Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Decyzja zapadła! Szkoła w Brzeźnicy zamienia się w trzyklasową placówkę, przedszkole pozostaje

02.02.2021 00:00 red.

Blisko trzy godziny radni z Rudnika dyskutowali o przyszłości Zespołu Szkolno-Przedszkolnego z oddziałami integracyjnymi w Brzeźnicy. – Czy jesteście świadomi powagi sytuacji? Czy posiadacie rozum i serce? – apelowała do samorządowców jedna z matek, aby dać szkole jeszcze jedną szansę na jej uratowanie. Finalnie radni oraz władze gminy obrali kierunek, z którym najpewniej nie wszyscy będą w stanie się zgodzić.

Przypomnimy, urzędnicy przeanalizowali demografię gminy na przestrzeni kilku lat na podstawie obwodów szkolnych, z czego wyniknęło, że połowa dzieci kształci się poza obwodem brzeźnickiej placówki. Pod lupę wzięli także koszty, z jakimi musi mierzyć się gmina, jeśli chodzi o oświatę. Wyliczenia skłoniły do konkluzji: szkoła w Brzeźnicy kosztuje najwięcej.

W konsekwencji w gminie zaczęto podejmować działania mające na celu zniwelować koszty. Ze zmianami nie chcą zgodzić się z kolei rodzice dzieci i nauczyciele brzeźnickiej podstawówki. Bo wraz z uszczupleniem kosztów rysuje się przyszłość zmniejszenia oddziałów i rezygnacji z oddziałów integracyjnych. Co gorsza w wiosce obawiają się, że to, krok w kierunku likwidacji placówki w pełni w ciągu kilku lat.

Temat był dyskutowany na wspólnym posiedzeniu komisji w rudnickim urzędzie wspólnie z trzyosobową delegacją rodziców i dyrektor placówki Ewą Ryś. Tydzień później powrócono do problemu, spotykając się już w sali gimnastycznej miejscowego zespołu szkolno–przedszkolnego, gdzie w obradach mogła uczestniczyć szersza reprezentacja Brzeźnicy – nauczycieli oraz rodziców.

Nie wyrzucać uczniów

Dyrektor Ewa Ryś wyjaśniła, że kontaktowała się z Towarzystwem Oświatowym w Gamowie, aby podobnie jak wcześniej placówki w Gamowie i Szonowicach, ta w Brzeźnicy stała się szkołą społeczną, co miałoby być ratunkiem dla jej miejsca pracy. – Na dzień dzisiejszy nie są zainteresowani wchłonięciem naszej placówki pod swoje skrzydła – przedstawiła pani dyrektor podjęte rozmowy w tym kierunku. Dodała, że wśród argumentów, jakie pojawiły się ze strony Towarzystwa, wymienia się zbyt małą liczbę uczniów uczęszczających do szkoły (kształcą się tam 22 osoby).

Dzień przed komisją nauczyciele placówki spotkali się z urzędnikami gminy, przedstawiając pewne elementy, które w efekcie mają przyczynić się do oszczędności. Jak wyjaśniała Ewa Ryś, chodzi o redukcję godzin nauczycieli, przechodzenie tym samym w części na wolontariat (mniej o 73 godziny), rezygnację z dodatków motywacyjnych oraz płatnych zastępstw. Po obliczeniach nauczycieli wyszło, że szkoła zaoszczędzi rocznie w ten sposób 286 tys. złotych, które pozostałyby w gminnej kasie. Pracownicy wnioskują natomiast o pozostawienie klas integracyjnych.

