Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Uśmiech to recepta na wszystko

09.06.2020 00:00 red

Gdy uśmiechnięta blondynka przejeżdża ulicami Raciborza, ludzie machają jej na powitanie. Niektórzy widzą tylko babę za kierownicą, ale pasażerowie, których od 10 lat wozi na dializy wiedzą, że pani Dorota, w zależności od potrzeb, zaserwuje im dawkę zdrowego humoru, albo razem z nimi pomilczy.

Znajomi pani Doroty mówią, że byle co jej nie złamie. Ona sama przyznaje, że przeszła w życiu kilka sytuacji, które ustawiły jej priorytety na przyszłość. Teraz wie, że najważniejsze jest zdrowie i rodzina. – Bywałam w złym stanie, ale zawsze z tego wychodziłam. Teraz wiem, że zawsze jakoś będzie, więc nie narzekam, tylko dostosowuję się do sytuacji. Trzeba mieć w sobie dużo empatii, by zrozumieć cierpienie drugiego człowieka. Po wielu latach obcowania z chorymi i niepełnosprawnymi potrafię już wyczuć kiedy potrzebują spokoju, a kiedy pozytywnej energii – mówi Dorota Klimek.

Motoryzacja nigdy nie była jej pasją, ale gdy mąż Darek założył firmę transportową, z czasem zaczęła mu pomagać. Początki nie były jednak łatwe. – Mieszkamy w Raciborzu na Ostrogu. Firma zaczęła działać w marcu, a w lipcu przyszła powódź. Mieliśmy wtedy jeden autokar, którym mąż był w trasie, ale zalało nam dom. Na dodatek 15 lipca urodziłam córeczkę, więc potrzebowaliśmy pomocy innych. Na szczęście mamy przyjaciół, na których zawsze możemy liczyć. Wtedy to był taki łańcuch ludzi dobrej woli. Teraz to działa na zasadach wzajemności. Ja pomagam komuś, ktoś inny pomaga mnie. To normalna, a nie jakaś wyjątkowa sytuacja. Nikt nie oczekuje wdzięczności, bo jeśli mogę coś dla kogoś zrobić, to czemu miałabym odmówić? – tłumaczy pani Dorota.

Gdy półtora roku temu zmarł nagle jej mąż, życie musiała sobie poukładać na nowo. – Zostałam w firmie sama i co tu dużo mówić, było to dla mnie ogromne wyzwanie, bo nie miałam pojęcia o sprzęcie. Gdyby nie moi kierowcy, na których pomoc i solidność mogę liczyć, musiałabym zamknąć działalność. Mam do nich pełne zaufanie. Nie zawiedli mnie wtedy i nie zawiedli podczas pandemii. Żaden nie odmówił pracy z chorymi i wyjazdów do szpitali. Mówię o nich często „moi chłopcy” i wiem, że się za to na mnie nie obrażą. Trzon załogi tworzą Krzysztof Czerwiński, Tadeusz Rogala i Mariusz Łątkowski, którzy jeżdżą od samego początku. Potem doszli Zdzisław Czerwiński i Henryk Kusak. Nawet przez chwilę nie zastanawialiśmy się nad tym czy warto ryzykować. To nasza praca, ale mamy też poczucie, że nie można zostawić ludzi w potrzebie. Działamy cały czas, choć warunki tej działalności diametralnie się zmieniły – podsumowuje pani Klimek.

