Czytając Franciszka: Braterstwo
Ks. Łukasz Libowski przedstawia.
W harmonii ze wszystkimi
Jeszcze raz, ostatni już, chcę, szanowni państwo, sięgnąć w ramach niniejszych naszych codwutygodniowych rozważań do Franciszka, do jego ostatniej encykliki Fratelli tutti; a jeśli tak, to, uwzględniając dwa moje teksty powstałe w oparciu o rzeczony papieski dokument przedświąteczne, będziemy mogli mówić o Nowinowym tryptyku Franciszkowym – prawdę rzekłszy: tak właśnie, a więc jako tryptyk, rzecz zaraz u jej zarania wykoncypowałem. Tym razem skupmy się na wątku odnośnego pisma Ojca Świętego tytułowym, a zatem na braterstwie; a ponieważ z braterstwem kojarzy mi się taniec, załączam do tego felietonu zdjęcie rzeźby taniec przedstawiającej – rzeźby mniej zapewne znanej niż słynny Taniec Matisse’a. Nie będziemy jednak w tej odsłonie naszych rozmyślań Franciszkowych streszczać i wnikliwie analizować tekstu napisanego przez biskupa Rzymu, jak to po dwakroć czyniliśmy uprzednio. Lecz – tak się może wyrażę – papieską refleksję poświęconą rzeczywistości braterstwa, biorąc ją en bloc, opatrzymy tutaj komentarzem. Ów komentarz będzie, zaznaczmy zawczasu dla porządku, trzyelementowy.
Kwestia pierwsza – postawmy ją w postaci pytania: co rozumie papież przez pojęcie braterstwa? W początkowym fragmencie encykliki – a myślę, że do tego fragmentu wystarczy się nam tu najzupełniej ograniczyć, nie jestem zresztą, swoją drogą, pewien, czy gdziekolwiek indziej w owej encyklice da się znaleźć coś na ten temat lepszego, pełniejszego, bardziej wyczerpującego – Ojciec Święty używa następujących sformułowań, które traktować by można jako swoiste komplementarne względem siebie, korygujące się wzajem definicje czy raczej quasi-definicje braterstwa. Otóż braterstwo zdaniem Franciszka to życie „w harmonii ze wszystkimi”; to wielka miłość, pragnąca „objąć wszystkich”, miłość wykraczająca „poza granice geografii i przestrzeni”; to rozpoznanie, docenienie i miłowanie każdej osoby „niezależnie od bliskości fizycznej, niezależnie od miejsca na świecie, w którym się urodziła lub w którym mieszka”. W efekcie w mniemaniu biskupa rzymskiego ten praktykuje braterstwo, kto „tak kocha «swego brata będącego daleko od niego, jak gdyby był z nim»”; „kto godzi się zbliżyć do innych osób w ich własnym ruchu, nie po to, by utrzymać je w swoim, ale by pomóc im być bardziej sobą […]”. Postępował w ten sposób, sądzi Ojciec Święty, „Franciszek, który czuł się bratem słońca, morza i wiatru” i który „wiedział, że jest jeszcze bardziej zjednoczony z tymi, którzy tak samo żyją w ciele jak on”; który to Franciszek „wszędzie rozsiewał pokój i podążał u boku ubogich, opuszczonych, chorych, odrzuconych, ostatnich”. Stąd widzi papież w Biedaczynie, którego obrał patronem swojego pontyfikatu – a także chyba w miłosiernym Samarytaninie, o którym przypowieść w tekście nas interesującym dość skrupulatnie omawia – brata par excellence, brata-wzór, brata doskonałego.
Myśleć i tworzyć świat otwarty
Dwa. We Fratelli tutti papież, jak to on, niczym doświadczony lekarz, potrafi, kapitalnie znów nas w dziedzinie braterstwa diagnozuje. Pozwalając sobie na uogólnienie, możemy stwierdzić, iż Ojciec Święty jest zdania, że wspólnota, jaką na chwilę obecną jako ludzie, jako jedna wielka rodzina ludzka tworzymy, jeśli tylko celem, ku któremu wspólnota ta dąży, jest braterstwo, pozostawia wiele do życzenia: oj, daleko nam w opinii papieża do autentycznego, głębokiego braterstwa! I w całym rozdziale pierwszym zredagowanej przez siebie encykliki – rozdział ten nosi wymowny tytuł Mroki zamkniętego świata, tytuł będący literacko zakodowaną tezą, przy której biskup Rzymu obstaje – Franciszek wylicza przejmująco, niezmiernie błyskotliwie je uchwytując, kolejne zachodzące wśród nas, ludzi XXI-wiecznych, zjawiska, które w jego przekonaniu uzasadniają taką, jakby nie było, zgoła niewesołą o nas i braterstwie naszym konstatację.
