Prawnicze dysputy o północy. Radni Raciborza pokłócili się o skargę Wacławczyka
Nie kończy się spór między opozycyjnymi radnymi i wiceprezydentem Wacławczykiem związany z podejrzeniem go o skopiowanie opracowania o połączeniu Zamku z Muzeum. Zastępca Polowego złożył skargę do sądu na działanie radnych, a ci odpowiedzieli na nią. Wynajęli w tym celu prawnika, co wywołało kontrowersje.
Radny Jarosław Łęski (tzw. klub prezydencki) zdziwił się, gdy w porządku obrad marcowej sesji pojawiła się odpowiedź na skargę, którą wiceprezydent Raciborza Dawid Wacławczyk złożył na radę miasta. Tak pierwszy zastępca Dariusza Polowego zareagował na to, że rada zgłosiła w prokuraturze podejrzenie o dokonanie przezeń plagiatu. Łęski przyznał, że o odpowiedzi na skargę nic wcześniej nie wiedział. Zażądał informacji skąd się wzięła i kto wynajął prawnika, który ją napisał. – Nikt mnie nie pytał, czy chcę odpowiadać na tą skargę – nadmienił Łęski.
Presja czasu i podejrzeń
Na początek usłyszał wyjaśnienia mecenasa Grzegorza Słodkiewicza, którego wynajął prezydent Polowy, z polecenia przewodniczącego rady Mariana Czernera. Włodarz wyjaśnił, że trzeba było sięgnąć po usługi kogoś spoza magistratu, bo ze sprawy wyłączyła się obsługa prawna – kancelaria Ewy Pierzchały. Jako powód podano możliwy konflikt interesów. Jak wybrano G. Słodkiewicza do ochrony prawnej rady miasta? Dariusz Polowy spytał Mariana Czernera o kandydata do tej roli i ten podał mu namiary na mecenasa. Czerner sądził, że Polowy dokona wyboru spośród trzech ofert, ale okazało się, że nie miał innych wariantów. Czerner tłumaczył, że działał pod presją czasu (ustawowe terminy na przekazanie skargi do sądu, za pośrednictwem rady), a Polowy stwierdził, że nie chciał być posądzany o opóźnianie procedowania tej sprawy. Słuchając tych wyjaśnień Łęski tak skomentował sytuację: grupa radnych Niezależnych uchwaliła wpierw uchwałę o skierowaniu sprawy wiceprezydenta do prokuratury i teraz najęła sobie prawnika, żeby forsował ich stanowisko, a wszystko to za pieniądze podatników!
Niepoważna i nieodpowiedzialna
Konieczność sięgania przez urząd po prawnika z zewnątrz, podczas, gdy obowiązuje umowa na obsługę prawną kancelarii E. Pierzchały za ok. 10 tys. zł miesięcznie, uznała za „sprawę niedopuszczalną” radna Anna Szukalska. Przytoczyła kalendarium rozwoju sytuacji z udzieleniem odpowiedzi rady na skargę Wacławczyka. Wiceprezydent złożył ją 5 marca. Trzy dni później była u przewodniczącego rady, który poprosił prawników urzędu o konsultacje. Ci odpowiedzieli 15 marca, że wyłączają się ze sprawy. – Taka postawa jest niepoważna i nieodpowiedzialna. Czy kancelaria uważa, że radni mają sami przygotować taką odpowiedź? Jak? Dzieląc się pracą w grupach? – kpiącym tonem komentowała Szukalska. 19 marca doszło do rozmów prezydenta miasta z przewodniczącym rady na temat tej sprawy. Radna krytycznie oceniła upływ czasu jej towarzyszący.
Anna Szukalska chciała dowiedzieć się więcej na temat konfliktu interesów, który dostrzegli w sprawie prawnicy mecenas Pierzchały. Jej zdaniem, to ta kancelaria powinna wyznaczyć prawnika z zewnątrz i go opłacić. Zasugerowała prezydentowi Polowemu wystąpienie do prawników ze stosownym roszczeniem, bo rada miasta została w ten sposób pozbawiona obsługi prawnej, choć obowiązuje umowa z kancelarią.