Ewa Ryś, zwróciła ponadto uwagę, że w przyszłym roku szkolnym w placówce byłoby sześcioro uczniów z orzeczeniami o niepełnosprawności, co ogółem stanowiłoby 27 proc. uczęszczających do szkoły. To z kolei wiązałoby się z większą subwencją, która trafiałaby do gminnej kasy z rządowych środków. – Nie wiem, czy te dzieciaki warto całkowicie wyrzucić i nie dać im możliwości uczęszczania do tej szkoły – mówiła dyrektor. Należy w tym miejscu jednak wspomnieć, że w gminie odpierają ten argument, mówiąc, że bez względu na charakter placówki – czy będzie z oddziałami integracyjnymi, czy bez takich oddziałów, nadal możliwe będzie uczęszczanie do niej dzieci posiadających orzeczenie z Poradni Psychologiczno–Pedagogicznej. Choć wraz ze zmianą charakteru, w chwili, kiedy ta nie będzie już integracyjną, gmina nie będzie otrzymywała wyższej dotacji. Jednakże w samorządzie mówi się o cięciach związanych z ograniczeniem edukacji w placówce do klas 1–3 i rezygnacji z oddziałów integracyjnych, zachowując przedszkole, w takiej, jakiej jest formie. Jak wyliczał podczas pierwszej komisji wicewójt Tomasz Kruppa, te zmiany miałyby przynieść oszczędności w kwocie około 384 tys. 355 zł. W 2020 r. samorząd z gminnej kasy wydatkował w kierunku Brzeźnicy 511 tys. zł 103 zł, co łącznie stanowiło praktycznie drugie tyle w przypadku dwóch pozostałych placówek w gminie (w Grzegorzowicach i Rudniku).

Dodatkowe straty

W ocenie jednej z nauczycielek kadra placówki, chcąc ratować ją przed likwidacją, przygotowała szereg oszczędności. Takiej woli, jak stwierdziła, nie widziała podczas ostatniego spotkania z władzami gminy. – Nie było wspólnego dialogu – skwitowała. Później odniósł się do tego zarzutu wójt Piotr Rybka, mówiąc, że aby odnieść się do tych pomysłów, gmina potrzebowała czasu na zapoznanie się z danymi i zweryfikowania ich ze swojej strony.

Nauczycielka nadmieniła, że oprócz oszczędności, o których wspominała dyrektor Ryś, mowa o reaktywacji stowarzyszenia, które dawniej tam funkcjonowało przez wiele lat. Pomóc by miało w prowadzeniu świetlicy, która miałaby stać się środowiskową, w efekcie odciążając gminę od dodatkowych kosztów, jednak zapewniając dzieciom możliwość pozostawania w niej. To miałoby zachęcać innych rodziców, nie tylko z terenu gminy, do posyłania swoich pociech do brzeźnickiej placówki, gdzie ich dzieci mogłyby dłużej przebywać (to dotychczas miało być problemem, dlaczego połowa mieszkańców obwodu nie wysyłała swoich dzieci do miejscowej szkoły). Dalej nauczycielka wyjaśniła, że oprócz pracy w placówce, współpracuje również z mniejszością niemiecką, gdzie ma kontakt z seniorami. Likwidacja szkoły wiąże się z tym, że odejdzie całkowicie z gminy, co – jak wskazała – w konsekwencji odbije się również na najstarszych mieszkańcach gminy.

Tylko deklaracje

Radna Edyta Reichel, pytała, czy pracownicy szkoły rozmawiali z rodzicami młodszych klas, czy zamierzają pozostawiać swoje pociechy przez cały cykl kształcenia w placówce. Bo jak przypominała, dotychczas był problem, że po 3 klasie część dzieci kierowano do innych szkół. Dyrektor Ewa Ryś odpowiadała, że kwestia zamykania szkoły w Brzeźnicy pojawia się co jakiś czas (radny Artur Osak, wskazywał, że ostatni raz taki temat pojawiał się pięć–sześć lat temu). W konsekwencji, jak wyjaśniła, rodzice, odczuwając niepewność, nie wysyłają tam swoich dzieci, bo nie wiedzą, czy ukończą w tej szkole edukację. A to wiąże się z liczebnością klas. Z tą opinią później zgadzał się rodzic.

W odpowiedzi na pytanie radnej jedna z nauczycielek mówiła, że ze strony rodziców pojawia się deklaracja, ale jak faktycznie się stanie, tego nie wiadomo. – Rodzice nie są żadną umową zobowiązani – podkreślała.