Jako jedno z onych zjawisk wymienia papież, bardzo, sądzę, ciekawie, niezdolność – powiedzmy, by złożony, skomplikowany fenomen sprowadzić jakoś do jednego hasła – do autentycznego spotkania się z rzeczywistością. Pisze Ojciec Święty następująco – proszę pozwolić w tym miejscu na dłuższy cytat; dłuższy również i po to, aby zdołał się nam tutaj objawić geniusz Franciszkowy: „Prawdziwa mądrość zakłada spotkanie z rzeczywistością. Ale dzisiaj wszystko można wytworzyć, zamaskować, zmodyfikować. Sprawia to, że bezpośrednie spotkanie z ograniczeniami, jakie niesie rzeczywistość, jest nie do zniesienia. W konsekwencji uaktywnia się mechanizm «selekcji» i powstaje nawyk natychmiastowego oddzielania tego, co mi się podoba od tego, co mi się nie podoba, rzeczy pociągających od niewygodnych. Według tej samej logiki wybieramy osoby, z którymi postanawiamy żyć w świecie. Zatem ludzie lub sytuacje, które zraniły naszą wrażliwość lub były nieprzyjemne, są po prostu eliminowane w sieciach wirtualnych, poprzez budowanie wirtualnego kręgu, który izoluje nas od świata, w którym żyjemy. Usiąść i słuchać drugiego człowieka – zachowanie charakterystyczne dla spotkania między ludźmi – to wzór postawy otwartości tego, kto przezwycięża swój narcyzm i akceptuje drugiego, zwraca na niego uwagę i przyjmuje go do własnego kręgu. Ale «dzisiejszy świat jest przeważnie światem głuchym» […]. Kiedy brakuje ciszy i słuchania, gdy wszystko zamienia się w pośpieszne i niespokojne kliknięcia oraz SMS-y, zagrożona jest podstawowa struktura mądrej komunikacji międzyludzkiej. Tworzy się nowy styl życia, w którym buduje się to, co chce się mieć przed sobą, wyłączając wszystko to, czego nie da się kontrolować ani poznać powierzchownie i natychmiast. Ta dynamika, ze względu na swoją wewnętrzną logikę, uniemożliwia spokojną refleksję, która mogłaby doprowadzić nas do wspólnej mądrości. Możemy wspólnie szukać prawdy w dialogu, w cichej rozmowie lub w gorącej dyskusji. Jest to żmudny proces, składający się także z ciszy i cierpienia, zdolny do cierpliwego zebrania obszernego doświadczenia osób i narodów. Przytłaczający nawał informacji, który nas zalewa, nie oznacza większej mądrości. Nie wytwarza się jej przez niecierpliwe poszukiwania w Internecie, ani nie jest też sumą informacji, których wiarygodność nie jest zapewniona. W ten sposób nie dojrzewa się w spotkaniu z prawdą. Rozmowy w końcu obracają się tylko wokół najnowszych danych, są jedynie horyzontalne i ogólnikowe. Nie zwraca się natomiast dłuższej i przenikliwej uwagi na istotę życia, nie rozpoznaje się tego, co jest niezbędne do nadania sensu egzystencji. Tak więc wolność staje się iluzją, która jest nam sprzedawana i mylona ze swobodą nawigowania w sieci. Problem w tym, że drogą braterstwa, lokalną jak również uniwersalną, mogą podążać tylko osoby wolne, gotowe na prawdziwe spotkanie”.
