Χρόνος, Καιρός i sztuka chwil chwytania
Ks. Łukasz Libowski przedstawia.
Fenomen czasu w dwóch aspektach
Rozpoczynamy nowy rok – dodajmy, że kalendarzowy, bo tych rozmaitych „roków” mamy trochę. Proponuję tedy niedługą refleksję o czasie; nie jednakowoż o czasie jako takim, ale o określonej koncepcji czasu, o określonym czasu rozumieniu: o rozumieniu czasu – zrazu tak rzecz ujmijmy, a wkrótce wszystko się wyjaśni – chronologicznym i kajrologicznym. Będzie to refleksja bogaciej niż zwykle ilustrowana, jako że dołączam do niej – co za z mojej strony hojność, proszę Państwa! – całe dwa ikonograficzne materiały.
Otóż Grecy starożytni fenomen czasu, ów fenomen, w którym wszyscy jesteśmy zanurzeni, którego bezwzględnie wszyscy – my, ludzie – doświadczamy, ujmowali na dwa sposoby, w czym – między innymi, oczywiście – przejawiała się wielka ich mądrość i czego w związku z tym – powiedzmy to tekstem otwartym – możemy się od nich uczyć. Postrzegali antyczni Hellenowi fenomen czasu w dwóch jego aspektach, mając w swoim panteonie dwóch bogów czasu, Chronosa (gr. Χρόνος [czyt. Chrónos], łac. Chronus; por. pol. słowa: „chronologia”, „chronometr”, „chroniczność”, „synchronia”, „diachronia”, „kronika”) – utoż–samianego niekiedy z Kronosem (gr. Κρόνος [czyt. Krónos], łac. Saturnus), najmłodszym synem Uranosa i Gai, jednym z tytanów, bogiem rolnictwa – i Kajrosa (gr. Καιρός [czyt. Kaj–rós], łac. Caerus; por. pol. termin „kairologia”).
Jak uczy mitologia grecka, pierwszy z tych bogów, Chronos, wraz z innymi prabogami, czyli bogami, którzy istnieć zaczęli w pierwszej kolejności, kiedy świat był jeszcze w swoich pierwocinach, wyłonił się z Chaosu. Jego małżonką była również przynależąca do grona pierworodnych Ananke, bogini konieczności. Wespół z Ananke najpierw podzielił był Chronos rzeczywistość na ziemią, morze oraz niebo, a potem baczył, aby czas płynął w tej rzeczywistości swoim tempem, co znaczy miarowo, równo i nieubłaganie. Wyobrażali sobie Grecy Chronosa z jednej strony jako męża brodatego, a więc – by już nie rzec, że starego – dojrzałego, dostojnego i majestatycznego, z drugiej zaś strony jako młodzieńca w kwiecie wieku, krzepkiego i silnego, zawsze jednakowoż jako otoczonego zodiakalnymi znakami i dzierżącego w swoim ręku nieodzowny swój atrybut, klepsydrę.
Chronos uosabiał doświadczenie czasu jednostajnie pulsującego i przemijającego: czasu, którego upływ rejestruje w naszej dobie tykający i co kwadrans, co półgodziny czy co całą tylko godzinę bijący bądź melodie swe wygrywający zegar, coraz rzadziej, jak mi się zdaje, w mieszkaniach i domach naszych stojący czy wiszący.
Dlaczego twoja głowa jest łysa?
Kajrosa – przy nim zatrzymajmy się, Czytelnicy mili, nieco dłużej – przedstawiali sobie z kolei nasi pradawni przodkowie z południowego krańca Półwyspu Bałkańskiego jako będącego najmłodszym synem gromowładnego Zeusa, pierwszego pośród bóstw, kawalera – proszę obejrzeć w tym momencie fresk de’Rossiego. Od Pauzaniasza Periegety, geografa żyjącego w II w. n.e., z jego Wędrówek po Helladzie, w których opisał, co zobaczył był podczas swoich podróży po współczesnej sobie Grecji, wiemy, iż ołtarz poświęcony Kajrosowi ze słynnym, później zaginionym brązowym posągiem tegoż boga znajdował się tuż koło wejścia na stadion w Olimpii, obok ołtarza dedykowanego Hermesowi Enagoniosowi, tj. Przewodnikowi Igrzysk – tak, Hermes patronował nie tylko kupcom i złodziejom, ale także igrzyskom olimpijskim. Rzeczony posąg Kajrosa był dziełem rzeźbiarza Lizypa z Sykionu, genialnego i pracowitego brązownika – zaczynał prawdopodobnie jako kowal – który żył w latach 370 – 320 przed Chr.
O tym, jak wyglądał Kajros stworzony przez Lizypa, możemy dowiedzieć się z wyrytego później na postumencie, na którym rzeźba ta była ustawiona, epigramu pióra Posejdipposa z Pelli, autora żyjącego od r. 310 do 240 p.n.e. Utwór ten ma charakter fantastyczny, ponieważ pomyślany został jako dialog między oglądającym posąg a posągiem: oglądający zadaje posągowi kolejne pytania, na które posąg odpowiada. Brzmi opusculum owo jak następuje: „– Kto był rzeźbiarzem i skąd pochodził? – Człowiek z Sykionu. – Jak miał na imię? – Lizyp. – A kim ty jesteś? – Czasem, który wszystkim włada. – Dlaczego stoisz tylko na koniuszkach palców? – Ponieważ zawsze biegam. – A dlaczego masz parę skrzydeł przy swoich stopach? – Jako że wraz z wiatrem latam. – A dlaczego trzymasz w prawej ręce brzytwę? – Na znak dla ludzi, że jestem ostrzejszy niż jakakolwiek ostra krawędź. – A dlaczego na twarz opadają ci włosy? – Żeby ten, kto mnie spotyka, mógł mnie złapać za grzywkę. – A dlaczego, na miłość boską, twoja głowa jest z tyłu łysa? – Ponieważ nikt, kogo raz prześcignąłem na moich skrzydlatych stopach, choć tego gorąco pragnie, nie zdoła mnie już pochwycić od tyłu. – Dlaczego artysta cię stworzył? – Stworzył mnie i ustawił na postumencie jako lekcję, mając na względzie ciebie, nieznajomy” (tłum. z ang. wł.).
