Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Zdalne nauczanie rodzi się w bólach

31.03.2020 00:00 red

Nauczyciele siedzą do późnych godzin nocnych wysyłając wiadomości do uczniów i rodziców. Później pobierają zdjęcia z wykonanymi przez uczniów zadaniami domowymi, poprawiają je, odsyłają wraz z informacją o popełnionych błędach i wystawionej ocenie. Rodzice sprawdzają, czy ich pociechy wykonały zadania przesłane przez nauczycieli. Mogą mówić o wielkim szczęściu, jeśli ich dzieci są sumienne, zdyscyplinowane, a wiedzę łapią w lot. Jednak w praktyce wielu rodziców po powrocie z pracy zaczyna w domu drugi etat – przegląda korespondencję od nauczycieli, sprawdza wykonane przez dzieci zadania, wyjaśnia to, czego nie zrozumiały. Sami uczniowie również czują, że obecny stan nie jest normalny. Wszak dom przestaje być prawdziwym domem, gdy zmienia się w szkołę...

Wypożyczą szkolne komputery

Przed formułowaniem ocen zdalnego nauczania wzbrania się na razie Dariusz Malinowski – dyrektor Szkoły Podstawowej nr 15 w Raciborzu. Zauważa jednak, że ta forma edukacja jest problematyczna zarówno dla nauczycieli, jak i uczniów oraz rodziców. – E-dziennik co chwilę się zawiesza. Część uczniów ma problem z dostępem do komputera. Dotyczy to szczególnie tych rodzin, gdzie dwoje lub troje dzieci musi korzystać z jednego komputera. Zdarza się, że z tego samego komputera musi pracować również rodzic, który został oddelegowany do pracy zdalnej – mówi D. Malinowski. Z informacji zebranych przez nauczycieli wynika, że taki problem z dostępem do komputera dotyczy co najmniej 30 dzieci. Uczniowie, którzy w ogóle nie mają dostępu do komputera, będą mogli wypożyczyć laptopy ze szkolnej pracowni informatycznej. – Takich komputerów do wypożyczenia mamy czternaście. Zostaną one użyczone na podstawie umów cywilno-prawnych, które zawrzemy z rodzicami – wyjaśnia Dariusz Malinowski.

W rozmowie z Nowinami dyrektor SP 15 przyznaje, że obecna sytuacja wzbudza frustrację wielu rodziców, którzy są zasypywani ogromną liczbą wiadomości od nauczycieli i dyrekcji. – Tymczasem my jesteśmy zobligowani, żeby to robić. Cały czas siedzimy przy komputerze i sprawdzamy, czy tym razem uda się wysłać zadanie, czy tym razem e-dziennik się zawiesi, czy nie – dodaje. Dlatego też nauczyciele częstokroć korzystają z innych platform, arkuszy Google, zdjęć, mejli (to jednak rodzi konsekwencje, na co zwrócili nam uwagę rodzice – piszemy o tym w dalszej części artykułu).

Dariusz Malinowski przyznaje, że opanowanie podstawy programowej w ten sposób nie jest możliwie i gdy sytuacja wróci do normy konieczny będzie powrót do tematów lekcji przerabianych podczas zdalnego nauczania. Zdarza się również, że niektóre z wysłanych przez nauczycieli wiadomości nie zostały odebrane ani przez uczniów, ani przez rodziców. – Zakładamy, że w tych domach może być problem z dostępem do internetu – mówi D. Malinowski. Problem ten ma dotyczyć dziesięciu uczniów SP 15.

W szczególnie trudnej sytuacji znaleźli się ósmoklasiści, którzy po przerwie świątecznej powinni przystąpić do egzaminu wieńczącego ich nauczanie w szkole podstawowej. – Do końca nie wiemy, czy te egzaminy się odbędą, czy nie. Cały czas monitorujemy komunikaty Centralnej Komisji Edukacyjnej oraz ministerstwa. Póki co, zaplanowało przeprowadzenie próbnych, wirtualnych egzaminów – mówi dyrektor SP 15.

