środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Starosta Swoboda: nikt nie przypuszczał, że spływ wody nastąpi w aż tak szybkim tempie

18.05.2021 00:00 red.

Włodarza powiatu raciborskiego Grzegorza Swobodę poprosiliśmy o komentarz do zdarzeń, które miały miejsce na terenie ziemi raciborskiej 13 maja, gdy przeszła nad nią nawałnica. Ulewne deszcze doprowadziły do wielu zniszczeń i podtopień.

– Ogłosił pan alarm powodziowy dla powiatu. Skala opadów przeraziła wszystkich. Jak działają służby kryzysowe starosty?

– Sztab antykryzysowy działa od nadejścia nawałnic. W czwartek kontaktowaliśmy się zdalnie, za pośrednictwem środków łączności. W piątkowy ranek odbyłem odprawę ze służbami kryzysowymi. Usuwamy skutki nawałnic, działania są prowadzone na bieżąco. Koordynujemy je z władzami gminnymi, bo ważną rolę odgrywają wójtowie i burmistrzowie. Oni zabezpieczają działania na swoim terenie. To zostało przeprowadzone skutecznie. Szkody są, to tragedia ludzka te straty, to trzeba sobie powiedzieć uczciwie. Skali strat na polach nie jestem w stanie szacować, na to przyjdzie pora. Tych podtopień jest w powiecie bardzo dużo, ale teraz trzeba to wszystko, co naniosła woda z pól pousuwać i wrócić do normalności. Aktualnie czekamy na raport pogodowy, wiemy, że opady jeszcze nadejdą i na bieżąco koordynujemy ten temat ze służbami. Na razie alarm pozostawiam obowiązującym.

– Widział pan skalę zniszczeń na własne oczy. Jak pan skomentuje, to co zobaczył?

– Objechaliśmy w czwartek wszystkie podtopione miejsca w powiecie, ja w asyście moich służb kryzysowych. Nasz system zadziałał prawidłowo, dziękowałem wszystkim zaangażowanym na gorąco. OSP, PSP i policja koordynowali tę akcję bardzo sprawnie. Nikt nie przypuszczał, że spływ wody nastąpi w aż tak szybkim tempie. Mamy taki okres w rolnictwie, że na polach uprawnych nie miało tej wody jeszcze co zatrzymać, wyhamować. Choćby trawa rosnąca na łąkach, bo jej jeszcze nie ma. Wszystko to zadziało się w trybie szybkim. To trwało pół godziny i wszystko płynęło. Gmina Krzyżanowice, a także Borucin i Krzanowice oraz tereny gminy Kornowac. To właśnie są rejony gdzie w powiecie było najtrudniej jesli chodzi o skutki nawalnych deszczy.

– To chyba najlepszy moment aby skutecznie lobbować na szczeblach rządowych za środkami finansowymi na budowę nowych zbiorników retencyjnych w powiecie, które ochroniłyby tereny mieszkalne przed podtopieniami, a infrastrukturę drogową przed zniszczeniem.

– My ten temat poruszamy na tych szczeblach od lat, nawet bezpośrednio u samego ministra Gróbarczyka. Rok temu dotarliśmy do niego bezpośrednio z tą informacją. Rządowy koordynator służb kryzysowych na naszym terenie – dyrektor Szczeponek z urządu wojewody zna ten temat, omawiałem go z nim kilkakrotnie. Wciąż mamy nadzieję, że wskutek takich nawałnic, szybko pojawią się środki rządowe na takie projekty, bo widać, że są niezbędne. Tych szkód stale przybywa. Drogi powiatowe, wojewódzkie i krajówka są podmywane. My remontujemy te drogi za rekordowe środki w historii samorządu, ale to i tak niewystarczające nakłady względem potrzeb. Po takich nawałnicach potrzeby remontowe będą tylko wzrastać.

Rzecznik strażaków Roland Kotula: wszyscy dają z siebie wszystko

14 maja na terenie Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej odbył się briefing prasowy. Z mediami spotkał się dowódca drużyny ratowniczej brygadier Roland Kotula. Oto, o czym poinformował doświadczony strażak.

Działania straży zaczęły się 12 maja w godzinach wieczornych i trwają bez przerwy.

13 maja doszło do kolejnych deszczy, do kolejnych burz. Spowodowało to jeszcze większe straty, zniszczenia i utrudnienia. Do godz. 11.00 piątku 14 maja strażacy odnotowali 180 zdarzeń. 12 maja – 47 zdarzeń, 13 maja – 120 zdarzeń. Głównie na terenie gmin Krzyżanowice i Krzanowice oraz w gminie Kornowac.

W tych sołectwach zajmowano się wypompowywaniem wody z zalanych piwnic, udrażnianiem przepustów, usuwaniem błota naniesionego przez błoto opadowe na jezdni.

