Górnicy na ten hejt nie zasłużyli
– mówi Adam Gawęda, poseł Zjednoczonej Prawicy, były wiceminister aktywów państwowych odpowiedzialny za górnictwo w rozmowie z Nowinami Wodzisławskimi.
– Jako wiceminister zapewniał pan, powołując się na analizę Głównego Instytutu Górnictwa, że „w środowisku górniczym ryzyko związane z przeniesieniem infekcji koronawirusa jest podobne jak w pozostałych zakładach przemysłowych”. Tymczasem kilka tygodni później to właśnie kopalnie stały się ogniskami koronawirusa.
– Mówiąc wprost, to prawda, jednak dla pełniejszego oglądu potrzebnych jest kilka słów wyjaśnień. Generalnie wszędzie ryzyko zakażenia jest podobne. W przypadku każdego zakładu przemysłowego należy dokonać szczegółowych analiz miejsc o najwyższym zagrożeniu i tak też było w przypadku górnictwa, gdzie miejsc o podwyższonym ryzyku przenoszenia wirusa jest wiele. Przecież załogi kopalń zanim rozpoczynają swoją zasadniczą część pracy na dole korzystają z miejsc wspólnych, czyli łaźni, lampowni, urządzeń transportu pionowego – szybów oraz kolejek. Pamiętajmy, że z taką sytuacją nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Uczymy się zachowań i wprowadzamy odpowiednie zasady. Główny Instytut Górnictwa, a także czołowi eksperci zajęli się tym tematem praktycznie natychmiast, by dobrze przygotować załogi kopalń oraz poszczególne kopalnie na ten trudny czas pandemii. Zarządziłem powołanie specjalnego zespołu do spraw zagrożeń przy udziale Wyższego Urzędu Górniczego oraz wszystkich szefów spółek i instytucji okołogórniczych, gdzie wypracowaliśmy ramy i szczegółowe wytyczne dla kopalń. To przyniosło efekty, przecież wtedy, kiedy zarządzałem górnictwem ani do jednego przypadku zakażenia nie doszło, a w mediach krytykowany byłem za zbyt rygorystyczne wprowadzone zasady. W niektórych pojawiła się wzmianka, że pomysł skoszarowania dla części załogi odpowiadającej za bezpieczeństwo kopalń jest zbyt rygorystyczny.
– Jednak później koronawirus w kopalniach się pojawił i zaczął szybko rozprzestrzeniać.
Czy wprowadzone procedury okazały się niewystarczające czy były źle realizowane?
– Procedury profilaktyczne w spółkach zostały wdrożone już na początku marca, kiedy w Polsce pojawiały się pierwsze przypadki zachorowań. 16 marca, w początkowym stadium rozwoju epidemii odbyłem szereg rozmów z zarządami spółek górniczych, dyrektorami i kierownictwem kopalń, przedstawicielami Wyższego Urzędu Górniczego, Głównego Instytutu Górnictwa i instytucji naukowych sektora górniczego. Dokonałem szczegółowego przeglądu procedur wdrożonych w kopalniach. W każdej spółce został powołany sztab kryzysowy, którego zadaniem było bieżące reagowanie na zmieniającą się sytuację. W WUG-u został powołany nadzwyczajny zespół do spraw zagrożeń w podziemnych zakładach górniczych w związku z przeciwdziałaniem COVID-19. Efektem były m.in. zmiany w organizacji pracy w kopalniach, wprowadzenie pomiarów temperatury pracownikom przychodzącym do pracy. Przyjęliśmy generalną zasadę, by załogi poszczególnych brygad i zmian nie „kontaktowały” się bezpośrednio ze sobą. Procedury powrotów po przerwie urlopowej były również konkretne.
– Mówi pan wciąż o sytuacji sprzed 6-8 tygodni. Dziś mamy już ponad 2 tysiące zakażonych górników…
– Trudno mi się odnieść do dzisiejszej sytuacji. Wtedy, kiedy odpowiadałem za górnictwo, codziennie otrzymywałem raporty i natychmiast reagowaliśmy na pojawiające się nowe zagrożenia. Uważam, że były adekwatne i bezpieczne. Nie chcę dokonywać oceny obecnego stanu, bo nie posiadam pełnej wiedzy, jednak gdzieś mogło dojść do „rozluźnienia” wprowadzonych zasad, bo fala zakażeń jest zbyt duża, mogły do tego przyczynić się też inne okoliczności, na które nie mają wpływu przyjęte zasady w kopalniach, przykładem mogą być święta i spotkania ze znajomymi. Czasami odbierałem sygnały, że w firmach zewnętrznych, współpracujących z kopalniami nie są stosowane rygorystyczne zasady, w tym przypadku również zareagowałem, wszyscy pracownicy przechodzą badania. Przed takimi sytuacjami zawsze przestrzegałem swoich współpracowników.
– A nie uważa pan, że można było zrobić jeszcze więcej, aby uniknąć masowej transmisji koronawirusa na kopalniach?