Lekcje on-line i porady dla rodziców

Z problemem zdalnego nauczania próbują uporać się również nauczyciele, uczniowie oraz ich rodzice ze Szkoły Podstawowej nr 18 w Raciborzu. Wicedyrektor i nauczyciel informatyki Janusz Jureczko postanowił sięgnąć do pakietu komputerowego Office365. Oprogramowanie w darmowej wersji posiada komunikator, który umożliwia prowadzenie lekcji on-line, czyli za pośrednictwem internetu. Na swoich komputerach zainstalowali pakiet zarówno nauczyciele jak i uczniowie (lub ich rodzice). Informatyk założył im 500 kont, które następnie zakodował zgodnie z wymogami RODO.

– Ustaliliśmy, że nauczyciele przeprowadzają w ten sposób dwie lekcje w ciągu dnia. Dotyczy to przedmiotów wiodących, przede wszystkim matematyki, języka polskiego, języków obcych, czasami również historii czy geografii – mówi Mariusz Kaleta, dyrektor „Osiemnastki”. W starszych klasach tą metodą prowadzone są trzy lekcje dziennie.

Oczywiście, lekcje on-line nie są remedium na wszystkie problemy związane z nauczaniem zdalnym – nie we wszystkich domach jest dostatecznie szybki internet, aby móc uczestniczyć w takich zajęciach. Problemem są również braki sprzętowe – dotyczy to głównie tych rodzin, gdzie dzieci jest więcej niż jedno. Czasem z domowego komputera musi korzystać również rodzic, oddelegowany do pracy zdalnej. – Zdarza się, że w lekcjach on-line bierze udział 100% uczniów, ale są też takie sytuacje, gdy jest to zaledwie 50% – mówi dyrektor Mariusz Kaleta.

Pozostałe lekcje prowadzone są głównie z podręcznikiem i zeszytem ćwiczeń, nauczyciele wysyłają uczniom linki do materiałów edukacyjnych i quizów w internecie. Dyrekcja „Osiemnastki” zaleciła kadrze, aby ilość materiału zadawanego uczniom była rozsądna, a liczbę wystawianych ocen sprowadzić do minimum.

– Mamy również rozbudowaną akcję pomocy pedagogów dla uczniów i rodziców. Wiem, że rodzice często się z nimi kontaktują, bo ta sytuacja jest stresująca, w domach wyczuwalne jest napięcie, dochodzi do kłótni o dostęp do komputera. Nasi psychologowie doradzają i podpowiadają jak rozwiązać te problemy. Zdarza się, że rodzice po prostu chcą sobie porozmawiać, bo boją się jak obecna sytuacja wpłynie na ich pracę, zarobki. Zadbaliśmy o to, żeby mieli się do kogo zwrócić – kończy M. Kaleta.

Staramy się widzieć w tym pozytywy

– Moi pracownicy są bardzo kreatywni i wymyślają nowe formy kontaktu z uczniami. Korzystają z e-maili, aplikacji takich jak Whatsapp czy Messenger, a gdy jest taka potrzeba, po prostu dzwonią. To ostatnie dotyczy przede wszystkim uczniów, którzy wymagają wsparcia psychologiczno-pedagogicznego. Uczniowie też często dzwonią do nauczycieli, gdy mają z czymś problem – mówi Jacek Kąsek, dyrektor Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 1 w Raciborzu (Budowlanka, Gastronomik).

Dyrektor CKZiU nr 1 w Raciborzu przyznaje, że zdalne nauczanie jest dla nauczycieli o wiele bardziej czasochłonne. Dodatkowym problemem jest niestabilność platformy E-dziennik, która nie jest przygotowana na tak wielkie obciążenie i co chwilę się zawiesza. Stąd pomysł na komunikowanie się poprzez inne platformy i aplikacje. – Staramy się widzieć w tym pozytywy. Być może nauczymy się lepiej korzystać z tych form komunikacji i będziemy mogli to wykorzystać w przyszłości – dodaje J. Kąsek.

