Michał jest autentyczny
19-letni Dawidy Koczy otrzymał bilet do kariery w programie TVN-u „Jestem jaki jestem”. To kolejny wychowanek Elżbiety Biskup, który ma szansę zaistnieć na scenie.
Raciborzanie, obserwujący poczynania raciborskiego zespołu Miraż, prowadzonego przez Elżbietę Biskup, w którym pierwsze szlify zdobywały Anna Wyszkoni z zespołu Łzy i Marzena Korzonek, niedawna uczestniczka Idola i zwyciężczyni Szansy na Sukces z Krzysztofem Krawczykiem, znają zapewne 19-letniego Dawidego Koczego, maturzystę średniego wzrostu, z włosami zaczesanymi na popersa z lat 80, ubierającego się na modłę zespołów nurtu new romantic. Pochodzi z Krostoszowic niedaleko Wodzisławia. W Raciborzu ukształtował swój warsztat. To duży talent poparty determinacją, by coś osiągnąć. Ale nie za wszelką cenę, lecz uczciwie, z bagażem doświadczeń i przede wszystkim umiejętności - podkreśla Elżbieta Biskup.
Czekanie na Wodeckiego
Tak się złożyło, że droga do sukcesu Dawida rozpoczęła się od cas-tingu do TVN-owskiej „Drogi do gwiazd”, programu prowadzonego przez Zbigniewa Wodeckiego, w którym młodzi ludzie śpiewają znane przeboje, a ocenia ich jury z Ewą Bem na czele. Dawid nie chciał tam jechać, ale wmówiłam mu, że nic nie szkodzi spróbować - dodaje E. Biskup. W jednym z ubiegłorocznych numerów „Przyjaciółka” zamieściła kupon uprawniający do udziału w castingu na specjalnych warunkach. Młodzieniec spod Wodzisławia dostał ten numer tygodnika do ręki i pojechał do Krakowa. Oprócz niego przyjechało pół tysiąca osób. „Przyjaciółka” w ręku okazała się biletem na przesłuchanie w pierwszej kolejności.
Występ był udany, bo Dawid znalazł się w finałowej trzydziestce. W grudniu z dumą donosiła o tym „Przyjaciółka”. Po kilkunastu dniach zapomniałem o tym - mówi. Jury w Krakowie każdemu uczestnikowi oznajmiało bezwiednie: „Na razie dziękujemy. Dziś nic nikomu nie mówimy, a pan Zbigniew Wodecki albo przyjedzie, albo nie”. Wodecki zaś jak nie przyjeżdżał, tak do dziś się nie pokazał.
W ukrytej kamerze
Kilka tygodni temu zadzwonili niespodziewanie z Izabelin Studio. Zapraszali na przesłuchanie, ale nie mówili po co. Przyznali tylko, że namiary zdobyli z „Drogi do gwiazd”. Dostaliśmy po tyłku - przyznaje wprost Dawid. Organizatorzy chcieli poznać nie tylko możliwości wokalne uczestników, ale także ich psychikę. Testowano nas w zupełnie ekstremalnych sytuacjach - słyszymy. Przykład? Pytano o ulubioną muzykę, po czym wmawiano, że jest nic nie warta, bo liczy się np. tylko hip-hop. Dawid zaśpiewał „Don’t speak”. Nie omieszkał skomentować sytuację. Nie chcę brać udziału w żadnej Drodze do gwiazd ani castingach, telewizja nie jest mi do niczego potrzebna - wypalił. Nie omieszkał dodać: Nie dziwię się, że ludzie słuchają Ich Troje skoro taką popularnością cieszą się programy reality show.
Miało być ostro i z przekąsem, a było idealnie. Dawid znalazł się w ukrytej kamerze. Casting zorganizowano z myślą o programie „Jestem jaki jestem”, w którym głównym bohaterem jest Michał Wiśniewski, lider Ich Troje. Gwiazdor obmyślił, że chce pomóc młodym artystom, ale pokazać ich problemy we wspinaniu się na szczyt od kuchni, a nie tylko od sceny, gdzie występują odpowiednio „obrobieni”, przygotowani do walki o SMS-y.
Wiadomość o zakwalifikowaniu do programu była sporą niespodzianką. Później było już spotkanie z Wiś-niewskim i dalsze szczegóły. Koczy znalazł się wśród 24 szczęśliwców podzielonych na cztery grupy, a te z kolei na pary. Z każdej szóstki wybrane zostaną po trzy najlepsze osoby, z nich z kolei jedna najlepsza, która z liderami pozostałych trzech grup powalczy o zwycięstwo w programie.
