środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Na Gamowskiej potrzebują lekarzy. Z ginekologii odszedł szef oddziału

30.06.2020 00:00 red

Goszcząca na posiedzeniu powiatowej komisji zdrowia zastępczyni dyrektora lecznicy omówiła sytuację kadrową w szpitalu zakaźnym, która komplikuje się wskutek działalności jednostki w formie jednoimiennej.

Elżbieta Wielgos – Karpińska powiedziała radnym na początek, że pilna potrzeba dotyczy pozyskania neonatologów oraz pediatrów. Radna Elżbieta Biskup, który w komisji zdrowia zadaje najwięcej pytań i przejęła rolę szczególnie zainteresowanej sytuacją w szpitalu, po swojej koleżance z szeregów raciborskiej prawicy – Katarzyny Dutkiewicz, dociekała jak wygląda sytuacja z personelem pielęgniarskim. Z informacji, jakich udzieliła Wielgos – Karpińska wynika, że z pielęgniarek, które pracowały w Raciborzu na umowach–zleceniu, żadna nie zdecydowała się pozostać w lecznicy jednoprofilowej – zakaźnej. Takich umów było 36. W walce z koronawirusem sytuacja zmienia się dynamicznie, bo dochodzi do pojedynczych zakażeń wśród personelu i wówczas trzeba poddać kwarantannie osoby, z którymi stykał się chory.

600 zł za godzinę

Jak ciężko jest przekonać medyka do pracy na Gamowskiej widać po stawkach obowiązujących na Śląsku. Od 350 do 600 zł za godzinę pracy lekarza specjalisty to aktualne dane. Ponadto lekarz z rejonu Katowic musi dojechać do Raciborza, a dojazd potrafi zająć mu 2,5 godziny w jedną stronę. – Staram się bardzo pozyskać: okulistów, pediatrów, chirurgów. Nie zawsze jest tak, że ten co nasz, to akurat najlepszy pracownik, bo co najmniej równie dobrych żeśmy zatrudnili w miejsce tych, co od nas odeszli. Okulistykę mamy na poziomie katowickim. Rozwijaliśmy ortopedię, przed koronawirusem mieliśmy jeden z lepszych oddziałów leczących urazy kręgosłupa. Dzięki naszym lekarzom pacjenci dziś chodzą. Ginekologia notowała porody w liczbie powyżej 1000 rocznie – opowiadała E. Wielgos – Karpińska radnym powiatowym. Najtrudniej o nowych pediatrów, bo deficyt na rynku jest taki, że nawet 600 zł za godzinę nie jest w stanie kogoś skusić do pracy w Raciborzu. Tymczasem w jednoimiennym szpitalu

zakaźnym potrzebny jest także psychiatra, bo i takich pacjentów z zakażeniem covid–19 przysłano na Gamowska. Wicedyrektor przyznała, że lecznica korzysta z dochodzącego specjalisty, z którym konsultowane jest dawkowanie leków. Musi się to dokonywać w obecnej formie, bo żaden z lekarzy, z jakimi rozmawiano nie chciał przyjść do szpitala zakaźnego. Byłoby to równoznaczne z zaniechaniem obecnej praktyki gdzie indziej.

Zabiegowcy mają najtrudniej

Zastępczyni dyrektora Ryszarda Rudnika przekazała radnym powiatu jak ciężką pracę wykonuje obecnie personel szpitalny. – Zadania są znacznie obciążające psychicznie. Najbardziej spośród kadry lekarskiej cierpią zabiegowcy. Sytuacja z covidem–19 oderwała ich od znanych im realiów. Zwykle z pacjentem mają do czynienia przez 3 doby, a teraz chory jest w szpitalu przez 3 tygodnie. W trakcie tak długiej hospitalizacji pojawiają się są różne problemy, także natury psychologicznej – stwierdziła Wielgos – Karpińska.

Kto chce odejść?