Gdzie jest dobro dziecka?

Jeden z rodziców wskazywał, że z ich strony, ale i nauczycieli widzi chęć, aby placówka nadal funkcjonowała. Ze strony gminy już nie. Poruszył temat remontów, których gmina nie przeprowadziła w obiekcie. Mówił o promocji szkoły, zauważając, że mimo chęci ze strony pracowników szkoły, notki prasowe nadsyłane do urzędu, nie ukazują się w gminnej gazecie. Nawiązał także do pandemii koronawirusa, podkreślając, że coraz więcej dzieci ma problemy psychiczne związane z obecną sytuacją, więc tym bardziej ta szkoła powinna istnieć. – Gdzie tu jest dobro dziecka? – pytał.

Inna matka odczytała natomiast apel do radnych: – Proszę zapytać naszych dzieci, gdzie chcą chodzić do szkoły. Nasze dzieci mają rozum i serce, czują się w ZSP bezpiecznie i rozwijają się; podobnie jak róża, która na początek ma pączek, a później się rozwija. Efekty przychodzą z czasem, to nie jest takie szybkie. Kochani radni, decydujecie o losie naszych dzieci w dobie pandemii. Czy jesteście świadomi powagi sytuacji? Czy posiadacie rozum i serce? Czy nasze dzieci to sztuka, liczba, cyferka? Czy państwo będąc dziećmi, mogliście chodzić do szkoły blisko domu? Czy wywożono was i trzymano np. powyżej osiem godzin, poza domem rodzinnym, poza społecznością? Każde dziecko jest delikatne do lat około 10, co jest udowodnione przez psychologów i pedagogów. A starsze dzieci będąc w szkole licznej, niestety znęcają się, wysługują słabszymi dziećmi. Ilu nauczycieli pilnuje takich uczniów na przerwach, świetlicach? Czy wszystko jest dopilnowane w 100 procentach? Niech państwo sobie uzmysłowią, że jak w młodych latach dziecko nie otrzyma pomocy, to na starość, proszę być pewnym, że państwo nie otrzymają szklanki wody.

Na tym zakończono pierwszą część komisji, wypraszając z niej rodziców i nauczycieli. Ci jednak oczekiwali na zmianę decyzji. W efekcie zdecydowano, że mogą jednak w obradach uczestniczyć.

Prawie 90 tys. zł mniej

Gabriela Seidel, inspektor ds. oświaty, kultury i sportu, wyliczyła z kolei, ile minimalnie musiałaby liczyć placówka uczniów z niepełnosprawnościami, aby koszty jej utrzymania się w miarę bilansowały. – Nigdy nie jest tak, że szkoła zarabia na siebie, dokładanie z gminy jest większe, bądź mniejsze – wskazała, zgadzając się ze słowami, które wcześniej padły ze strony nauczycieli. Urzędniczka obliczyła, że jeżeli w każdym oddziale byłoby dwoje uczniów z niepełnosprawnościami, to subwencja ze strony państwa wynosiłaby 960 tys. złotych, co ratowałoby potrzeby finansowe placówki, choć wraz ze zwiększającą się liczbą uczniów, szkoła musiałaby zatrudnić więcej nauczycieli, co generowałoby dodatkowe koszty. Jeśli zaś takich uczniów w każdym oddziale byłoby po trzech, to subwencji byłoby ponad 1 mln zł.

Urzędniczka odniosła się również do obliczeń nauczycielek, które wcześniej wskazały, że są w stanie rocznie zaoszczędzić 286 tys. złotych. Z danych urzędu wynika, że jeśli zaoszczędzono by w tych punktach, o których wspomniały przedmówczynie, oszczędności wyniosłyby mniej, bo 200 tys. złotych.