To człowiek autentyczny
Konkurs rozpoczyna się 27 marca. Wiadomo już, że Dawid będzie śpiewał „Hallo” Lionela Richie i „Another day in Paradise” Phila Collinsa. Pierwsze zajawki będące fragmentami z przesłuchań i rozmów z Wiśniewskim TVN wyemitował 15 i 16 marca. Teraz Dawida czekają kolejne próby i spotkania ze stylistami. Muszą włożyć go w jakiś sceniczny image.
Jaki jest Michał? - pytamy. Odbieram go pozytywnie. Jest bardzo autentyczny. Ma ogromny bagaż doś-wiadczeń. Jest szczery do bólu. Wie czego chce. Potrafi się dzielić - wylicza Koczy. To czego w tym programie chce Wiśniewski, to znaleźć indywidualność, charakterystycznego i niepowtarzalnego gwiazdora, niekoniecznie takiego samego, jak lider Ich Troje. Czy Dawidowi się powiedzie? Wierzę, że tak, bo takie szanse się zdarzają rzadko i trzeba być dobrej myśli. Pozytywne myślenie pomaga - mówi E. Biskup. Sam Dawid wydaje się troche zagubiony. Nie mogę powiedzieć, że jestem optymistą - mówi wprost. Obawia się, że większe szanse mają ci, którzy mają gruntowne wykształcenie muzyczne, występy sceniczne na koncie.
Na dożynkach
Dawid Koczy nie jest tymczasem wcale nowicjuszem, choć podczas rozmowy emanuje dekadencją, a seplenienie nie zdradza umiejętności wokalnych. Ta wada wymowy, cał-kowicie niesłyszalna podczas śpiewu, utkwiła mocno w pamięci Wiś-niewskiego, nie licząc złośliwych uwag Koczego o Ich Troje. Kariera Dawida pokazuje, jak ważny w walce o swój życiowy sukces jest upór i praca.
Pierwszą piosenką jaką zaśpiewał w wieku 3 lat było urodzinowe „Sto lat”. Potem z kuzynką utworzył duet o dość specyficznej nazwie „Muzyka”. Oboje koncertowali na krostoszowickich dożynkach. W pierwszej połowie lat 90. próbował nagrywać i koncertować z repertuarem, nawiązującym do osiągnięć Krzysia Antkowiaka. Potem był repertuar chorwacko-słowiański, który zachwalał gdzie mógł ojciec Dawida. W styczniu 1999 r. przyjechał do Raciborza załatwić synowi koncert. Trafił do RDK-u, gdzie akurat odbywały się warsztaty wokalne. Obok E. Biskup poczynania młodych wokalistów oceniała także znana z Idola Elżbieta Zapendowska. Był to czas pierwszych poważnych sukcesów Ani Wyszkoni.
Te plakaty i zaproszenia trochę nas rozbawiły, ale Zapendowska stwierdziła, że chce posłuchać tych chorwacko-słowiańskich hitów - mówi dziś E. Biskup. Efekt? Doszłyśmy do wniosku, że repertuar bałkański był kompletnie chybiony, ale chłopak miał to coś, niezbędną na scenie muzykalność, wyczucie rytmu, wiedział, co chce - dodaje.
Poważne rzemiosło
To wystarczyło, by wciągnąć Koczego do Miraża. Został jedynym facetem w gronie uroczych młodych panienek z nieprzeciętnymi zdolnościami wokalnymi. Dawid zaczął zaliczać poważne imprezy. Na Gamie w 1999 r. w Kołobrzegu zaśpiewał „Słodkiego, miłego życia” Kombi i zdobył wyróżnienie. Potem było wyróżnienie na festiwalu w Chodzieży (2001) i ponownie na kolejnej Gamie, liczne koncerty z Mirażem, współpraca z Radiem Opole i I miejsce na I Ogólnopolskim Eko-festiwalu w Raciborzu. W tym roku, podczas drugiej edycji, Koczy będzie już miał swój recital. Czytelnicy Nowin Raciborskich mogli usłyszeć go na płycie CD, dołączonej do świątecznego wydania. Zaśpiewał „Hej, kolędo”.
Ma duże doświadczenie warsztatowe. Jego talent szlifuje Agnieszka Wilczyńska-Murakowska z katowickiej Akademii Muzycznej. Latem ubiegłego roku wraz z Marzeną Korzonek brał udział w VIII Międzynarodowej Letniej Akademii Jazzu w Krakowie. Wziął też udział w warsztatach Speech Level Singing, które niedawno zorganizowano w stolicy Małopolski. Obok niego metody śpiewu wymyślonej przez Setha Riggs’a uczyli się od Ricio Guitard (jedna z 60 certyfikowanych nauczycieli metody) Alicja Bachleda Curuś, Maciek Stuhr i Piasek.
