Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Nie chcą wysiedleń

09.03.2004 00:00
Mieszkańcy Nieboczów wypowiedzieli się przeciwko wysiedleniu ze swojej wsi. Takiego wyniku ankiet przeprowadzonych na polecenie wojewody katowickiego należało się spodziewać - dobitny wyraz swoich nastrojów nieboczowianie dali wyraz podczas spotkania z wysłannikiem wojewody Wilhelmem Wolnikiem , które odbyło się niedawno w remizie OSP.
Ankiety wywołały kolejny konflikt między mieszkańcami a urzędnikami wojewódzkimi. Stowarzyszeniu na Rzecz Obrony prze Wysiedleniem Wsi Nieboczowy zarzucono bowiem ich sfałszowanie. Powodem postawienia takich zarzutów było to, że część ankiet została wypełniona tym samym charakterem pisma. Władze Stowarzyszenia odpierają te zarzuty stwierdzając, że pomocy w wypełnianiu ankiet udzielali na prośbę samych mieszkańców a każda z nich została opatrzona autentycznymi podpisami i numerami dowodów osobistych.
 
Nikt nie podpisywał ankiet za innych, nikomu nie wyciągano dowodu osobistego z kieszeni - mówi Łucjan Wendelberger, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia. To już czwarta ankieta, która została przeprowadzona w Nieboczowach. Postanowiliśmy pomóc mieszkańcom w wypełnieniu ankiet, tak jak sobie tego życzyli. Każdy ją podpisywał własnoręcznie. Mieszkańcy życzyli sobie mieć kserokopie ankiet więc zostały one wykonane - to była wola ludu.
 
Ankiety zostały dostarczone do domów, po wypełnieniu przez właścicieli odbierano je po kilku dniach. Jak twierdzi Stowarzyszenie jeszcze nie wszystkie ankiety zostały zebrane. Pytano mieszkańców czy zgadzają się na przesiedlenie oraz jak kwota odszkodowania za nieruchomości byłaby dla nich zadowalająca. Pytano również czy zgadzają się na oszacowanie wartości nieruchomości przez wyznaczonego przez siebie rzeczoznawcę. Mieszkańcy uznali, że odpowiedzi na tak sformułowane pytania ankiety mogą być użyte przeciwko nim. Wywnioskowali bowiem, że w przypadku zgody na wysiedlenie odszkodowania i tak byłyby wypłacane w wysokości określonej w wycenie rzeczoznawcy. Większość wypowiadała się przeciwko wysiedleniu wpisując, że nie interesuje ich wycena rzeczoznawcy, gdyż nie zamierzają wyprowadzać się z Nieboczów.
 
„Informujemy, że zdecydowana większość około 88% mieszkańców przeciwna jest wysiedleniu - czytamy w piśmie jakie Stowarzyszenie na rzecz Obrony Nieboczów wystosowało do wojewody. - Pozwoliliśmy sobie na niewielką pomoc w postaci przekazania ankiet tym właścicielom domów, którzy ich nie otrzymali. Mieszkańcy dobrowolnie wyrażali zgodę na sporządzenie kserokopii dokumentacji w siedzibie Stowarzyszenia. Pragniemy nadmienić, że przy ocenie wyników ankiety należy oddzielnie traktować Nieboczowy i Ligotę Tworkowską, łączenie ankiet z obu wsi uważamy za niedopuszczalne. Niepokój budzi wręczanie ankiet osobom posiadającym w Nieboczowach działki rekreacyjne lub niewielkie areały gruntów a nie posiadającym domów. Traktowanie tych ankiet na równi z ankietami stałych mieszkańców uważamy za nieporozumienie lub próbę rozwodnienia głosów przeciwnych wysiedleniu.”
 
Zdaniem przedstawicieli Stowarzyszenia zbiornik można zbudować w innym miejscu. Wcale też nie jest pewne, że ta inwestycja to konieczność. Zabezpieczenie przeciwpowodziowe miejscowości położonych w dolnym biegu Odry można osiągnąć w inny sposób - na Opolszczyźnie powstają poldery, które zmagazynują wodę powodziową. Odrzucają też zarzuty, że przepadnie 600 mln zł z Unii Europejskiej na budowę zbiornika. Pieniądze te mogą być spożytkowane na inne inwestycje wodne w Polsce. Jest wiele takich projektów, które czekają na dofinansowanie.
 
Władze Lubomi planują przeprowadzenie wśród mieszkańców Nieboczów i Ligoty referendum w sprawie budowy zbiornika. Od jego wyników zależeć będzie czy wójt wyda decyzję lokalizacyjną na budowę zbiornika w wariancie rządowym. Jak widać nie należy się spodziewać zgody ze strony nieboczowian. Tak więc możliwość złożenia w tym roku wniosku o dofinansowanie tej inwestycji przez Unię Europejską stoi pod znakiem zapytania. Urzędnicy rządowi usiłują winą za taką sytuację obarczyć mieszkańców Nieboczów. Jednak to oni są odpowiedzialni za ewentualne niepowodzenie. Mieszkańcy cały czas są traktowani jak przedmiot, nikt z nimi poważnie nie rozmawia o odszkodowaniach czy też tzw. wariancie społecznym budowy zbiornika przewidującym ocalenie wsi. Dopiero za pięć dwunasta - gdy zbliża się termin złożenia wniosku o dofinasowanie z Unii Europejskiej podejmuje się jakieś działania. Są one spóźnione o rok lub co najmniej kilka miesięcy. A styl działań rządowych urzędników wobec mieszkańców się nie zmienił. Oczekuje się od nich tylko zgody na decyzje podjęte za ich plecami. Opór jest więc zrozumiały i trudno będzie uzyskać zaufanie nieboczowian. Po powodzi w 1997 r. - przed wyborami parlamentarnymi - przeprowadzano ankiety wśród mieszkańców, mówiło się, że będą mogli przenieść się na bezpieczniejsze tereny. Skończyło się tylko na przedwyborczych obietnicach - rząd nie podjął w tej sprawie żadnych działań. Mieszkańcy własnym wysiłkiem wyremontowali swoje zabudowania i w żadne obietnice już nie wierzą.
 
(jak)
  • Numer: 11 (215)
  • Data wydania: 09.03.04