Elementarna zasada uczciwości
Mec. Marek Harz wyjaśniał, że chodzi o ewentualność podejrzenia prawników o stronniczość w tej sprawie. Wynajęci przez prezydenta prawnicy mieliby odpowiadać na skargę jego zastępcy. – To mogłoby rodzić podejrzenia o brak lojalności względem prezydenta, a z drugiej strony takie same podejrzenia. Gmina, która wynajęła naszą kancelarię, byłaby atakowana przez nią. Zawsze istniałby taki dyskomfort, a radca musi być bezstronny – tłumaczył M. Harz. Szukalska spytała o pokrycie kosztów poniesionych przez Miasto na zewnętrznego prawnika. Mecenas oznajmił, że to regulacje ustawowe zmuszają kancelarię do zajęcia takiego stanowiska. – My nie możemy wykonać takiej usługi. Wynika to z elementarnej zasady uczciwości i do radnych i do prezydenta. Udzielenie innemu prawnikowi pełnomocnictwa byłoby nadal uwikłaniem nas w ten konflikt interesów, gdyż ten prawnik reprezentowałby wciąż nas – kontynuował tłumaczenie M. Harz. Dodał, że jeśli ktoś kieruje się w pracy uczciwością i chce się ogolić w spokoju przed lustrem to nie może robić czegoś takiego, co sugeruje radna Szukalska. Gdy ta spytała Harza, jak radni sami mieli przygotować odpowiedź na skargę, mecenas stwierdził, że nie odpowie, bo kancelaria wyłączyła się z konfliktu wewnętrznego swego klienta – raciborskiego samorządu.
Argumenty nie po myśli
Ponieważ dyskusja między Harzem a Szukalską wydawała się nie mieć końca, włączyła się doń radna Zuzanna Tomaszewska. Skrytykowała koleżankę z opozycji, że ta nie przyjmuje argumentów prawnika. – Radna nie słucha argumentów, bo nie są po jej myśli. To jest próba naginania prawdy – oceniła. Tomaszewskiej nie spodobały się prawnicze dysputy prowadzone o dwunastej w nocy (to była już 9 godzina obrad – przyp. red.).
O konflikcie interesów powiedział jeszcze radny Łęski, którego zdaniem wynajęty za wskazaniem M. Czernera mecenas Słodkiewicz może być nań narażony. Jako argument podał jego współpracę i znajomość z byłą radczynią prawną magistratu Martą Topór – Piórko. Prawnik oznajmił, że nie widzi w tym nic niewłaściwego. Anna Szukalska dodała, że Jarosław Łęski bawi się w prokuratora.
Święta sprawa
Swoje trzy grosze wtrącił do dyskusji jeszcze radny Piotr Klima. Od dawna głosi, że między władzą uchwałodawczą (rada) a wykonawczą (prezydent) jest konflikt. Za „niesmaczne i dziwne” uznał ataki Łęskiego i Tomaszewskiej na radną Szukalską, która jego zdaniem „broni świętej sprawy”. – Ona działa na rzecz całej rady – podkreślił. Klima powtórzył kolejny raz, że prawnicy przy Batorego bronią tylko tego, kto im płaci czyli samego prezydenta.
Anna Szukalska zawnioskowała do prezydenta miasta, żeby zmodyfikować umowę z kancelarią prawną i zapewnić odrębną obsługę urzędu i rady miasta.
(ma.w)
Czy radni skłamali?
Dawid Wacławczyk skarży się na radnych, którzy według niego skłamali na jego temat. Ci stwierdzili, że mógł złamać prawo autorskie, bo skopiował obszerne fragmenty opracowania o połączeniu Zamku i Muzeum. Wacławczyk podaje, że wskazał autora oryginału i opierał się na nim za jego zgodą, formułując własne rozważania. Wiceprezydent uważa, że uchwała, jaką podjęła rada może narazić go na utratę zaufania i dobrego imienia. Urzędnik wytknął radnym brak uzasadnienia do uchwały i przedstawienie jej projektu pod głosowanie bez kompletu załączników. Jako zarzut wobec rady przedstawił też sposób procedowania uchwały bez opiniowania jej przez komisje branżowe. – Radni nie posiadali pełnej wiedzy na temat tego nad czym głosują – argumentuje D. Wacławczyk.
Nieistotne naruszenie prawa
Radca prawny Grzegorz Słodkiewicz twierdzi, że skarżący nie ma legitymacji prawnej do zaskarżenia uchwały rady, bo samo jego przekonanie, że naruszono prawo nie wystarcza. Rada miasta to instytucja samorządowa i zajęła się przestępstwem ściganym z urzędu (art. 115 ustawy o prawie autorskim). – Rada miasta podejmując zaskarżoną uchwałę nie wskazała na fakt popełnienia przestępstwa, a jedynie na możliwość jego popełnienia – podkreślił mecenas. W kwestii braku uzasadnienia wskazał, że uchwała posiada załącznik – zawiadomienie do prokuratury, które wyjaśnia motywację jej wnioskodawców. Prawnik podał także, że radni znali sprawę wiceprezydenta od stycznia, gdy wysłano im dwa opracowania na temat połączenia Zamku z Muzeum, a radny Michał Szukalski porównał oba za pomocą multimediów, na posiedzeniu komisji gospodarki miejskiej. Ponadto na sesji odbyła się dyskusja na ten temat. Braki, które wykazuje w skardze Wacławczyk są zdaniem radcy nieistotnym naruszeniem prawa.
Najnowsze komentarze