Zdalnie można nauczać przedmiotów ogólnych oraz teoretycznych zawodowych. Gorzej z praktyczną nauką zawodu. O ile uczniowie szkół branżowych zdobywają ten rodzaj wiedzy i umiejętności bezpośrednio u pracodawców, o tyle uczniowie technikum uczyli się tego wszystkiego w szkolnych pracowniach. Teraz jest to niemożliwe. – Technicy żywienia i usług gastronomicznych otrzymują zadania, które mogą zrobić bez wychodzenia, np. korzystając z produktów, które masz w domu ugotuj zupę. Wykonaj prezentację lub nagraj film jak sobie z tym poradziłeś. Gorzej jest w przypadku techników budownictwa, bo oni ścianki sobie w domu nie zbudują. Nauczyciele wysyłają im filmy instruktażowe do zapoznania się z tym zagadnieniem, ale wiedzę zdobytą w ten sposób trzeba będzie zweryfikować po powrocie do szkoły – mówi dyrektor Jacek Kąsek.

Cała masa problemów

Zupełnie inaczej na problem nauczania zdalnego patrzy Sławomir Janowski –  dyrektor Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 2 „Mechanik” w Raciborzu. W rozmowie z Nowinami wylicza problemy, których doświadczają zarówno nauczyciele jak i uczniowie: kłopoty z dostępem do internetu, kłopoty sprzętowe, jakość połączenia internetowego, przepustowość łącza, zawieszające się  strony internetowe (np. e-dziennik). Do tego dochodzą problemy z dostępem do wielu platform edukacyjnych (np. brak licencji, by z nich korzystać). – Sporym utrudnieniem są też przepisy dotyczące RODO, o czym pan minister, tworząc rozporządzenie, mam wrażenie zapomniał. Nie ze wszystkich narzędzi nauczania online możemy z tego powodu korzystać – mówi J. Janowski.

– Zwracam też uwagę, że szkoły najczęściej pracują w tych samych godzinach. Co mają zrobić te rodziny, gdzie dzieci są z różnych szkół i w tym samym czasie powinny być w kontakcie ze swoimi nauczycielami? Jak to zrobić, gdy w domu jest jeden komputer?  No i gdzie zasady BHP dotyczące czasu spędzanego przez uczniów i nauczycieli przy komputerze? – mówi dyrektor „Mechanika”.

Sławomir Janowski zauważa, że rozporządzenie ministra edukacji nakłada na nauczycieli obowiązek realizacji podstawy programowej. – To sprawia, że najważniejsze staje się dokumentowanie podejmowanych przez nauczycieli działań, bo zapewne z tego będziemy kontrolowani. Takie zapowiedzi już docierają z kuratoriów oświaty. To rodzi kolejne problemy, jak np. natłok zadań do wykonania przez uczniów, a  w dalszej kolejności także rodziców i nauczycieli. Gdzieś  w tym wszystkim gubimy uczniów, ale w konsekwencji także istotę pracy nauczyciela. W tym okresie jest wiele ważniejszych rzeczy niż dokumentowanie, czy na pewno realizowana jest podstawa programowa. To sprawia, że – w i tak przecież dla wszystkich trudnym czasie – podnosi się poziom stresu. Zadaniem szkoły, nauczycieli powinno być raczej wsparcie dla tych osób. Naprawdę potrzebują tego nie tylko uczniowie. Potwierdzają to informacje, które otrzymuję od moich pedagogów, którzy są w stałym kontakcie z uczniami i ich rodzicami – dodaje Sławomir Janowski.

