Na końcu Polski koniec świata
Wielka woda zatopiła maleńkie Owsiszcze
W Owsiszczach niemal każdy dom mógłby ubiegać się o tytuł najpiękniejszej zagrody województwa śląskiego. Okolica jest piękna, pagórkowata. Ludzie są serdeczni i otwarci, chętni do rozmowy. Jednak teraz wszyscy zaprzątnięci są tylko jedną myślą: jak to wszystko posprzątać? W ciągu dwóch dni wieś dwukrotnie została zalana wskutek gwałtownych opadów. – Tu nie ma co płakać, tu trzeba pracować – mówi Józef Lasak. O tym jak niewielka, licząca 750 mieszkańców wieś radzi sobie z tym wielkim problemem przeczytacie w reportażu Wojciecha Żołneczki i Pawła Okulowskiego.
Oberwania chmury dzień po dniu
„To był horror”. „Nawet w 1997 roku nie było tak źle”. „Najgorszy jest ten maras” – mówią mieszkańcy Owsiszcz w gminie Krzyżanowice. Miejscowość ucierpiała wskutek gwałtownych opadów deszczu 12 maja. Wspierani przez strażaków mieszkańcy przez kilkanaście godzin usuwali wodę i błoto z posesji, piwnic i garaży. Zmordowani, urobieni po łokcie, nie zdążyli odpocząć, gdy 13 maja po południu przyszła kolejna, jeszcze gorsza w skutkach ulewa. Namoknięta ziemia nie przyjęła tak wielkiej ilości wody. Woda wypełniła, a następnie przelała się przez zbiorniki retencyjne.
– Zbiorniki zadziałały prawidłowo. Przyjęły maksymalną ilość wody, ale potem wszystko przelało się górą – mówi Piotr Minkina, radny i sołtys Owsiszcz. Zmieszana z ziemią woda wdarła się do centrum miejscowości. – Tego nie da się opisać. Tutaj, za tymi domami, płynęła rzeka – relacjonuje Marek Margraf, mieszkaniec wsi.
– Byliśmy w Tworkowie na urodzinach mojej mamy. Sąsiedzi dzwonią, że nas zalewa. Jak przyjechaliśmy, to już nie było co ratować. Na podwórku mieliśmy 20 centymetrów wody, to samo w garażu – dodaje Krystian Stuchly.
– Niech pan popatrzy, tutaj wlewała się woda, to była taka siła, że poprzestawiała te skrzynki z kartoflami – mówi z kolei Józef Irzik. To przedstawiciel starszego pokolenia. – Mi jest 75 lat, ale takiego czegoś jeszcze nie przeżyłech – dodaje pan Józef.
Błoto jest wszędzie
Najgorsze jest błoto. Wszędzie go pełno. – W 1997 roku też nas zalało, ale wtedy to była tylko woda. Teraz wszędzie jest bagno – mówi Aleksander Gębski z Owsiszcz.
Trwa wielkie sprzątanie wsi. Jak to na Śląsku, porządek musi być. – Tu nie ma co płakać, tu trzeba pracować – mówi Józef Lasak. W porządkach pomagają mu zięć, jego ojciec i brat, a także żona i syn. – Szczęście, że udało nam się wyjechać autami i przeparkować je trochę wyżej, bo straty byłyby większe – dodaje pan Józef.
Mamy pracowitych ludzi i ofiarnych strażków.
W Owsiszczach nikt nie załamuje rąk. Nie tak tutaj załatwia się sprawy. Kto ma dom na wzniesieniu i uniknął zalania, pomaga tym, którym się nie poszczęściło.
– Woda rwała na wszystkie końce, ale mamy pracowitych ludzi i ofiarnych strażaków – dodaje pani Urszula Fas. Z pomocą rodziny udało jej się uratować dom przed zalaniem. – Braliśmy wszystko, co było pod ręką – worki z piaskiem, deski, folie – relacjonują krewni pani Urszuli.
Choć mieskańcy Owsiszcz są umęczeni pracą, uśmiechają się. Oni po prostu wiedzą, że wspólnymi siłami uporają się z każdą przeciwnością losu.
Wojciech Żołneczko, Paweł Okulowski
Najnowsze komentarze