Kończąc jednakże wymieniać „niektóre tendencje obecnego świata, które stają na przeszkodzie rozwojowi powszechnego braterstwa”, Franciszek zachęca do nadziei: „Podążajmy w nadziei”. Do nadziei, iż możliwe jest pośród nas lepsze, mniej wybrakowane urzeczywistnienie ideału braterstwa; wszak ono przecież już dziś, już teraz tu i ówdzie między nami dokonuje się i dzieje, wystarczy tylko otworzyć na nie oczy, wystarczy tylko chcieć je zauważyć. To urzeczywistnianie staje się wszędzie tam, gdzie świat – tyle wyłącznie sobie powiedzmy, myślę, że to jedno słowo charakterystyki w tym kontekście nam wystarczy – jest otwarty; toż rozdział trzeci Fratelli tutti zatytułowany został tak oto: Myśleć i tworzyć świat otwarty. Świat otwarty jest bowiem dla papieża tożsamy ze światem zjednoczonym, przenikniętym duchem braterstwa, braterstwem znaczony, w przeciwieństwie do świata zamkniętego, będącego zdaniem Franciszka światem rozbitym, światem nie-braterskim, nawet może anty-braterskim.
Globalnie i lokalnie
Wreszcie sprawa trzecia: braterstwo w perspektywach globalnej i lokalnej. Otóż papież – jak to przystało na głowę czy przywódcę, lidera organizacji, struktury obejmującej ludzi ze wszystkich zakątków ziemi – stara się w swoim podpisanym w roku ubiegłym dokumencie ogarnąć spojrzeniem swoim cały świat i ogół tego, co w nim się wydarza. Jeśli więc rozprawia o braterstwie, to przede wszystkim, co jak najbardziej zrozumiałe, ma on na pamięci tak braterstwo ogólnoludzkie, jak i problemy z tym właśnie braterstwem najszerzej pojętym związane. Niech słuszność tego oznajmienia potwierdzi stosowny, naturalnie, że przykładowy, wyjątek z Fratelli tutti: „Bardzo pragnę, abyśmy w tym czasie, w którym przyszło nam żyć, uznając godność każdej osoby ludzkiej, byli w stanie na nowo ożywić wśród wszystkich światowe pragnienie braterstwa. Wśród wszystkich: «Oto piękna tajemnica, aby marzyć i uczynić nasze życie piękną przygodą. Nikt nie może stawić czoła życiu w sposób odosobniony. […] Potrzebujemy wspólnoty, ażeby nas wspierała, pomogła nam, takiej, w której pomagamy sobie nawzajem patrzeć w przyszłość!». Snujmy marzenia jako jedna ludzkość, jako wędrowcy stworzeni z tego samego ludzkiego ciała, jako dzieci tej samej ziemi, która wszystkich nas gości, każdego z bogactwem jego wiary czy jego przekonań, każdego z jego własnym głosem, wszystkich jako braci!”.
Oczywiście, braterstwo na poziomie całego świata jest ze wszech miar ważne; i zadaniem doniosłym, wielkiej – być może największej – wagi pozostaje przezwyciężenie trudności, jakie realizację tego braterstwa utrudniają czy opóźniają. Acz jednocześnie nie mniej istotne zdaje się być braterstwo lokalne, a zatem braterstwo w rodzinie, w gronie najbliższych, wśród znajomych i przyjaciół, pośród współpracowników, pośród tych, z którymi na co dzień przychodzi nam, mili czytelnicy, żyć i obcować; naprawdę, znacznie więcej nas, drodzy moi, pędzących żywoty obok siebie, pędzących żywoty równoległe, łączy niż dzieli, choć – częściej chyba aniżeli rzadziej – jawi się nam to dokładnie odwrotnie: z tym, że niekoniecznie chcemy być na to wrażliwi, chcemy do tego dogrzebywać się i koło tego się biedzić – ot, bo tak łatwiej, bo nie potrzeba tak tyle, nie potrzeba tak wcale się wysilać. Od tego braterstwa wtórego rodzaju, uważam, wiele zależy: od tego, jak bardzo udaje się nam ideał tegoż braterstwa ucieleśniać, konkretyzować, zależy przecież jakość naszej egzystencji. A od tej jakości – między innymi od tej jakości – zależy znowuż chyba, czy będziemy ludźmi szczęśliwymi. Dlatego jeśli wolno mi cośkolwiek do naszego papieża Franciszka, takiego, jaki wyłania się przed nami z tekstu Fratelli tutti, dopowiedzieć, to dołożyć, dorzucić pragnę doń to właśnie, mianowicie pewien apel – gdyż, o ile się nie mylę, na kartach odnośnego pisma nie za wiele się o tym mówi: żeby mieć na względzie braterstwo zarazem globalne, jak i lokalne; żeby, starając się o budowanie braterstwa jednego, nie zaniedbywać budowania braterstwa drugiego.
Najnowsze komentarze