Ze stołka na stołek
Podczas przeprowadzonej w Urzędzie Miasta kontroli wewnętrznej najwięcej zastrzeżeń skierowano pod adresem Zakładu Gospodarki Komunalnej i byłego dyrektora ZGK. Burmistrz zwolnił J. Salwiczka z Referatu Komunalnego, gdzie w trakcie kontroli pracował, a ten zaskarżył tę decyzję do Sądu Pracy i do Prokuratury.
Jerzy Salwiczek obecnie zatrudniony jest jeszcze w innym wydziale tj. w Wydziale Oświaty, Kultury Sportu i Zdrowia Urzędu Miasta, ale tylko do końca lipca. Stosunek pracy z Jerzym Salwiczkiem jako dyrektorem ZGK został rozwiązany na zasadzie porozumienia stron z dniem 31 grudnia 2002 r. Z dniem 1 stycznia został przyjęty na podstawie umowy o pracę do Referatu Komunalnego UM. W dniu 2 kwietnia otrzymał pismo o rozwiązaniu tejże umowy z zachowaniem trzymiesięcznego okresu wypowiedzenia, który upłynie z dniem 31 lipca 2003 r. - powiedział nam burmistrz Alfred Sikora.
W związku z koniecznością okresowego zwiększenia stanu osobowego Wydziału Oświaty, Kultury, Sportu i Zdrowia powierzyłem panu Salwiczkowi okresowe wykonywanie pracy w tym Wydziale. Pan Jerzy Salwiczek już wcześniej, tj. za kadencji poprzedniego burmistrza był zatrudniony w Wydziale Komunalnym. Główny powód obecnego zwolnienia to utrata zaufania do niego w związku z wynikami kontroli wewnętrzej, przeprowadzonej w ZGK. Nie jest jasna do końca sprawa rozliczenia pomiędzy starym a obecnym dyrektorem ZGK, nie wszystko zostało rozliczone, ta kwestia jest otwarta. Nie pamiętam dokładnie wszystkich powodów zwolnienia.
Podczas ostatniej sesji Rady Miasta burmistrz przeczytał w swoim sprawozdaniu, że Jerzy Salwiczek zakupił sprzęt za 40 tys. zł i że nie potrafi rozliczyć się z inwentaryzacji. Zostałem postawiony przed faktem dokonanym - mówi J. Salwiczek. Decyzję o wypowiedzeniu mi umowy o pracę uważam za niesłuszną. Zarzucono mi także zakup narzędzi znacznej wartości, są to narzędzia ślusarskie o wartość ponad 300 zł. To nazwano niegospodarnością. Drugi zarzut to sprawa zakupu środków łączności o znacznej wartości, tak jest podane w wypowiedzeniu. Za pieniądze te zakupiłem radiotelefony do łączności wewnątrzzakładowej pomiędzy brygadami, środkami transportowymi, zakładem, UM, Ośrodkiem Dyspozycyjnym Burmistrza i Strażą Miejską. Trzeci zarzut to brak zaufania burmistrza do mojej osoby. To sąd rozstrzygnie, czy nasze zarzuty są dobre, czy złe. Szczegółowo na ten temat nie chcę się wypowiadać - mówi A. Sikora. Choć nie zwolniliśmy go dyscyplinarnie, to i tak nas zaskarżył. Sprawę ostatecznie rozstrzygnie sąd, ale on powinien odejść z urzędu.
W Sądzie Pracy są dwie sprawy, jedna o zmianie decyzji wypowiedzenia, a druga dotyczy wypłacenia mi zaległego urlopu wypoczynkowego z lat poprzednich - mówi Salwiczek. Miałem 59 dni zaległego urlopu, ale burmistrz zażyczył sobie abym wybrał jego część, co uczyniłem od stycznia do marca, wspólnie uzgodniliśmy, że za 33 dni zostaną mi wypłacone pieniądze. Prawo mówi, że urlop należy wybrać do marca następnego roku, jak więc się stało, że J. Salwiczek miał aż 59 dni zaległego urlopu? Czyżby był osobą niezastąpioną? Dla mnie najważniejszy był ZGK i sprawy miasta - mówi J. Salwiczek. Poświęcałem mu cały wolny czas. Na zastępcy nie można było polegać, były wpadki podczas mojej nieobecności. Nigdy nie myślałem o tym, by zostawiać urlop tylko po to, aby zakład wypłacił mi pieniądze. Teraz jednak domagam się wypłacenia zaległości. W Państwowej Inspekcji Pracy poinformowano nas, że urzędnik, tak jak każdy pracownik, powinien wybrać urlop w tym roku, w którym on mu przysługuje, a ostatecznością jest zostawianie go na początek roku następnego. Jeżeli przez trzy lata urlop nie zostanie wykorzystany, to ulega on przedawnieniu - mówi Alicja Chmiel, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach. Po rozwiązaniu umowy o pracę urlop może zostać wypłacony, ale zgodnie z przepisami pracownik jest zobowiązany do wykorzystania zaległego urlopu w czasie wypowiedzenia, jeżeli pracodawca mu tego urlopu udzieli. To pracodawca powinien pilnować, aby pracownicy na bieżąco wykorzystywali urlopy. W Rydułtowach burmistrz jednak wysłał J. Salwiczka tylko na 26 dni urlopu, a pozostałe 33 chce mu wypłacić, choć mógłby zgodnie z przepisami wysłać go na urlop, a tym samym zaoszczędzić pieniądze i nie zatrudniać pracownika, do którego nie ma zaufania.
Podczas sesji Rady Miasta podniesiono także problem wykształcenia J. Salwiczka, który choć deklarował, że studiuje, nie wiadomo jednak, na jakim etapie studiów się znajduje. Studia z zakresu administracji rozpocząłem w latach dziewięćdziesiątych w trybie zaocznym, potem je przerwałem ze względów finansowych - mówi J. Salwiczek.
W ZGK nie wszystko wróciło do normy. Są jeszcze pewne sprawy do wyjaśnienia np.: niektóre urządzenia powinny być w ZGK, a ich nie ma, pan Salwiczek musi wytłumaczyć, co się z nimi stało, trzeba też wyjaśnić po co dokonano różnych zakupów za 40 tys. zł - mówi A. Sikora. Ja uważam, że inwentaryzację można zakończyć, wszystkie rzeczy, które były w zakładzie tam zostały. Czegoś może brakować, ale są dokumenty poświadczające co się z nimi stało - mówi J. Salwiczek.
Beata Palpuchowska
Najnowsze komentarze