– Zdalne nauczanie funkcjonuje tylko w wirtualnej rzeczywistości, w której przebywa obecnie pan minister (edukacji – red.) – zauważa gorzko Sławomir Janowski. Wskazuje, że awaria e-dziennika firmy Vulcan oraz platformy Librus była do przewidzenia. – W Polsce mamy ponad cztery i pół miliona uczniów oraz ponad pół miliona nauczycieli. Jeśli oni przeniosą się teraz na inne platformy, to również one padną, bo żaden system nie jest w stanie wytrzymać takiego obciążenia – twierdzi dyrektor. Nasz rozmówca zauważa, że nauczanie zdalne skomplikowało życie milionów polskich rodzin – nie tylko nauczycieli, ale również uczniów oraz ich rodziców. Nie we wszystkich domach jest  odpowiednia ilość sprzętu, aby umożliwić zdalną pracę rodzicom oraz naukę uczniom.

Jak jest w szkole specjalnej?

– Korzystamy z dziennika elektronicznego, więc część kontaktów do rodziców nauczyciele pozyskują z niego. Jest też grupa na Whatsapie, albo kontakty tylko telefoniczne. Nauczyciele wysyłają rodzicom mejlem proste zadania i materiały, z których mogą korzystać uczniowie z lekką niepełnosprawnością. Są też cały czas dostępni pod telefonami, gdyby pojawiły się jakieś pytania, bądź potrzebne były konsultacje. Nasi uczniowie nie są zbyt biegli, jeśli chodzi o nowe technologie, więc w przypadku szkoły specjalnej najważniejsza jest współpraca nauczycieli z rodzicami. Wszyscy są mocno zaangażowani, bo na naszym komunikatorze pojawiają się wysyłane przez rodziców prace ich pociech i filmiki, na których widać na przykład jak wspólnie pieką ciasteczka. Każdy z nauczycieli dopasowuje zadania do indywidualnych potrzeb dziecka i uwzględnia jego możliwości. Uważam, że jeśli po 10 kwietnia okaże się, że nadal będziemy musieli uczyć zdalnie, to nasi uczniowie na tym nie ucierpią. W szkole specjalnej istnieje możliwość przedłużenia etapu edukacyjnego, a uczniowie zakres materiału z jednej klasy robią w dwa lata, więc w każdej chwili jego część możemy przerzucić. Tak właśnie zrobiliśmy po strajku nauczycieli – mówi Agata Wieczorek, dyrektor Zespołu Szkół Specjalnych w Raciborzu

Nauka to pikuś, gorzej z siedzeniem w domu

A jak problem zdalnego nauczania wygląda z perspektywy rodziców? – Mamy dwóch synów. Jeden chodzi do „Piętnastki”, drugi do „Mechanika”. Starszy zdaje w tym roku maturę. Jest trochę zdenerwowany, ale w praktyce ten problem nie dotyczy go aż tak bardzo, bo w jego przypadku wszystko i tak sprowadza się do powtórek – mówią nasi rozmówcy. Mają to szczęście, że również ich młodszy syn jest wyjątkowo zdyscyplinowany jak na swój wiek. – Potrafi usiąść, skupić się, zrobić wszystko co trzeba, żeby mieć jak najszybciej wolne. Do tej pory nie miał jakiegoś wielkiego nawału zadań. Jak czegoś nie wie, to pyta albo nas albo starszego brata. Za to trudniej jest nam utrzymać go w domu, bo on chciałby cały czas być na dworze – mówią rodzice z Raciborza.

