Aleja Dębowa w Górkach Śląskich stanie się pomnikiem przyrody? Radni upoważnili wójt do rozpoczęcia procedury. Przewodniczący Przybyła: Trzeba rozpatrzyć za i przeciw
– Nie było mowy o tym, aby to fantastyczne dziedzictwo przyrodnicze i historyczne w jakikolwiek sposób usuwać – mówił na sesji w Nędzy Marek Mróz, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach o tzw. Alei Dębowej w Górkach Śląskich. Choć wydawało się, że dyskusja może przerodzić się w gorącą polemikę, to ostatecznie przewodniczący rady Gerard Przybyła uznał spotkanie za cenne.
Po raz kolejny na obradach w Nędzy pojawił się temat tzw. Alei Dębowej. Przypomnijmy, głośno wokół tego miejsca zrobiło się w chwili kiedy Nadleśnictwo Rudy Raciborskie zaplanowało do wycinki i przycinki kilka tamtejszych drzew. Sprzeciwili się lokalni sympatycy przyrody, sprzeciwiła się lokalna władza. Padały nawet słowa o „morderstwie w białych rękawiczkach”. Obawiano się, że drzewa, które mają kilkaset lat, znikną w kilka dni.
Elektryzująca decyzja
Goszczący w Nędzy Marek Mróz, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach powiedział, że temat tzw. Alei Dębowej dla leśników rozpoczął się w lipcu zeszłego roku. Wówczas, jak argumentował, docierały do nich informacje o tym, że konary drzew zagrażają bezpieczeństwu osób, które poruszają się po drodze zlokalizowanej przy dębach i posesji. – Były wnioski, żebyśmy coś z tym zrobili, zajęli się przycięciem, pracami sanitarnymi – tłumaczył.
Wówczas podjęto decyzję, że należy usunąć trzy martwe brzozy, które rosły w tym rejonie. Zapadła także decyzja o wizji leśnych specjalistów w terenie. W efekcie, jak mówił radnym rzecznik, zadecydowano o przycięciu konarów czterech dębów. – Które bezpośrednio zwieszają się nad drogą i mogły stanowić zagrożenie także dla posesji znajdujących się w pobliżu – powiedział. Ze względu na stan sanitarny do usunięcia wstępnie zostały też wskazane dwa dęby, choć ostatecznie była mowa o jednym. – To dąb, który jest rozszczepiony, pochylony nad drogą. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że listwa piorunowa, która na tym drzewie jest, będzie doprowadzała do martwicy. Jest możliwość rozpęknięcia tego drzewa, złamania i zagrożenia ludziom – kontynuował.
Rzecznik przypomniał, że leśnicy w lutym przystąpili do pierwszego etapu prac. Wskazywał, że ogłowiono dęba przeznaczonego do usunięcia i zaczęto prace nad pozostałymi.
Wówczas o pracy leśników zaczęło mówić się coraz głośniej, bo działanie wywoływało oburzenie m.in. lokalnych miłośników przyrody. Zawiązał się nawet Komitet Ochrony Alei Dębowej w Górkach Śląskich. Rzecznik Mróz na sesji argumentował, że leśnicy spotkali się z tą grupą, informując o swoich działaniach.
Podał, że 17 lutego zapadła decyzja o wstrzymaniu prac do momentu podjęcia przez radnych decyzji w sprawie pomnika przyrody. Należy jednak dodać, że po raz pierwszy publicznie padają takie słowa. Wcześniej argumentowano, że specjalista z dziedziny chiropterologii przedstawił opinię na temat gatunku chronionego nietoperza, który miał być zauważony na jednym z dębów i nie potwierdził miejsca stałego bytowania na żadnym z drzew. – Ze względu na okres rozrodu nietoperzy jak i okres lęgowy ptaków Nadleśnictwo Rudy Raciborskie nie planuje wykonywania żadnych prac na dębach zlokalizowanych na tzw. Alei Dębowej w Górkach Śląskich – odpowiedział kilka tygodni temu na pytanie Nowin Marcin Fischer, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Rudy Raciborskie.
Ważny dialog, którego...
– Nigdy nie było mowy, żebyśmy wycinali dęby na Alei Dębowej. Nie było mowy o tym, by to fantastyczne dziedzictwo przyrodnicze i historyczne w jakikolwiek sposób usuwać – argumentował rzecznik Mróz.
Powiedział, że „podkręcanie atmosfery, a nie rozmawianie z nadleśnictwem powoduje tylko i włącznie nerwowość wśród ludzi, co nie służy ani radzie, ani ludziom, którzy tam mieszkają, a tym bardziej gospodarce leśnej, którą prowadzimy”. – Mamy nadzieję, że prace, które musimy podjąć ze względu na wiek drzewostanu, wiek drzew, znajdą zrozumienie u wszystkich, którzy przyjdą po tę informację bezpośrednio do źródła, a nie będą opierać się tylko na plotkach i domysłach. Jesteśmy otwarci na dialog i rozmowę – powiedział.