– Zawsze można tak powiedzieć, myśmy robili bardzo wiele. Miejmy jednak świadomość, że na poszczególnych zakładach górniczych pracuje po kilka tysięcy pracowników, a więc ryzyka związane z przenoszeniem koronawirusa są duże. Dochodzące informacje z całego świata codziennie wskazują na kolejne fale zakażeń, szczególnie tam, gdzie są duże skupiska ludzi. Nie było dnia bez podejmowania kolejnych działań, co ważne, akceptowanych przez górników poszczególnych kopalń. Otrzymywałem też smsy, telefony czy e-maile z konkretnymi informacjami czy propozycjami, co wskazywało na ogromną odpowiedzialność i troskę górników. Zresztą do dzisiaj tak jest, bo górnicy wiedzą, że jestem jednym z nich. Daje mi to poczucie dużej odpowiedzialności, bo przecież bardzo ważny mandat posła otrzymałem również z ich wsparcia. Nie potrafię zrozumieć tak zmasowanej i zajadłej fali krytyki wobec górnictwa i górników. Nie zgadzam się z tymi opiniami i solidarnie stoję po ich stronie, bo górnicy na ten hejt nie zasłużyli. Do dnia mojego odwołania zarówno ja, jak i podległe mi spółki zrobiliśmy maksymalnie dużo, by przygotować górnictwo na rozwój epidemii, a jednocześnie zapewnić dalsze funkcjonowanie kopalń, a co za tym idzie ochronę miejsc pracy.
– Po pana odwołaniu, przez półtora miesiąca nie powołano nikogo na pana miejsce, a minister Jacek Sasin zajmował się głównie organizacją wyborów. Nie uważa pan, że to mogło przyczynić się do obecnej trudnej sytuacji w górnictwie?
– Pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi. Oczywistym jest – biorąc pod uwagę narastającą od kilku lat niechęć europejskich urzędników do górnictwa, wprowadzone restrykcje klimatyczno-energetyczne, problemy w odbiorze węgla przez elektrownie zawodowe, a od kilku miesięcy pandemię – że branża górnicza jest jedną z najtrudniejszych i wymaga ogromnego poświęcenia i zaangażowania. Planowałem włączyć w proces zmian systemowych w polskim górnictwie świetnie rozwinięte otoczenie w postaci instytutów naukowo-badawczych, jednak covid-19 zmienił praktycznie wszystko.
– Został pan odwołany 27 marca, a funkcję urzędnika odpowiedzialnego za górnictwo obsadzono dopiero 11 maja i to tylko w randze pełnomocnika, a nie wiceministra. Czy te fakty świadczą, że górnictwo przestało być ważne dla polskiego rządu?
– Górnictwo nie przestanie być ważne dla rządu Zjednoczonej Prawicy. Będzie się zmieniało, przy moim dużym zaangażowaniu i to oczywiste. Moim zdaniem najważniejsze dla całej branży są kontynuacja procesów naprawczych w poszczególnych spółkach, utworzenie kopalń zespolonych, przyspieszenie procesów likwidacyjnych części nieprodukcyjnych, gdzie doszło do wyczerpania złoża oraz rozwój programu rewitalizacji z nowymi gałęziami gospodarki. Ostatnim etapem tego procesu powinna być konsolidacja spółek górniczych wraz z dostosowaniem produkcji węgla do potrzeb polskiej energetyki, ciepłownictwa oraz odbiorców indywidualnych. To w skrócie, nie wchodząc w szczegóły, jedyny rozsądny kierunek. Obrazowo rzecz ujmując nie powinniśmy „chorej” części spółek łączyć ze „zdrową”, bo w efekcie moglibyśmy doprowadzić do niewydolności całego systemu, czego zawsze należy się obawiać.
– Co pan powie na pojawiające się w mediach komentarze, że obecne kłopoty polskiego górnictwa, dodatkowo wzmocnione przez pandemię, będą wykorzystane przez rząd do zamykania kopalń?
– W mediach pojawiają się różne informacje. Nie zawsze mają pokrycie w faktach. Dzisiejsza sytuacja związana z koronawirusem nie może być powodem takich decyzji. Działania w tej sprawie trzeba podjąć w dwóch sferach. Pierwsza, dotyczy konsekwencji wynikających z kryzysu wywołanego pandemią. A druga odnosi się do funkcjonowania górnictwa w czasie wychodzenia z kryzysu i obejmuje proces transformacji surowcowo-energetycznej. W tej chwili walczymy o to, aby przetrwać pandemię i możliwie dobrze przygotować strategię dla górnictwa. Dzisiejsza sytuacja wymaga podjęcia działań ratunkowych – i to rząd realizuje. Te działania dotyczą ograniczenia wydobycia – przy utrzymaniu potencjału wydobywczego. Pozwolą one na bieżące funkcjonowanie kopalń, których pracy nie można zatrzymać jedną decyzją. Kiedy pełniłem funkcję sekretarza stanu, pełnomocnika rządu do spraw restrukturyzacji górnictwa, przygotowaliśmy plan dalszych działań naprawczych i jestem przekonany, że w sposób odpowiedzialny będzie on kontynuowany.
Rozmawiał Arkadiusz Gruchot
Wywiad został przeprowadzony 17 maja br.
Najnowsze komentarze