Kraków wrzucił Koczego w objęcia jazzu. Przyznaje, że często słucha tej muzyki. Ostatnio na topie jest Marek Bałata. Nie gardzi rockiem, a przede wszystkim Pearl Jam. Po maturze chce zdawać na Uniwersytet Sztuki w Gratzu.
Grzegorz Wawoczny
Czekanie na Wodeckiego
Tak się złożyło, że droga do sukcesu Dawida rozpoczęła się od cas-tingu do TVN-owskiej „Drogi do gwiazd”, programu prowadzonego przez Zbigniewa Wodeckiego, w którym młodzi ludzie śpiewają znane przeboje, a ocenia ich jury z Ewą Bem na czele. Dawid nie chciał tam jechać, ale wmówiłam mu, że nic nie szkodzi spróbować - dodaje E. Biskup. W jednym z ubiegłorocznych numerów „Przyjaciółka” zamieściła kupon uprawniający do udziału w castingu na specjalnych warunkach. Młodzieniec spod Wodzisławia dostał ten numer tygodnika do ręki i pojechał do Krakowa. Oprócz niego przyjechało pół tysiąca osób. „Przyjaciółka” w ręku okazała się biletem na przesłuchanie w pierwszej kolejności.
Występ był udany, bo Dawid znalazł się w finałowej trzydziestce. W grudniu z dumą donosiła o tym „Przyjaciółka”. Po kilkunastu dniach zapomniałem o tym - mówi. Jury w Krakowie każdemu uczestnikowi oznajmiało bezwiednie: „Na razie dziękujemy. Dziś nic nikomu nie mówimy, a pan Zbigniew Wodecki albo przyjedzie, albo nie”. Wodecki zaś jak nie przyjeżdżał, tak do dziś się nie pokazał.
W ukrytej kamerze
Kilka tygodni temu zadzwonili niespodziewanie z Izabelin Studio. Zapraszali na przesłuchanie, ale nie mówili po co. Przyznali tylko, że namiary zdobyli z „Drogi do gwiazd”. Dostaliśmy po tyłku - przyznaje wprost Dawid. Organizatorzy chcieli poznać nie tylko możliwości wokalne uczestników, ale także ich psychikę. Testowano nas w zupełnie ekstremalnych sytuacjach - słyszymy. Przykład? Pytano o ulubioną muzykę, po czym wmawiano, że jest nic nie warta, bo liczy się np. tylko hip-hop. Dawid zaśpiewał „Don’t speak”. Nie omieszkał skomentować sytuację. Nie chcę brać udziału w żadnej Drodze do gwiazd ani castingach, telewizja nie jest mi do niczego potrzebna - wypalił. Nie omieszkał dodać: Nie dziwię się, że ludzie słuchają Ich Troje skoro taką popularnością cieszą się programy reality show.
Miało być ostro i z przekąsem, a było idealnie. Dawid znalazł się w ukrytej kamerze. Casting zorganizowano z myślą o programie „Jestem jaki jestem”, w którym głównym bohaterem jest Michał Wiśniewski, lider Ich Troje. Gwiazdor obmyślił, że chce pomóc młodym artystom, ale pokazać ich problemy we wspinaniu się na szczyt od kuchni, a nie tylko od sceny, gdzie występują odpowiednio „obrobieni”, przygotowani do walki o SMS-y.
Wiadomość o zakwalifikowaniu do programu była sporą niespodzianką. Później było już spotkanie z Wiś-niewskim i dalsze szczegóły. Koczy znalazł się wśród 24 szczęśliwców podzielonych na cztery grupy, a te z kolei na pary. Z każdej szóstki wybrane zostaną po trzy najlepsze osoby, z nich z kolei jedna najlepsza, która z liderami pozostałych trzech grup powalczy o zwycięstwo w programie.
To człowiek autentyczny
Konkurs rozpoczyna się 27 marca. Wiadomo już, że Dawid będzie śpiewał „Hallo” Lionela Richie i „Another day in Paradise” Phila Collinsa. Pierwsze zajawki będące fragmentami z przesłuchań i rozmów z Wiśniewskim TVN wyemitował 15 i 16 marca. Teraz Dawida czekają kolejne próby i spotkania ze stylistami. Muszą włożyć go w jakiś sceniczny image.