Przetrwamy to

– U nas wygląda to tak, że jeden rodzic chodzi do pracy normalnie, natomiast drugi pracuje w systemie łączonym – czyli przez trzy dni pracuje w biurze, a przez dwa dni zdalnie z domu. W praktyce nasz syn przez większość czasu, który powinien spędzić w szkole, jest w domu sam. Trudno jest go zmobilizować, żeby wszystkie zadania odrabiał na bieżąco. Czasem potrzebuje też pomocy – mówi nam inna mama ucznia z Raciborza. W jego szkole nie ma lekcji on-line i zdalne nauczanie opiera się na wiadomościach wysyłanych poprzez e-dziennik oraz pocztę e-mail. – Trochę męczące jest to, że trzeba sprawdzać cały czas w trzech miejscach, czy nie przyszła jakaś nowa wiadomość, jakieś nowe zadanie. Bo nauczyciele zadają je poprzez wiadomości wysyłane z e-dziennika, zakładkę „zadania domowe” oraz mejle. Na przykład dzisiaj rano odrabialiśmy zadanie z matematyki. Zrobił wszystko co było zadane w wiadomości. Myśleliśmy, że matematykę już mamy za sobą i odrabialiśmy kolejne lekcje, a potem okazało się, że pani wysłała jeszcze jedno zadanie mejlem, które trzeba zrobić do godziny 14.00. Musieliśmy zostawić pozostałe przedmioty i szybko wrócić do matematyki, żeby zdążyć na czas – opowiada nam matka ucznia. – Wiem, że tego nie dało się przewidzieć. Nauczyciele na pewno też nie mają lekko, bo muszą wysyłać te wiadomości, odbierać załączniki, sortować to wszystko, sprawdzać. Z drugiej strony w tej sytuacji część pracy nauczycieli i tak siłą rzeczy jest przełożona na rodziców, ale przetrwamy to. My i tak jesteśmy w dobrej sytuacji, bo mamy jedno dziecko i trzy komputery w domu. Wiem od znajomych, że w niektórych domach jest troje dzieci do jednego komputera – mówi nasza rozmówczyni.  

Raciborzanka ma wątpliwości, czy wiedza przekazywana w zdalnym nauczaniu faktycznie zostanie w głowach uczniów. – To jest jednak coś zupełnie innego niż przerabianie materiału z nauczycielem. Może byłoby lepiej zrobić teraz przerwę w nauce, a potem urwać dwa tygodnie wakacji i przerobić to wszystko w normalnym trybie – kończy.

Wojciech Żołneczko


Sławomir Janowski dyrektor Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 2 „Mechanik” w Raciborzu

Komentarz: To nie miało prawa się udać

Z dnia na dzień (jako dyrektorzy szkół dostaliśmy dwa dni na zorganizowanie nauczania zdalnego) wszyscy związani z edukacją zostali rzuceni na głęboką wodę cyfryzacji. Nikt nie zadał sobie jednak pytania, jak to ma wyglądać, jakim sprzętem dysponują nauczyciele, uczniowie, rodzice, z jakich narzędzi, platform możemy korzystać, by czynić to zgodnie z prawem (np. RODO). Zamiast wsparcia dostajemy od ministra słowa, które obrażają tych wszystkich, którzy mają to zadanie wykonać. Zamiast wsparcia otrzymujemy każdego dnia do wypełnienia ankiety, dzięki którym w mediach będzie można pokazać, że wszystko działa (słynne: 90% szkół prowadzi nauczanie zdalne). Mam odpowiedzieć np. na pytanie, ilu uczniów nie ma dostępu do Internetu. Rozumiem, że ankieta jest po to, by ministerstwo mogło dostarczyć tym wszystkim uczniom niezbędny sprzęt i zapewnić odpowiednio szybkie łącze internetowe. Kuratoria już zapowiadają kontrole, czy realizowana jest podstawa programowa podczas nauczania zdalnego.W dobie koronawirusa to jest najważniejsze. Z gabinetu ministra na pewno wygląda wszystko świetnie. Ale – jak pisał Wyspiański – „a tu pospolitość skrzeczy”.

W obecnej sytuacji należało podjąć odważną decyzję, czyli zmienić organizację roku szkolnego: ogłosić np. przerwę wiosenną (zamiast obowiązującego rozporządzenia o zdalnym nauczaniu), już teraz przesunąć terminy egzaminów, zmienić termin zakończenia zajęć dydaktycznych, uwzględniając sytuację epidemiologiczną w kraju.  

Mała dygresja na koniec: minister pochodzi od łacińskiego ministrare: służyć; kurator od cura: troska. Taka ciekawostka...

  • Numer: 13 (1456)
  • Data wydania: 31.03.20
Czytaj e-gazetę