Dalej urzędniczka mówiła o zagrożeniach w chwili, kiedy radni opowiedzą się za dalszym funkcjonowaniem placówki, o jakie prosili nauczycielki i rodzice. Wskazała na niepewność wysyłania przedszkolaków do podstawówki, a także na zabieranie uczniów po 3 klasie podstawowej do innych szkół, co pokazuje wcześniejsza praktyka rodziców. Ponadto zauważała, że przejście w części nauczycieli na wolontariat jest niepewne, bo nie ma pewności, czy z czasem jakiś nauczyciel się z tego nie wyłamie, a za nim pójdą kolejni. Radny Stefan Absalon poruszał także kwestię tej formy pracy, podkreślając, że nie ma ku temu przepisów zezwalających na taką praktykę. Gabriela Seidel kontynuując, wyjaśniała również, że jeżeli mowa o zmniejszeniu etatów, to dyrektor placówki musi przedstawić swoim pracownikom ograniczenia zatrudnienia. – Zgodzą się, wszystko okej. Jeśli się nie zgodzą, to albo zwolnienie, niekoniecznie nauczyciel musi się zgodzić, bo do 30 dni może złożyć wniosek o przejście w stan nieczynny. Wtedy przez 6 miesięcy mimo wszystko płacimy pensję – podała urzędniczka.

Gabriela Seidel wskazała, że gmina nie ma prawnie możliwości zaprzestania edukacji w klasach powyżej trzeciej. Odniosła się także do propozycji nauczycieli, którzy chcą zrezygnować z dodatków motywacyjnych, co prawnie jest niemożliwe. Te muszą być wypłacane, choć w najmniejszej kwocie. Jeśli zaś chodzi o reaktywację stowarzyszenia i przejęcia przez tę organizację części godzin w świetlicy, to najpierw – jak podkreślała urzędniczka – trzeba sprawdzić to, czy pozwalają na to przepisy prawa, aby zajęcia w takiej formie mogły być świadczone.

Problem w ocenie gminy, pojawia się także w chwili, kiedy do szkoły dołączają dzieci, szczególnie ci z niepełnosprawnością, po 30 września, bo wówczas nie ma na nie subwencji z ministerstwa (to problem, który pojawił się w tym roku szkolnym w placówce). W efekcie gmina ponosi koszty na edukację takiego ucznia, ale nie otrzymuje zwrotu.

Gabriela Seidel wyjaśniła również, że zmiany w oświacie nie dotykają tylko jednej szkoły, ale całej sieci w gminie. Jak podała, w innych placówkach zmniejszane są godziny nauczycieli do minimum.

Przewodniczący na rozdrożu

W toku dalszej dyskusji urzędnicy, radni, nauczyciele i rodzice ścierali się na różne argumenty. Dało się zauważyć, że przewodniczący rady Ireneusz Jaśkowski (a zarazem radny Brzeźnicy) stoi na rozdrożu. Z jednej strony zauważa problemy finansowe gminy, z drugiej zaś problemy wskazywane przez nauczycieli i rodziców. Stwierdził, że jeżeli radni zdecydują się na ograniczenie edukacji w placówce do klas 1–3, to w kolejnych latach, może dojść do całkowitej likwidacji. Argumentował swoje zdanie tym, że jeszcze więcej rodziców nie będzie chciało wysyłać swoich dzieci do tej szkoły, bo nie będzie tam perspektywy dłuższej edukacji. – To system naczyń połączonych. Jeżeli jedno się psuje, to następne zacznie padać – skwitował. Stwierdził, że może warto temat odłożyć na później i dać placówce jeszcze jedną szansę na próbę jej reanimacji.

Nie ma uchwały, nie ma likwidacji

Wójt Piotr Rybka przypomniał, że gmina nie mówi o likwidacji szkoły, stąd też w porządku sesji rady gminy (odbyła się dzień po komisji) nie pojawiła się stosowna uchwała. Bo – jak wyjaśniał wójt – byłaby przedstawiona radnym w sytuacji, kiedy brzeźnicka podstawówka miała zostać zlikwidowana całkowicie. Wskazał również, że inne zmiany, np. wprowadzenie edukacji tylko od klas 1–3, nie wymaga zgody radnych w formie uchwały. – Czyli mogę powiedzieć mojej córce, że szkoła zostaje? Bo ona płacze w domu – nie dowierzała jedna z matek.