Odkąd szpital w Raciborzu przemianowano na zakaźny, przestała w nim działać stacja dializ, do której codziennie firma pani Doroty dowoziła pacjentów z powiatu raciborskiego, wodzisławskiego i głubczyckiego. Teraz pięćdziesięciu pacjentów trafia na dializy do szpitali w Siemianowicach Śląskich, gdzie dziesięciu jest hospitalizowanych stacjonarnie, i Rudy Śląskiej. – Ze względu na epidemię przestrzegamy reżimu sanitarnego. Każdy pasażer przed wejściem do autobusu ma mierzoną temperaturę, dezynfekuje ręce i zakłada maseczkę. Ponieważ połowa miejsc w samochodzie musi być pusta, podróżnych dzielimy na dwie grupy. W praktyce wygląda to tak, że małym busem objeżdżamy domy pacjentów, które znajdują się nie tylko w powiecie raciborskim, ale również wodzisławskim i głubczyckim. Stamtąd dowozimy ich do Raciborza, gdzie trafiają do dużych autobusów. W poniedziałki, środy i piątki zawozimy pacjentów do szpitala w Siemianowicach Śląskich, a we wtorki, czwartki i soboty do Rudy Śląskiej. Ci, którzy nie mieszczą się w dużym busie, trzy razy w tygodniu dowożę do Siemianowic małym. Na miejscu kierowca czeka około czterech godzin, by przywieźć ich z powrotem do Raciborza. Tu przesiadają się do małych busów i są rozwożeni do domu. Trwa to cały dzień, nieraz do 23.00 w nocy, więc chorzy są naprawdę wyczerpani. Mnie czeka jeszcze końcowa dezynfekcja samochodów, nim następnego ranka wyruszą w trasę – opowiada pani Klimek.

Ci, których stan zdrowia wymusił pozostanie w szpitalu w Siemianowicach, mogą liczyć na dostarczane przez panią Dorotę paczki od rodzin. – W szpitalach nie ma teraz możliwości odwiedzin, a dla wielu bliskich dostarczenie potrzebnych rzeczy to cała wyprawa, bo my potrzebujemy na pokonanie tej trasy w obie strony około trzech godzin. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym komuś odmówić takiej pomocy. To normalne i ludzkie, że tak postępujemy. Szpital to nie dom, ale może go przypomnieć pachnąca nim piżama, albo trochę jedzenia przygotowanego przez bliskich. Mamy też pacjenta, który jest pensjonariuszem DPS-u. Wozimy paczki wszystkim, którzy ich potrzebują. Dla tych chorych ludzi to jest teraz bezcenne, a z naszej strony to żadne bohaterstwo. Po prostu tak trzeba postępować – podsumowuje Dorota Klimek.

Do tej pory zdarzyło się dwóch dializowany pacjentów, którzy zachorowali na koronawirusa. Cała zmiana, która jeździła z nimi w autokarze musiała przejść kwarantannę. – Na szczęście kierowca nie musiał jej przechodzić, bo jest odizolowany od pasażerów, więc nie ma z nimi bezpośredniego kontaktu. Do autobusu wchodzi się teraz drugim wejściem, a nie tym obok kierowcy. Wozimy też ze sobą dodatkowy stopień, który ułatwia osobom starszym dostanie się do pojazdu. Nasi pacjenci muszą się czuć bezpiecznie i muszą być dostarczeni do szpitali na konkretną godzinę. To dla nas priorytet – mówi pani Dorota, która przed epidemią zajmowała się też transportem niepełnosprawnych uczniów Zespołu Szkół Specjalnych w Raciborzu, a Towarzystwo Przyjaciół Dzieci przyznało jej mężowi medal „Przyjaciel Dziecka”. – Nikt się na nas nigdy nie skarżył, a dla mnie najważniejsze są takie drobne gesty, gdy jadę ulicą, a ktoś do mnie macha i uśmiecha się. Nie pamiętam tych wszystkich uczniów, ani wszystkich pacjentów i ich rodzin, ale oni mnie poznają i to jest bardzo miłe. Kocham swoją pracę, bo kontakt z innymi daje mi dużo przyjemności. Czasy nie są ciekawe, ale można w nich spotkać ciekawych ludzi. Trzeba tylko brać życie na wesoło i pamiętać o tym, że zwykły uśmiech jest receptą na wszystko – podsumowuje pani Dorota.

Katarzyna Gruchot

  • Numer: 23 (1466)
  • Data wydania: 09.06.20
Czytaj e-gazetę