Chociaż zaproponowana przez Posejdipposa alegoryczna interpretacja olimpijskiej rzeźby Kajrosa nie zgadzała się z tym, co zamierzał Lizyp, rzeźbę tę sporządzając – wszak sądzi się, iż pragnął Lizyp wyłącznie uwiecznić w brązie powabną męską sylwetkę atletyczną – przyjęła się ona właściwie chyba powszechnie. W IV w. po Chr. grecki sofista i retor Kallistratos w Ekfrazach, niewielkim zbiorku, w którym zawarł opisy czternastu rzeźb sławnych twórców antycznych, ciągle trwał jeszcze przy tym, co Posejdippos zaproponował w swoim „podpisie” Lizypowego Kajrosa. Toż czytamy tam: „Powiedział nam, że skrzydła przy jego stopach oznaczają jego szybkość i to, że niesiony porami roku, toczy się przez całą wieczność; a odnośnie do swojego młodzieńczego piękna, że piękno zawsze jest stosowne i że Kajros jest jedynym twórcą piękna oraz że to, czego piękno zwiędło, nie ma udziału w naturze Kajrosa; wyjaśnił również, iż kędzior opadający na jego czoło wskazuje, że chociaż łatwo go złapać, gdy się zbliża, to jednak kiedy już przejdzie, przemija także moment odpowiedniego działania, a także że jeśli zaniedba się Kajrosa, to nie można go już potem odzyskać” (tłum. z ang. wł.; ks. Michałowi Buraczewskiemu dziękuję w tym miejscu za translatorskie konsultacje).
Podsumujmy: Kajros – niekiedy przedstawiany także w postaci kobiecej, w postaci dziewczęcia jędrnego a nadobnego: proszę spojrzeć na fresk Mantegni – stanowił zatem dla starych Greków personifikację, jak to się mówi w literaturze, pomyślnej sposobności, subtelnej, efemerycznej okazji, chwili, która otwiera jakieś nowe, często niezwykłe, niespodziewane możliwości i która, jeśli nie zostanie w porę rozpoznana, schwytana i spożytkowana, odchodzi, przepada, ginie, zostaje zaprzepaszczona.
Ruszajmy do dzieła
Dwaj owi przedchrześcijańscy bogowie, Chronos i Kajros, uświadamiają nam, szanowni noworoczni moi Państwo, dwie sprawy. Po pierwsze, że żyjemy zanurzeni w rzeczywistości tajemniczej i potężnej, jaką stanowi czas, ów rządca wszechwładny, przemożny, bezlitosny, nieprzebłagalny i niemiłosierny, który niewzruszenie przez życie ciągle naprzód nas wiedzie i prowadzi i który ze wszystkimi i ze wszystkim jedna nas na ostatek i godzi. Po wtóre, Chronos i Kajros uprzytamniają nam, że takich zanurzonych w czasie nieustannie mijającym nawiedza nas rzeczywistość równie co czas tajemnicza, ale – dla odmiany – ulotna znowuż i krótka, bardzo krótka, efemeryczna, lekka, zwiewna, która oto jest i już zaraz znika, w żadnym wypadku nie powracając, w żadnym razie nie przytrafiając się już raz kolejny, tj. że co rusz nawiedza nas wraz z czasem upływających szansa, błogosławieństwo czy zrządzenie losu, szczęśliwy, jak mówimy, zbieg okoliczności.
Co więcej, Chronos i Kajros dają nam niejako w podarku – teraz, kiedy rozpoczynamy nową rundę gry zwanej człowiekiem, teraz, kiedy napoczynamy nowe okrążenie w biegu naszego żywota – ważną lekcję. Uczą nas mianowicie, żeby egzystować uważnie, dbając o to, by żadna chwila – tak ją tu sobie nazwijmy – kajrologiczna – swoją drogą: czyż w perspektywie tak pogańskiej, jak chrześcijańskiej nie każda chwila będzie kajrologiczna? – nie uszła naszej uwadze, by nam nie umknęła, by nas nie ominęła przez nas niezauważona. Ba, uczą nas Chronos i Kajros, abyśmy wszystkie chwile okazyjne, chwile łaskawie składające nam w darze nowe możliwości pochwytywali i skwapliwie z nich korzystali. Uczą nas dwaj owi bogowie sztuki chwil chwytania; w trudnej sztuce chwil chwytania każą nam oni niestrudzenie i wytrwale się ćwiczyć – dla dobra naszego, dla naszego szczęścia i na nasz pożytek. Dlatego, szanowni Państwo, śmiało ruszajmy do dzieła i chwytajmy, łapmy chwile!
Jak najwięcej – a raczej: samych jeno – chwil złapanych, wykorzystanych i użytych Państwu i – nieskromnie, a jakże! – samemu sobie w roku 2021 winszuję i życzę.
Najnowsze komentarze