Miał miejsce wypadek. 13 maja starsza pani, schodząc do piwnicy, złamała nogę. Miała przy sobie telefon i wezwała pomoc. Strażacy wyciągnęli ją z wody, z zalanej piwnicy. 81-latka trafiła do szpitala. Ta poszkodowana to jedna za dużo, mamy nadzieję, że więcej wypadków nie będzie.

W nocy skończyliśmy działania w piwnicach, pozostały odcinki dróg do usunięcia błota. Na tym się skupiamy.

– Radio 90: jakie siły ruszyły do pomocy?

– Ponad 40 zastępów uczestniczyło w akcjach 12 maja; a 13 maja – 60. Aktualnie zaangażowanych jest kilkanaście. Nie chcemy alarmować całego potencjału ratowniczego w naszym powiecie i ściągać jednostki spoza niego, gdyż chcemy dostosować siły i środki do stanu zagrożenia. Żeby nie doszło do sytuacji, w której strażacy będą oczekiwać na obsłużenie zdarzenia. Ochotnicy z gmin, które najbardziej ucierpiały, są fizycznie wyczerpani. Staramy się dać im w miarę możliwości wypocząć. Zawodowi strażacy też odczuwają zmęczenie, ale oczekiwania wobec nich mogą być większe. Wszyscy dają z siebie wszystko.

– Nowiny: Jest pochmurno, co będzie, jak spadnie deszcz?

– Mogą wystąpić kolejne utrudnienia. Rowy są wypełnione mułem i nie przejmą wody, które spłyną do nich. Rolnicy dopiero obsiewają pola i nie ma jeszcze roślinności, która przetrzymałaby wodę i ziemię. Dlatego doszło do zamulenia rowów. Z jezdni można usunąć ten muł, ale z rowów – trzeba podjąć dodatkowe prace – żmudne i czasochłonne.

– Nowiny: Kiedy był ostatnio taki intensywny maj z nawalnymi deszczami?

– W 2010 roku była powódź także w maju. Powodzie nam jeszcze nie zagrażają. To intensywne opady deszczu powodują zniesienie tego błota i wody. Mieszkańcy podtopionych sołectw nie pamiętają, żeby tak duża ilość wody przepływała przez ich miejscowości.

– Radio 90: Czy doszło do zniszczeń infrastruktury drogowej, prywatnej?

– Są zniszczone drogi i chodniki. Nie są to odcinki kilometrowe, krótkie, po kilka, kilkanaście metrów. Ogrody przydomowe, tam są straty, ktoś się napracował nad otoczeniem domu i teraz jest tym wszystkim zasmucony. Samorządy obecnie szacują straty.

– Czego potrzeba teraz służbom ratowniczym?

– Żeby nie padało. Żeby natura dała nam szansę usunięcia tego co się stało, naprawienia szkód.

Błoto na parkiecie. Club Magic zalany

– Restauracja, klub, sala przyjęć. Wszystko jest zalane błotem. Straty będą sześciocyfrowe – mówi Marcin Schleiber, właściciel Clubu Magic.

Znana dyskoteka „Magic” ucierpiała wskutek nawałnicy, która 13 maja spustoszyła Krzyżanowice. Zmieszana z ziemią woda wdarła się do obiektu, zalewając restaurację, dyskotekę oraz salę przyjęć. – Prowadzę ten biznes od 10 lat, ale czegoś takiego jeszcze nie było. Najgorsze, że w przyszłym tygodniu może się to powtórzyć – powiedział nam – Marcin Schleiber, właściciel „Magica”.

– Piszemy z apelem do wszystkich osób, kto ma możliwość pomóc uratować nasz klub Magic po tym co się właśnie dzieje, jutro od rana kto tylko może, ma chęci i czas spotykamy się z samego rana pod Klubem i wspólnie ratujemy naszą muzyczną świątynie, woda wleciała do środka, im więcej osób tym lepiej, odwdzięczymy się! Zabierzcie obowiązkowo kalosze i jeśli ktoś ma to również łopaty. Dziękujemy z całego serca! – napisali właściciele „Magica” na Facebooku tuż po przejściu fatalnej w skutkach nawałnicy.

– Udało nam się obronić przed zalaniem po pierwszej ulewie (z 12 maja – red.), ale za drugim razem to było nie do powstrzymania – relacjonował rankiem 14 maja Patrick Schleiber, syn pana Marcina.

19-latek od rana pracował ze swoimi kolegami przy usuwaniu błota. Pomagali mu Artur Solich i Kacper Organiściak. – Przeczytałem wiadomość na Facebooku i stwierdziłem, że przyjdę, bo przecież trzeba pomagać – powiedział nam Artur Solich. Jego rodzinny dom nie ucierpiał wskutek ulewy, bo jest położony w innej części wsi, na wzniesieniu.

(żet)

  • Numer: 20 (1515)
  • Data wydania: 18.05.21
Czytaj e-gazetę