Pani wicedyrektor twierdzi, że „nie ma nawału” wypowiedzeń umów o pracę. Wspomniała radnym o dwóch pielęgniarkach, które chcą odejść „bo są wypalone”. – Rozumiem je – przyznała. Jak rozwinęła, sytuacja na oddziałach bywa trudna wskutek nagłych konieczności wysyłania personelu na kwarantanny, bo u kogoś stwierdzono zakażenie, lub podejrzenie zakażenia. – Jedna pielęgniarka nie może iść do strefy brudnej pracować przez 12 godzin, bo nie wytrzyma tego fizycznie. Muszą być 4 pielęgniarki na oddziale, bo sytuacje w strefie zakażonej są różne – nadmieniła E. Wielgos – Karpińska.

Co z rekompensatami z NFZ?

NFZ zalecił pracownikom, którzy utracili wpływy z dodatkowego zatrudnienia poza szpitalem by wykazał o jakie kwoty chodzi. Część tych pieniędzy ma trafić do medyków w formie rekompensat. Gdy wicedyrektorka mówiła to tym we wtorek 23 czerwca wypłat jeszcze na Gamowskiej nie było. Trwały rozliczenia ze śląskim NFZ. Okazało się, że wypełnione przez personel wnioski zawierały wady i wymagały poprawek. Na 300 takich dokumentów tylko połowa była sporządzona prawidłowo. Jak zapowiedział księgowy Paweł Knop pieniądze będą wypłacane w transzach. Wpierw należność otrzymają ci pracownicy, co dobrze napisali wnioski. NFZ nie zgodził się też na przygotowane (po konsultacji z prawnikiem) przez szpital oświadczenia, tylko nakazał użycia druków funduszowych. – Dlatego ten proces trwa. Część dostanie pieniądze wcześnie, co innych zmotywuje żeby poprawili błędy – dodał P. Knop. Jak powiedzieli przedstawiciele szpitala Racibórz nie odstaje tu od innych śląskich placówek, bo i te jeszcze nie wypłacały w ubiegłym tygodniu rekompensat z NFZ.

Związki tak chciały

W kwestii premiowania personelu wicedyrektora podkreśliła, że zasady zostały ustalone ze związkowcami. Ci nie chcieli dzielić zatrudnionych na zasadzie czy walczą bezpośrednio z covidem czy nie. – Część osób nie ma kontaktu z pacjentem covidowym, ale wykonuje niezbędne czynności, np. zbiera wywiad od pacjenta. Tego się nie da rozdzielić, bo pracujemy zespołowo. Dlatego premia trafia do wszystkich zatrudnionych, ale z podziałem na kwoty (od 1 do 4 tys. zł). – Płacimy tyle, na ile nas było stać. Co do premii na następny miesiąc, to trudno powiedzieć – przyznała wicedyrektorka.

Trudna przyszłość

Zarządzająca szpitalem podzieliła się z radnymi swoimi obserwacjami na temat szans rychłego przekształcenia raciborskiej lecznicy do postaci sprzed koronawirusa. Ma porównanie z placówką z Łańcuta, która ten proces przechodzi. Tam szpital działa w oparciu o zabudowę pawilonową, gdzie można część poświęcić na daną specjalizację. Dzięki temu można równocześnie prowadzić normalną działalność. Jeden budynek jest strefą czystą, inny – brudną. – Dlatego proponowaliśmy wojewodzie, żeby przekształcić szpital w Cieszynie, a nie nasz – przypomniała rozmowy w Katowicach z połowy marca. Wielgos – Karpińska przyznała, że na razie z planami stopniowego powrotu Gamowskiej dyrekcja utknęła w Sanepidzie. Szefowie lecznicy widzą, jak ciężko jest z kadrą. Żeby lekarze mogli przejść do pracy w poradni specjalistycznej, trzeba ich „odkowidować” – muszą mieć dwukrotnie przeprowadzone

testy z wynikiem ujemnym, co wydłuża czas bez pracy takiego specjalisty, a potrzeby wciąż rosną. Dyrektorka powiedziała, że trudno jest wznowić pracę poradni reumatologicznej, bo prowadzący ją doktor Ciechanowski nie pracuje. Podobnie ciężko z uruchomieniem ma poradnia neurologiczna, bo specjaliści są potrzebni do walki z covidem. Na oddziel jest stale po 18–19 pacjentów.