Wśród pomysłów na uratowanie szkoły, był też taki, aby placówka stała się filią innej szkoły, np. grzegorzowickiej. To pomysł radnego Gerarda Panka, który później podjęła również radna Helga Sekuła. Ze wstępnego rozeznania urzędników wynikało jednak, że jest to niemożliwe. Przewodniczący Jaśkowski poprosił urzędników o rozeznanie tej kwestii.

Kierunek radnych

Po kolejnej przerwie, a wcześniej wyproszeniu z obrad nauczycieli i rodziców, radni zadecydowali o stanowisku komisji. Pod głosowanie tajne poddano trzy warianty reorganizacji szkoły: pozostawienie przedszkola i klas I–III bez oddziałów integracyjnych, pozostawienie przedszkola i klas I–III z oddziałami integracyjnymi lub pozostawienie obecnej sytuacji bez zmian. Siedmioro radnych, czyli większość opowiedziała się za wariantem pierwszym. Tym samym radni zawnioskowali do wójta o podjęcie działań, aby szkoła w Brzeźnicy od września 2021 r., funkcjonowała jako placówka z przedszkolem i klasami I–III bez oddziałów integracyjnych.

Dawid Machecki


Piotr Rybka, wójt gminy Rudnik. Jaką przyszłość rysuje gmina?

Z prośbą o komentarz w tym temacie zwróciliśmy się do wójta Piotra Rybki. Pytaliśmy, jaką przyszłość gmina rysuje tej szkole. Wójt wyjaśnił, że decyzja jest taka sama, jaką podjęli radni. Mowa więc o pozostawieniu przedszkola i klas I–III bez oddziałów integracyjnych od września 2021 r. – Zobaczymy, jak się to wszystko poukłada, miejmy nadzieję, że rodzice, nauczyciele i pracownicy zrozumieją problem, jaki jest – powiedział wójt. Włodarz dodał, że wszyscy pracownicy administracji zachowają zatrudnienie. Sytuacja wygląda inaczej jeśli chodzi o nauczycieli. – Będziemy szukać rozwiązań, aby zatrudnić tych nauczycieli w naszych innych placówkach, ale nie mogę zagwarantować, że miejsca się znajdą – mówi wójt. Wyjaśnia, że w szkole zatrudnionych jest obecnie 14 nauczycieli, przy czym pełnych etatów jest mniej. – Część etatów zostaje, jednak najprawdopodobniej mówimy o utrzymaniu 5–6 z nich – słyszymy od Piotra Rybki. Wójt stwierdza, że gmina chce, aby placówka nadal funkcjonowała, ale musi również patrzeć na ponoszone wydatki oświatowe.

Piotr Rybka zwraca również uwagę na przyszłość brzeźnickiej placówki w kolejnych latach. Mówi, że aby mogła funkcjonować, muszą być do niej wysyłane dzieci. – Jeżeli mieszkańcy obwodu (brzeźnickiego – składającego się z sołectw Brzeźnica i Ligota Książęca – przyp. red.), będą wysyłali dzieci do tej szkoły, to wtedy jest szansa, żeby te klasy 1–3 mogły istnieć. Jeżeli jednak te klasy będą liczyły po 1–2 dzieci, to niestety w tym momencie nie widzę świetlanej przyszłości. Musimy sobie powiedzieć prawdę, jeżeli w danym roku mamy w tym obwodzie osiem urodzeń, a troje z tych dzieci jest wysyłanych do tej szkoły, to jest to dla nas sygnał. Teraz pozostaje wszystko w rękach rodziców – powiedział w rozmowie z nami Piotr Rybka, wójt gminy Rudnik.

  • Numer: 5 (1500)
  • Data wydania: 02.02.21
Czytaj e-gazetę