Wtorek, 24 grudnia 2024

imieniny: Adama, Ewy, Zenobiusza

RSS

Żmija z butelką na… cmentarzu

02.10.2002 00:00
Halo parafia, słucham ? Przepraszam, ale to to chyba pomyłka, bo ja dostałem ten numer by wypożyczyć wózek inwalidzki. Przepraszam, z Bogiem. Halo, panie niech pan nie odkłada słuchawki, to dobry numer, u nas są wózki inwalidzkie. Na parafii? Ksiądz żartuje?

Tak, to ewenement. To chyba jedyna w regionie, jeśli nie w Polsce, parafia w której parafianie mogą wypożyczyć sprzęt medyczny czyli wózek inwalidzki i tzw. balkonik.

Wózki otrzymałem od zaprzyjaźnionych osób z Belgii. Parafianie wypożyczają je za darmo. Początkowo wózki stały i choć wiedziałem, że wielu ma taką potrzebę nikt ich nie wypożyczał. Bali się zapytać, choć kilka razy zachęcałem z ambony. Wziąłem więc wózek i zawiozłem do jednego z mieszkańców, który ma uciętą nogę. Był bardzo szczęśliwy. Jeszcze dziś z niego korzysta. Z daleka macha mi ręką, kiedy wyjeżdża na spacer. Serce rośnie - tłumaczy ks. proboszcz Eugeniusz Króliczek.

Kalectwo, złamana noga, nieudolność w starszym już wieku. Różne są powody, kiedy wózek staje się przydatny. Dziś marzeniem księdza proboszcza jest sprowadzenie łóżka dla obłożnie chorych. Takiego specjalnego, które da się łamać, zależnie od potrzeb chorego.

I chleb nawet jest

Prócz wózków na parafii można też otrzymać chleb. I to trzy razy w tygodniu: poniedziałki, środy i piątki. O 15.00 rozpoczyna się rozdawanie.

Przychodzi średnio 20 rodzin. Mamy trzech zaprzyjaźnionych piekarzy więc wystarcza dla wszystkich - dodaje ks. proboszcz.

Czasem uda się nawet przywieźć jakieś kołaczyki, ciasto, kołocz. Przynajmniej od strony chleba są niektórzy zabezpieczeni.

To zasługa działającego tu bardzo prężnie zespołu charytatywnego. To tylko dziewięć pań a ja mam wrażenie jakby to był cały sztab ludzi. Tyle potrafią załatwić. Nie czekają na to co otrzymają z urzędów, ale same idą prosić do sponsorów. Nie zdarzyło się by przyszły z niczym.

Od trzech lat w parafii udaje się też organizować kolonie charytatywne. W tym roku 40 dzieci skorzystało z tego wypoczynku. Były w Jurze Krakowsko - Częstochowskiej. Starsi wiekiem też znajdą tu coś dla siebie. Co miesiąc w pierwszy piątek po porannej mszy św., przy kawce i ciastku, spotykają się w Oratorium seniorzy. Śpiew, rozmowa, to na to czekają niektórzy cały miesiąc. Młodzież ma swoją oazę, chłopaki grupę ministrancką. Dzieci działają w, mało spotykanych w innych parafiach, kółkach: misyjnym i Eucharystycznym Ruchu Młodych.

W dotarciu do wiernych, ich potrzeb pomaga nam też Legion Maryi. Chodząc do ich domów doskonale orientują się gdzie np. potrzeba lekarstw, a z pieniędzmi bardzo krucho - tłumaczy ks. Króliczek. Zresztą z pieniędzmi i w naszej parafii też czasem ciężko. Parafianie zdają się to rozumieć. Przychodzą by pomóc za darmo. Więźbę dachową zrobili np. strażacy z OSP w Turzyczce i Jedłowniku.
Historia osnuta legendami

Krucho też było z pieniędzmi na remont stojącego tu od lat drewnianego, wspaniałego kościółka. Niestety pochłaniał ich coraz więcej dlatego parafianie zdecydowali się w 1974 r. oddać świątynię do Jastrzębia. Dziś niektórzy jeżdżą tam by choć na krótko przypomnieć sobie chwile sprzed lat. Na miejscu, gdzie stała niegdyś dawna świątynia, dziś wyłożona jest betonowa posadzka, na której umieszczono duży, betonowy krzyż. Mnóstwo jest legend związanych z tym kościółkiem.

19 czerwca 1848 r. spadł na Jedłownik i okolicę straszny grad o wadze pół funta. Zniszczeniu uległo wszystko co znajdowało się na polach. W następnym dniu zerwał się silny huragan, niszczył zabudowania, wyrywał drzewa. Wtedy też runęła wieża kościoła. Straszna nawałnica. By uchronić się przed podobną w przyszłości, parafinie ślubowali, że wybudują nowy kościół pw. św. Antoniego. Z braku funduszy nie dotrzymali jednak słowa. Dokładnie sto lat później z Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej z Turzy Śląskiej wyruszyła procesja, niosąca relikwie św. Antoniego do tutejszego kościoła. Kiedy zbliżano się do jedłownickiej parafii zerwała się straszliwa burza i huragan.

Tak jakby czas cofnął się o sto lat. Parafianie wraz z ks. E. Kasperczykiem odczytali to jako upomnienie się świętego o obiecany niegdyś kościół. W świątyni odbył się swoisty dialog parafian z księdzem. Czy chcecie dotrzymać słowa waszych przodków? Chcemy. Czy chcecie by nie powtórzył się kataklizm? Chcemy. Czy chcecie wybudować nowy kościół? Chcemy. Dotrzymali słowa. 21 września 1952 r. nowa murowana świątynia została poświęcona. Dziś jest już po gruntownym remoncie. Wygląda wspaniale. Nowa elewacja, dach, zegary, nowe witraże (których jest aż 68!),  podświetlenie, 2000 m kw. parkingów. Dawne wydarzenia są już tylko przywoływaną legendą, zapisaną w pamięci najstarszych parafian oraz na starych malowidłach zawieszonych na ścianach w kościele. Sześć wiszących tu obrazów to dzieło znanego artysty malarza Ludwika Konarzewskiego - seniora. To unikatowe dzieło. Tylko dwie świątynie w Polsce mogą poszczycić się takimi malowidłami.

E pani jo tam nie wiym, że momy taki unikatowe obrazy - zagadnęłam idącą w stronę kościoła mieszkankę. Jedno wiym co momy unikatowe, a pani nie wiy. Ha, księdza proboszcza. Takigo ni mo sam żodyn.

Aleksandra Matuszczyk - Kotulska

  • Numer: 40 (160)
  • Data wydania: 02.10.02