Kto i kiedy alarmował, uszkodzona droga i zaginione zgłoszenia czyli odpryski afery na Płoni
W poprzednich numerach „Nowin Raciborskich” opublikowaliśmy trzy artykuły dotyczące tzw. afery na Płoni. Traktowały one o nielegalnym odprowadzaniu ścieków i zanieczyszczeniu Odry, a także możliwej eksploatacji złoża kruszywa naturalnego bez koncesji. Sygnalizowaliśmy, że ta skomplikowana sprawa ma swoje wątki poboczne, które również wymagają wyjaśnienia. Dotyczą one reakcji urzędów na sygnały mieszkańców Płoni w kwestii tego, co działo się na terenie osadników po dawnej cukrowni oraz negatywnego wpływu, jaki ta działalność miała wywierać na stan ulicy Mieszka I Raciborskiego. Trzeci wątek poboczny to los „zaginionych” zgłoszeń tej sprawy na policję.
Kto i kiedy alarmował?
Choć pierwszy sygnał o podejrzeniu wydobywania na Płoni kruszywa bez koncesji wpłynął do Starostwa Powiatowego w Raciborzu już rok temu, trzeba było dwunastu miesięcy, artykułów w prasie oraz kolejnych alarmów ze strony mieszkańców, aby przedstawiciele starostwa skontaktowali się z Okręgowym Urzędem Górniczym.
Krótka piłka
W kwietniu 2019 r. radny powiatowy Paweł Płonka wystosował interpelację, w której wskazywał na podejrzany ruch samochodów ciężarowych w dzielnicy. Radny poprosił również o ustalenie, czy w tym miejscu nie dochodzi do wydobycia piasku i żwiru bez koncesji. W odpowiedzi starosta poinformował go, że nie udzielił koncesji na eksploatację tamtejszego złoża kruszywa naturalnego, a osoba posiadająca uzasadnione podejrzenie co do zaistnienia takiego procederu, powinna zawiadomić o tym policję lub prokuraturę. Można powiedzieć, że na tej odpowiedzi sprawa się skończyła, bo ani radny nie wykonał kolejnego kroku, tj. nie zgłosił sprawy na policję lub do prokuratury, ani też nikt ze starostwa nie pofatygował się, aby zweryfikować informacje podane przez radnego. Wyładowane kruszywem ciężarówki kursowały w najlepsze przez cały następny rok.
Coś drgnęło
14 kwietnia 2020 r. do Starostwa Powiatowego w Raciborzu wpłynęło kolejne zgłoszenie tej sprawy. Pochodziło od chcącego zachować anonimowość mieszkańca Płoni (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). W tym samym miesiącu opublikowaliśmy artykuły o wycieku rdzawej wody do Odry oraz kolejne dotyczące tego, co działo się na Płoni. Zaczęliśmy prowadzić korespondencję ze Starostwem Powiatowym w Raciborzu. Otrzymaliśmy informację, że koncesji na wydobycie kopalin w tym rejonie nie udzielono. Zalecono nam kontakt z Okręgowym Urzędem Górniczym oraz Wyższym Urzędem Górniczym. Ta odpowiedź wprawiła nas w zdumienie. Wszak jeśli do starostwa docierają sygnały o działaniach, które potencjalnie mogą uszczuplać dochody państwa oraz samorządów, wypadałoby, aby urząd zainteresował się tym we własnym zakresie, a nie odsyłał nas do innnych instytucji.
W międzyczasie coś jednak musiało drgnąć przy pl. Okrzei, gdyż 29 kwietnia 2020 r., po publikacji w Nowinach dwóch artykułów na ten temat, Starostwo Powiatowe w Raciborzu powiadomiło Wyższy Urząd Górniczy oraz policję o podejrzeniu wydobywania kopaliny bez wymaganej prawem koncesji w rejonie osadników byłej Cukrowni Racibórz.
Na marginesie dodajmy, że chronologicznie rzecz biorąc, było to ostatnie zgłoszenie tej sprawy, które wpłynęło do WUG. Mieszkańcy zaalarmowali Wyższy Urząd Górniczy oraz Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku zgłoszeniami nadesłanymi odpowiednio 9.04.2020 r., 17.04.2020 r., 20.04.2020 r. oraz 22.04.2020 r.
