej klasy gimnazjum. Przeszedł osiem operacji, do dziewiątego roku życia niemal bez przerwy leżał w szpitalu - wspomina Maria Herian. Dodaje, że cały dom jest pełen sprzętu rehabilitacyjnego, niezbędnego dla chłopca. Tomek ma m.in. pionizator i parapodium dynamiczne, w którym chodzi po mieszkaniu. Mimo swojej niepeł-nosprawności zdobył, drugie miejsce w podnoszeniu ciężarów. Teraz taniec odmienił życie obu chłopców. Dzieki występom zaszła w nich ogromna zmiana, a ich życie nabrało zupełnie innego wymiaru. Tomek Herian zaczął nawet chodzić na dyskoteki, bardziej dba o swój wygląd i co chwilę prosi mamę o kupienie na przykład żelu do włosów. Chłopcy nie czują się bezsilni, bo sami mogą dawać innym radość. Cudu dokonała Jolanta Lis. To wspaniały pedagog, oddany dzieciom - oceniają rodzice.
Pogotowie serca
Pani Jola odpowiada na to, że taką już ma naturę: nie potrafi odmówić dzieciom. Pracuję w przedszkolu, skończyłam też podyplomową oligofrenopedagogikę. Jakiś czas temu wpadłam na pomysł zorganizowania Pogotowia Serca, żeby rodzice mogli przyprowadzać na spotkania dzieci niepełnosprawne. Chodziło o to, żeby wyszły one z domów, z czterech ścian w świat - opowiada o swojej pracy. Wkrótce nawiązała kontakt z Mirosławą Górecką, która już wówczas prowadziła sekcję. Ich współpraca trwa do dziś.
Pani Jola odpowiada na to, że taką już ma naturę: nie potrafi odmówić dzieciom. Pracuję w przedszkolu, skończyłam też podyplomową oligofrenopedagogikę. Jakiś czas temu wpadłam na pomysł zorganizowania Pogotowia Serca, żeby rodzice mogli przyprowadzać na spotkania dzieci niepełnosprawne. Chodziło o to, żeby wyszły one z domów, z czterech ścian w świat - opowiada o swojej pracy. Wkrótce nawiązała kontakt z Mirosławą Górecką, która już wówczas prowadziła sekcję. Ich współpraca trwa do dziś.
Jolanta Lis, choreograf, nauczycielka w Przedszkolu nr 2 w Pszowie
„Kiedyś ludzie mówili, że muzyka i taniec odbierają siedem boleści. Jak się okazuje, stare powiedzenia są bardzo prawdziwe. Chłopcy przychodzą do mnie na zajęcia regularnie, raz w tygodniu. Ćwiczą po dwie i pół godziny. Dopominają się o swoje zajęcia, sami chcą ćwiczyć, a ja nie mam serca im odmówić. Taką już mam naturę, że dla dzieci zrobiłabym wszystko. Dzięki występom w obu Tomkach zaszły niesamowite zmiany. Sa zadowoleni, odważni, cieszą się z tego, że innym mogą nieść radość. Ludzie nieraz litują się nad niepełnosprawnymi, chcą za nich wszystko robić, pomagać im we wszystkim, ale tak naprawdę to oni doskonale sobie dają radę. Do tej pory chłopcy występowali już kilka razy i zawsze wywoływali ogromne poruszenie, na spotkaniu Niepełnosprawni-Górnikom dostali owacje na stojąco, wiele osób płakało ze wzruszenia”.
„Kiedyś ludzie mówili, że muzyka i taniec odbierają siedem boleści. Jak się okazuje, stare powiedzenia są bardzo prawdziwe. Chłopcy przychodzą do mnie na zajęcia regularnie, raz w tygodniu. Ćwiczą po dwie i pół godziny. Dopominają się o swoje zajęcia, sami chcą ćwiczyć, a ja nie mam serca im odmówić. Taką już mam naturę, że dla dzieci zrobiłabym wszystko. Dzięki występom w obu Tomkach zaszły niesamowite zmiany. Sa zadowoleni, odważni, cieszą się z tego, że innym mogą nieść radość. Ludzie nieraz litują się nad niepełnosprawnymi, chcą za nich wszystko robić, pomagać im we wszystkim, ale tak naprawdę to oni doskonale sobie dają radę. Do tej pory chłopcy występowali już kilka razy i zawsze wywoływali ogromne poruszenie, na spotkaniu Niepełnosprawni-Górnikom dostali owacje na stojąco, wiele osób płakało ze wzruszenia”.
Iza Salamon
Najnowsze komentarze