Wtorek, 21 maja 2024

imieniny: Kryspina, Wiktora, Jana

RSS

Cudem uniknąłem śmierci

15.10.2003 00:00 żet

Miał niespełna 6 lat, gdy lekarz poinformował rodzinę, że dziecko jest niedożywione i nie osiągnie 18 roku życia. W ubiegłym tygodniu Emil Szymiczek obchodził swoje 95 urodziny i ma się całkiem dobrze.

Nie była to jedyna chwila, gdy wydawało się, że organizm jubilata jest za słaby i nie wytrzyma obciążenia. Jak sam mówi, w wieku 78 lat doznał poważnego złamania miednicy. Dwa miesiące leżałem w szpitalu, nie przeprowadzono zabiegu i zwolniono mnie do domu. Od córki dowiedziałem się później, że lekarze nie chcieli mnie operować, ponieważ nie byli pewni czy dożyję najbliższych dni - wspomina E. Szymiczek.

Urodził się w Botropie (Westfalia), skąd pochodziła jego matka Florentyna, natomiast ojciec Wawrzyniec z Bukowa. Emil jest jednym z ośmiorga dzieci państwa Szymiczków. Doczekał się 8 wnuków i 17 prawnuków. W 1922 r. jako trzynas-toletni chłopiec rozpoczął pracę w kopalni Anna w Pszowie. Twierdzi, że było bardzo ciężko i nie brakowało sytuacji niebezpiecznych. Pamiętam, gdy wraz z kolegą cudem uniknęliśmy śmierci. Mieszaliśmy zaprawę murarską i zaczął się osuwać zwał węgla. W porę zareagowałem - wspomina. W 1928 r. rozpoczął pracę w Państwowej Fabryce Wyrobów Tytoniowych. Tutaj brał udział w zajęciach sportowych, muzycznych i teatralnych. Jak mówi jego córka Lucyna, jest on wszechstronnie uzdolniony. Gra nie tylko na fortepianie, ale także na skrzypcach, werblach czy trąbce. W fabryce pracował z półtoraroczną przerwą, podczas której odbywał zasadnicza służbę wojskową. W 1932 r. rozpoczął pracę w policji w Żyrardowie. Wraz z nadejściem wojny, grupę, w której działał, rozbrojono w Kołomyi. Rosjanie próbowali przetransportować ich do niewoli, jednak ci wyskoczyli z pociągu i przetrwali. Działali podstępnie, nie mówiąc dokładnie gdzie jedziemy. Gdy zorientowałem się, o co chodzi, wyskoczyłem z pociągu. Strzelali do nas, jednak mimo tego udało się - wspomina Emil Szymiczek. Dodaje ponadto, że do zakończenia II wojny pracował nadal jako policjant w Rabce, natomiast w 1945 r. zatrudnił się w Wodzisławiu. Tutaj był funkcjonariuszem Służby Ochrony Kolei. Na tym stanowisku dotrwał do emerytury, czyli do 1970 r. Dzisiaj mimo sędziwego wieku nie narzeka. Najbliżsi twierdzą, że sam jest w stanie wykonać każdą czynność, a wzorowego wzroku i ogólnej formy może mu pozazdrościć każdy.

(raj)

  • Numer: 42 (194)
  • Data wydania: 15.10.03