Uszkodzona droga
Drugi z pobocznych wątków afery na Płoni dotyczy uszkodzonej ulicy Mieszka I Raciborskiego. Jak wspominaliśmy w artykule „Najpierw miały być stawy. Później kopalnia. Skończyło się na aferze” (Nowiny Raciborskie z 12 maja 2020 r.), mieszkańcy już wiosną 2018 r. informowali Urząd Miasta Racibórz o negatywnych skutkach, jakie wywiera na drogę wzmożony ruch samochodów ciężarowych.
Sprawa utknęła w martwym punkcie
Mieszkańcy Płoni wnioskowali o ograniczenie tonażu pojazdów, które mogą poruszać się ulicą Mieszka I Raciborskiego. Na swój wniosek otrzymali odpowiedź, że takie ograniczenie utrudniłoby rolnikom dojazdów do gruntów zlokalizowanych przy ul. Mieszka I Raciborskiego. W listopadzie 2019 r. mieszkańcy zgłosili swoje problemy podczas spotkania zorganizowanego w dzielnicy przez prezydenta Dariusza Polowego. Swoje postulaty poparli pisemnym wnioskiem. Argumentowali w nim, aby zakaz wjazdu na ulicę dla samochodów ciężarowych nie dotyczył pojazdów rolniczych, jednak sprawa utknęła w martwym punkcie.
Remont na koszt gminy
Zajmując się tym tematem zwróciliśmy się do magistratu z pytaniami dotyczącymi remontu ulicy Mieszka I Raciborskiego oraz kwestii ograniczenia ruchu pojazdów ciężarowych w tym rejonie. Rzecznik prasowy urzędu Lucyna Siwek poinformowała nas, że wniosek mieszkańców został przedstawiony na posiedzeniu Powiatowej Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Komisja wskazała, że „konieczne jest dodatkowe rozpoznanie tematu”. Ponadto wskazano, że wprowadzenie ograniczenia tonażu do 3,5 t dla wszystkich pojazdów poruszających się tą drogą jest niemożliwe, ze względu na konieczność dojazdu rolników do pól. Natomiast zapis „z wyłączeniem dojazdu do własnych posesji” nie miałby w tym przypadku zastosowania, gdyż ruch samochodów ciężarowych odbywa się w ramach dojazdu właściciela do własnej posesji.
– Obecnie obserwuje się, znaczne zmniejszenie ruchu samochodów ciężarowych w obrębie ul. Mieszka I Raciborskiego, niemniej wniosek ten ponownie zostanie przedstawiony na najbliższym posiedzeniu Powiatowej Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, która podejmie decyzję w zakresie ewentualnego wprowadzenia ograniczeń – poinformowała nas L. Siwek.
Ponadto dowiedzieliśmy się, że ostatni przegląd stanu technicznego ulicy Mieszka I Raciborskiego przeprowadzono w październiku 2019 r. Ocena nie była zadowalająca, w związku z czym w 2020 r. Miasto Racibórz zamierza przeprowadzić remont cząstkowy nawierzchni drogi.
Policja już wie
Ostatni z pobocznych wątków tej sprawy dotyczy losu zgłoszeń na policji sprawy nielegalnego zrzutu wody do Odry. Rzecznik Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Linda Hofman poinformowała nas, że pracownicy tej instytucji mieli dokonać trzech takich zgłoszeń: 8 kwietnia telefonicznie, 8 kwietnia przez e-mail, 21 kwietnia pisemnie.
23 kwietnia pytaliśmy w Komendzie Powiatowej Policji w Raciborzu, czy takie zgłoszenia faktycznie wpłynęły, czy policjanci prowadzą już dochodzenie. Wtedy też dowiedzieliśmy się, że policja nic nie wie o tej sprawie. Po zgłoszeniach z 8 kwietnia do dziś nie ma śladu. Jednocześnie w komendzie zapewniono nas, że na pewno zostanie sprawdzone zgłoszenie pisemne (gdy tylko wpłynie do komendy). 27 kwietnia rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu wciąż nie miał żadnych informacji na ten temat.