Kapitanowie odeszli

Przewodniczącego rady Adama Wajdę interesowało czy lekarze, którzy rozstali się z Gamowska po utworzeniu szpitala zakaźnego jeszcze wrócą do Raciborza, skoro dziś pracują już gdzie indziej. Lekarka przyznał, że początkowo większość kadry liczyła, że „przezimuje” czas pandemii na L4, bo spodziewano się, że pandemia potrwa miesiąc, a najdłużej do lipca. – Wygląda na to że jest inaczej. Część pielęgniarek wróciła z L4 i lekarze też wrócą. Szpital jest ich podstawowym, zwykle jedynym miejscem zatrudnienia – zaznaczyła. Dodała, że z medyków co się zwolnili, to były ich przemyślane decyzje. – Niektóre były zaskoczeniem, że ze statku pierwsi schodzą kapitanowie – przyznała Wielgos – Karpińska, wymieniając nazwiska szefów oddziałów ginekologii i zakaźnego (Kujawski, Olszok). Za pocieszające pani doktor uznała, że rezydentów z Raciborza można wykorzystywać bez względu na dziedzinę w jakiej się szkolą, bo z pracy w szpitalu zakaźnym mają zaliczony staż do specjalizacji.

Autobus był pustawy

Starościnę Ewę Lewandowską ciekawiło czy może wznowić działalność poradnia pulmonologiczna? Pani wicedyrektor powiedziała, że to poradnia od chorób zakaźnych i tam prawdopodobieństwo zakażenia jest największe, więc nie spodziewa się tu szybkiego powrotu tych porad. Jako pozytyw określiła działalność poradni chorób sutka, gdzie wykonuje się badania i proces leczenia jest zachowany. Wrócili onkolodzy z Gliwic, organizowane są konsylia onkologiczne. W zakresie diagnostyki szpital zawarł umowy z Eurodentem oraz firmą W. Ostrowicza, dzięki czemu istnieje dostęp do mammografu i rezonansu. Radnego Artura Wierzbickiego także ciekawiło czy zmniejsza się ilość personelu pielęgniarskiego na oddziałach. Jak wyjaśniła pani wicedyrektor stan ten zależy od liczby pacjentów i stopnia ciężkości ich stanów. Wiele zależy od nagłych zakażeń. „Dodatnia pielęgniarka” to sytuacja która automatycznie wyłącza trzy inne na każdym dyżurze i nagle siedem idzie do kwarantanny. Radny spytał się o autobus z pielęgniarkami, jaki miał przysłać wojewoda. – Tyle personelu ile było, tyle jest. Autobus „przyjechał” z 15 pielęgniarkami. Ostatecznie zostało z nich 6, resztę wojewoda wycofał. Wnioskujemy o kolejnych medyków, o pomoc jakąkolwiek, ale ta pomoc jest bardzo mierna. Niemoc tu jest. Gdy do konsultanta wojewódzkiego dzwonimy, to słyszymy: będziemy interweniować. Są rozmowy z dyrektorem NFZ, słyszymy: jutro. Ale to jutro to są dwa tygodnie. Niestety świetnie nie jest jeśli chodzi o pomoc z zewnątrz – podsumowała doświadczona pani chirurg.

Mariusz Weidner


Za dużo w administracji?

Wśród pytań od radnych pojawiła się kwestia poziomu zatrudnienia w administracji. Tu odpowiadał główny księgowy szpitala Paweł Knop. – Analizowałem inne szpitale pod kątem liczby osób zatrudnionych w tej grupie. W szpitalu kędzierzyńskim jest to 48 osób, a w Wodzisławiu Śląskim 55 osób. Widać, że nie mamy pod tym względem przerostu zatrudnienia, to jest minimalny poziom do zaakceptowania. Trzeba zwrócić uwagę, że w tej chwili administracja ma dużo więcej obowiązków, bo jest znacznie więcej rozliczeń niż przed rokiem – podał księgowy.

  • Numer: 26 (1469)
  • Data wydania: 30.06.20
Czytaj e-gazetę