Jaki jest Michał? - pytamy. Odbieram go pozytywnie. Jest bardzo autentyczny. Ma ogromny bagaż doś-wiadczeń. Jest szczery do bólu. Wie czego chce. Potrafi się dzielić - wylicza Koczy. To czego w tym programie chce Wiśniewski, to znaleźć indywidualność, charakterystycznego i niepowtarzalnego gwiazdora, niekoniecznie takiego samego, jak lider Ich Troje. Czy Dawidowi się powiedzie? Wierzę, że tak, bo takie szanse się zdarzają rzadko i trzeba być dobrej myśli. Pozytywne myślenie pomaga - mówi E. Biskup. Sam Dawid wydaje się troche zagubiony. Nie mogę powiedzieć, że jestem optymistą - mówi wprost. Obawia się, że większe szanse mają ci, którzy mają gruntowne wykształcenie muzyczne, występy sceniczne na koncie.
Na dożynkach
Dawid Koczy nie jest tymczasem wcale nowicjuszem, choć podczas rozmowy emanuje dekadencją, a seplenienie nie zdradza umiejętności wokalnych. Ta wada wymowy, cał-kowicie niesłyszalna podczas śpiewu, utkwiła mocno w pamięci Wiś-niewskiego, nie licząc złośliwych uwag Koczego o Ich Troje. Kariera Dawida pokazuje, jak ważny w walce o swój życiowy sukces jest upór i praca.
Pierwszą piosenką jaką zaśpiewał w wieku 3 lat było urodzinowe „Sto lat”. Potem z kuzynką utworzył duet o dość specyficznej nazwie „Muzyka”. Oboje koncertowali na krostoszowickich dożynkach. W pierwszej połowie lat 90. próbował nagrywać i koncertować z repertuarem, nawiązującym do osiągnięć Krzysia Antkowiaka. Potem był repertuar chorwacko-słowiański, który zachwalał gdzie mógł ojciec Dawida. W styczniu 1999 r. przyjechał do Raciborza załatwić synowi koncert. Trafił do RDK-u, gdzie akurat odbywały się warsztaty wokalne. Obok E. Biskup poczynania młodych wokalistów oceniała także znana z Idola Elżbieta Zapendowska. Był to czas pierwszych poważnych sukcesów Ani Wyszkoni.
Te plakaty i zaproszenia trochę nas rozbawiły, ale Zapendowska stwierdziła, że chce posłuchać tych chorwacko-słowiańskich hitów - mówi dziś E. Biskup. Efekt? Doszłyśmy do wniosku, że repertuar bałkański był kompletnie chybiony, ale chłopak miał to coś, niezbędną na scenie muzykalność, wyczucie rytmu, wiedział, co chce - dodaje.
Poważne rzemiosło
To wystarczyło, by wciągnąć Koczego do Miraża. Został jedynym facetem w gronie uroczych młodych panienek z nieprzeciętnymi zdolnościami wokalnymi. Dawid zaczął zaliczać poważne imprezy. Na Gamie w 1999 r. w Kołobrzegu zaśpiewał „Słodkiego, miłego życia” Kombi i zdobył wyróżnienie. Potem było wyróżnienie na festiwalu w Chodzieży (2001) i ponownie na kolejnej Gamie, liczne koncerty z Mirażem, współpraca z Radiem Opole i I miejsce na I Ogólnopolskim Eko-festiwalu w Raciborzu. W tym roku, podczas drugiej edycji, Koczy będzie już miał swój recital. Czytelnicy Nowin Raciborskich mogli usłyszeć go na płycie CD, dołączonej do świątecznego wydania. Zaśpiewał „Hej, kolędo”.
Ma duże doświadczenie warsztatowe. Jego talent szlifuje Agnieszka Wilczyńska-Murakowska z katowickiej Akademii Muzycznej. Latem ubiegłego roku wraz z Marzeną Korzonek brał udział w VIII Międzynarodowej Letniej Akademii Jazzu w Krakowie. Wziął też udział w warsztatach Speech Level Singing, które niedawno zorganizowano w stolicy Małopolski. Obok niego metody śpiewu wymyślonej przez Setha Riggs’a uczyli się od Ricio Guitard (jedna z 60 certyfikowanych nauczycieli metody) Alicja Bachleda Curuś, Maciek Stuhr i Piasek.
Kraków wrzucił Koczego w objęcia jazzu. Przyznaje, że często słucha tej muzyki. Ostatnio na topie jest Marek Bałata. Nie gardzi rockiem, a przede wszystkim Pearl Jam. Po maturze chce zdawać na Uniwersytet Sztuki w Gratzu.
Grzegorz Wawoczny
Najnowsze komentarze