Kryminalni badają sprawę
Próbowaliśmy dociec, jak to możliwe, że zgłoszenia zaginęły. Zwróciliśmy się do Komendy Wojewódzkiej w Katowicach. „Góra” przekazała zapytanie do Raciborza, które omówiono podczas narady z naczelnikami wydziałów. Wtedy okazało się, że zgłoszenie z 21 kwietnia faktycznie wpłynęło, ale nie dotyczyło nielegalnego zrzutu wody do Odry (taką sprawą zajmowałby się wydział ds. walki z przestępczością gospodarczą), ale uszkodzenia skarpy Odry. Od 24 kwietnia sprawę bada wydział kryminalny. Dochodzenie jest prowadzone również pod kątem wydobywania kruszywa bez koncesji oraz składowania odpadów budowlanych na terenie przyległym do rzeki Odry.
Hipoteza na pocieszenie
Tym samym udało nam się ustalić, że policja prowadzi już dochodzenie w tej sprawie. Jednak do wyjaśnienia pozostała kwestia zgłoszeń, które miały trafić na komendę 8 kwietnia, ale zaginęły. Nalegaliśmy o wyjaśnienie tego zarówno w Katowicach, jak i w Raciborzu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy te zgłoszenia faktycznie miały miejsce? Wody Polskie zapewniły nas, że tak było. Mimo to policja nie widziała podstaw do wszczynania kontroli, bo przecież dochodzenie w sprawie tego, co działo się na Płoni, jest już prowadzone, więc nic złego się nie stało. Przedstawiciele komendy powiatowej oraz komendy wojewódzkiej nie wzięli pod uwagę, że dochodzenie zostało wszczęte dopiero wskutek trzeciego zgłoszenia tej sprawy na policji. Wszystko, co otrzymaliśmy ze strony mundurowych, to hipoteza rzecznika KPP w Raciborzu, że dyżurny odbierając telefon z Wód Polskich, w zetknięciu ze skomplikowaną materią tej sprawy, mógł poprosić o przesłanie pisemnego zgłoszenia.
Choć wydawało się to prawdopodobne, nie pokrywało się z tym, co utrzymywały PGW Wody Polskie, którego przedstawicielka zapewniła nas, że takie zgłoszenia zostały wystosowane 8 kwietnia, a dopiero wobec braku reakcji policji, 21 kwietnia wystosowano trzecie zgłoszenie.
„Obiektywne względy techniczne”
W tym miejscu podkreślmy, że dziennikarz nie ma bezpośredniej (fizycznej) możliwości weryfikacji informacji przekazywanych przez instytucje państwowe – w tym przypadku PGW Wody Polskie oraz policję. Zwróciliśmy na to uwagę przedstawicielom Wód Polskich, KPP w Raciborzu oraz KWP w Katowicach. Poprosiliśmy o ustalenie, co stało się ze zgłoszeniami z 8 kwietnia (czy faktycznie ich dokonano?). Wreszcie rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu również skontaktował się z Wodami Polskimi, domagając się wyjaśnienia tej sprawy. W rozmowie z Nowinami stwierdził, że sprawa wymaga sprostowania, gdyż zgłoszenia nie mogły zaginąć z winy policji.
Linda Hofman z Wód Polskich poinformowała nas – raz jeszcze – że zgłoszenia tej sprawy dokonano na Komendzie Powiatowej Policji w Raciborzu „wielotorowo, również e-mailem”. – Prawdopodobnie z uwagi na obiektywne względy techniczne próby dokonania zgłoszenia zdalnie nie przyniosły rezultatu. Niemniej jednak dla Wód Polskich w Gliwicach najistotniejszym jest fakt, że policja podjęła swoje czynności, zgodnie z treścią zgłoszenia z dnia 21 kwietnia br., które dotyczy także ustalenia sprawcy szkody w skarpie rzeki Odry, wzdłuż ulicy Kanałowej w Raciborzu. Ponadto, w swoim zawiadomieniu Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie zwraca również uwagę na wydobywanie kruszywa oraz składowanie odpadów budowlanych na terenach przyległych do rzeki – przekazała nam L. Hofman.
***
Podsumowując. Zaginięcie telefonicznego zgłoszenia tej sprawy na policji zostało wyjaśnione przez samą policję hipotezą o dyżurnym, który miał poprosić o przesłanie zgłoszenia na piśmie. Zaginięcie zgłoszenia wysłanego e-mailem zostało wyjaśnione przez PGW Wody Polskie „prawdopodobnymi obiektywnymi względami technicznymi”.
Wojciech Żołneczko
Najnowsze komentarze