Zakupy w niehandlową niedzielę? Na jarmarku staroci jest to możliwe
Handlowanie trwa tu od świtu, a rezerwacja miejsc na stoiska następuje jeszcze wcześniej. – To wydarzenie ma w sobie coś wyjątkowego – powtarzali w rozmowie z Nowinami wystawcy. Wczesnym rankiem, w niedzielę 18 września, w Chałupkach (gm. Krzyżanowice) rozpoczęła się jesienna edycja jarmarku na granicy.
Dziesiątki wystawców i setki kupujących. Stare przejście graniczne w Chałupkach na powrót było oblężone. Dzieje się tak zawsze, kiedy organizowany jest tam jarmark staroci. Największe zdobycze kupujący znajdują wczesnym rankiem, nierzadko kolejnego handlarza, który ten sam produkt jest w stanie wystawić zaraz po zakupie za kilkadziesiąt procent więcej. Tego typu wydarzenia przeżywają swój renesans. Wszak coraz częściej w domach chcemy mieć przedmioty „z duszą”, bo dostrzegamy staranność i niebanalność.
Jesienna edycja pozostanie jednodniowa
– Jarmark w Chałupkach to już tradycja – mówiła Nowinom sołtys wsi i radna gminna Izabela Topa. Rozmawialiśmy obok stoisk organizacji działających na terenie gminy, które jak zawsze zadbały o bufet dla przybyłych; można było kupić coś na słodko, jak i na ciepło.
Na wydarzeniu spotkaliśmy wójta Krzyżanowic Grzegorza Utrackiego, dla którego tradycją są zakupy na jarmarku. Tym razem kupił lampkę nocną za 300 złotych. – Bardzo mi się spodobała, mam nadzieję, że w domu też się spodoba – uśmiechał się.
Wójt mówił nam, że pogoda na jarmarku jest dobra, bo nie było ani za ciepło, ani za zimno; trzymał kciuki, by nie spadł deszcz. Cieszył się z liczby kupujących i wystawców, choć zaznaczył, że tych drugich może jest troszkę mniej z powodu chłodniejszej aury. Cieszył się też, że organizacje sołeckie angażują się we współorganizację wydarzenia. – Jest mnóstwo roboty wokół tego, ale i satysfakcji, że to się rozwija i bardzo dobrze – stwierdził.
W Chałupkach dwa razy do roku organizowany jest jarmark – wiosenna edycja jest dwudniowa, ta jesienna trwa jeden dzień. Wójt pytany, czy szykują się w sprawie drugiej odsłony zmiany, odpowiedział, że zastanawiano się nad tym, ale zapadła decyzja, że pozostaje tak, jak jest. – Rozmawialiśmy z wystawcami, generalnie są zadowoleni, że to jest jeden dzień – wyjaśnił.
Akordeon od 1500 złotych
Pan Robert z Rybnika do Chałupek przyjechał z akordeonami. – Na razie średnie zainteresowanie – oceniał przed południem. Przyznał, że choć dla niego to nic niezwykłego, to akordeony na jarmarkach staroci to rzadkość. Wydaje mu się, że raczej nie uda mu się sprzedać towaru, ale jak przyznaje, nie zawsze chodzi o zarobek. – Ludzie oglądają, interesują się, czasami wracają. Ja też tu jestem po to, aby coś ciekawego kupić – tłumaczył. Na cenę akordeonu ma wpływ firma i stan, u pana Roberta można było kupić instrument w cenie od 1500 złotych do 3000 złotych.
Mosiądz ma wzięcie
– Już kilka lat tutaj jeżdżę – mówił Nowinom pan Bogdan z Gliwic, a więc miał do pokonania nieco ponad 65 km w jedną stronę. Lubi to wydarzenie, bo kupujących do Chałupek nie przyjeżdża mało; szczególnie chwali edycje dwudniowe. Wystawia się m.in. z przedmiotami z mosiądzu i brązu. – To teraz ma wzięcie – zaznacza.
Wyjaśnia, że jego stoisko często odwiedzają osoby poszukujące jakiegoś elementu np. do lamp. – Coraz częściej chcemy naprawiać stare rzeczy i je kupować, doceniamy to – zauważa.
Jarmark międzynarodowy
Jarmarki na granicy gromadzą nie tylko Polaków, ale i Czechów, którzy również wystawiają swoje dobra. Jedną z nich była pani Martyna, która po raz pierwszy przyjechała na to wydarzenie. Na co dzień mieszka w Ostrawie. – Zobaczyliśmy informację i postanowiliśmy przyjechać, pooglądać, ale i wystawić rzeczy – przyznała.
Na stoisku pani Martyny można było kupić m.in. porcelanę. – Jestem zadowolona jeśli chodzi o zainteresowanie – odpowiadała, kiedy pytaliśmy, czy dużo już sprzedała.
Gdy rozmawialiśmy z Czeszką, nic jeszcze nie kupiła, ale już oglądała. – Pewnie wkrótce na coś się skuszę – uśmiechnęła się.
Dobra filiżanka jest w cenie
Kiedy rozmawialiśmy z panią Agnieszką, właśnie podeszła klientka i kupiła przyprawnik za 50 złotych. Często ludzie coś kupują? – Tak, nie narzekam, jestem zadowolona z utargu, a jeszcze będę tu handlować kilka godzin – powiedziała Nowinom kobieta, która do Chałupek przyjechała z Oświęcimia. Wyjaśniła, że ludzie szukają rzeczy użytkowych.
Stoisko pani Agnieszki zdominowały filiżanki. – Sygnowane są w cenie, najczęściej sprzedają się te produkcji niemieckiej i angielskiej – tłumaczyła. Ceny były różne, można było kupić filiżankę za 40 złotych, ale i 150 zł. – Może sobie na taki zakup pozwolić każdy – uśmiechnęła się handlarka.
Dawid Machecki
Najnowsze komentarze