Później dziękował, że przedstawiciele Lasów Państwowych mogą zabrać głos na sesji. Przestrzegał, że jeżeli nie będzie dialogu, to będą pojawiać się mylne wrażenia na temat pracy leśników.
...zabrakło?
Przewodniczący rady Gerard Przybyła zgadzał się z rzecznikiem, że „musimy rozmawiać”. – To jest coś, czego mi zabrakło – stwierdził. Podał, że czytał pismo z października 2021 roku, które nadleśnictwo odesłało do mieszkańca wnioskującego o przycięcie drzew. W ocenie przewodniczącego już w tym momencie zabrakło odpowiedniego dialogu.
Przypominał, że leśnicy nie muszą ubiegać się o pozwolenie na wycinkę, bo sami decydują na swoim terenie. Mówił, że nadleśniczy w tym samym piśmie napisał, że za bezpieczeństwo na drodze odpowiada wójt. – Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo, to był odpowiedzialny wójt, jeśli chodzi o podjęcie decyzji o wycince, przycince to podejmowaliście ją państwo sami, bez jakiejkolwiek konsultacji – nie krył zniesmaczenia.
Rzecznik Mróz odpowiadał, że gmina Nędza nie odpowiedziała w sposób formalny, czyli pisemny na korespondencję ze strony leśników. Dodał, że działanie nadleśnictwa było uzupełniające, bo miejscowy samorząd nie podjął kroków, aby usunąć zagrożenia komunikacyjne w tym miejscu, za które formalnie jest odpowiedzialny. – Proszę nie mówić, że nie podjęliśmy pewnych działań, albo podjęliśmy je samowolnie – obruszył się. Mówił, że jeżeli doszłoby do jakiegoś nieszczęścia w tym miejscu, to odpowiedzialność tak naprawdę spoczywałaby na nadleśniczym.
Niepotrzebna polemika
Wójt Anna Iskała, uznała, że polemika jest niepotrzebna. Tłumaczyła, że jeżeli otrzymuje informacje o jakichś działaniach nadleśnictwa, to się z nimi zgadza. – Bo wy to robicie na swoim terenie więc nic mi do tego – broniła się. Przypominała, że w chwili, kiedy doszło do wycinki, a tym samym społecznego oburzenia, była na urlopie; kiedy wróciła, spotkała się z nadleśniczym Witoldem Witoszą. – Żadnych sporych rzeczy nie było – stwierdziła.
Mówiła też, że dyskusja na sesji miała odbywać się w innym kierunku. Pytała, czy samorząd jest w stanie przejąć te drzewa na swoją własność, aby w konsekwencji objąć je ochroną prawną. Rzecznik odparł, że może być problem z przekazaniem gruntów będących w zarządzie lasów. – To wymaga długich działań – tłumaczył. Powiedział, że jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby w porozumieniu z nadleśnictwem rozpocząć procedurę ustanowienia drzew pomnikami przyrody.
Marek Mróz dziwił się oburzeniu, jakie pojawiło się w chwili przystąpienia do prac. Argumentował, że wcześniej prace pielęgnacyjne odbywały się również w Górkach Śląskich. Przewodniczący Przybyła odparł, że najpewniej wynikało to z ogołocenia jednego z drzew. Oceniał, że wśród ludzi wzrósł niepokój, że będą wycinane drzewa. Rzecznik stwierdził, że w tym miejscu jest kilka, o ile nie kilkanaście drzew, które zdaniem specjalistów należy usunąć. – Nie robimy tego, nie robimy nic na siłę, na tzw. wariata, bo nam też zależy, aby pewne drzewa, kompleksy pozostawały – tłumaczył. Zapewniał, że ludzie, którzy pracują w nadleśnictwach, kochają drzewa.
Spotkanie uspokoiło
Przewodniczący Przybyła oceniał, że wystąpienie na sesji przedstawiciela z Katowic w pewien sposób uspokoiło radnych i mieszkańców. – Nasza procedura nadal będzie się toczyła – poinformował. Chodzi więc o ustanowienie tzw. Alei Dębowej pomnikiem przyrody. Nawiązał do tego przewodniczący na początku sesji, na jednych z wcześniejszych obrad sygnalizował również, że wniosek w tej sprawie wpłynął do gminy od grupy mieszkańców tworzących Komitet Ochrony Alei Dębowej w Górkach Śląskich.
Na zakończenie tej części sesji radni upoważnili wójt do rozpoczęcia procedury. Anna Iskała, ma rozeznać, z czym będzie wiązała się decyzja utworzenia w sołectwie pomnika przyrody. – Trzeba rozpatrzyć za i przeciw. Na spokojnie i bez emocji podejść do tematu – podsumował Gerard Przybyła.
Dawid Machecki
Najnowsze komentarze