W jednej chwili radosne dziecko gaśnie w oczach. 2-latek z Rud zachorował na białaczkę
W mgnieniu oka wszystko zmieniło się diametralnie. Powodem była diagnoza, którą usłyszeli rodzice dwuletniego Bruna Lampki z Rud. Chłopczyk zachorował na białaczkę. Z diagnozą, która początkowo zabrzmiała jak wyrok, rodzina rozpoczęła walkę. Obecnie Bruno przebywa w zabrzańskim szpitalu, gdzie poddawany jest leczeniu. W pomoc rodzinie zaczęło angażować się lokalne społeczeństwo, organizując na rzecz dwulatka akcje charytatywne.
Białaczka brzmiała jak wyrok
Chłopczyk urodził się zdrowy, rozwijał się bardzo dobrze. Zawsze radosny, pełen energii i ciekawy świata. Uwielbiający zabawy z muzyką i układanie puzzli. Tak było jednak do pewnego czasu. – Jak każde małe dziecko Bruno miewał różne infekcje. Była też sytuacja, że miał powiększone węzły chłonne. Z każdą sprawą chodziliśmy do lekarza. Pierwszym jednak sygnałem, że dzieje się z nim coś niedobrego był jego powiększony brzuszek, co wskazywało, że ma większe organy. Wówczas lekarze mówili nam, że „to może jego taka natura” – opowiada jego mama.
Początek października ubiegłego roku to moment, kiedy 7-letnia siostra chłopczyka, Róża zachorowała na wirus żołądkowy. A uniknięcie zarażenia tą grypą, gdy chorują nasi najbliżsi, nie jest łatwe. Tak było i w tym przypadku. Najpierw zachorowała pani Martyna, a później choroba przeszła na Bruna. – Syn miał ciężko z tego wyjść. Bardzo ostra biegunka, wymioty i wysoka temperatura. Zmagaliśmy się z tym ponad tydzień. Gdy wyzdrowiał, to za kilka dni stał sobie w trampolinie ustawionej w ogrodzie. Nie skakał na niej, bo nawet nie potrafi, ale potknął się tam. Tego samego dnia wieczorem pojawiły się już problemy. Bruna bolała bardzo noga, nie umiał nawet chodzić – mówi kobieta.
Wówczas rodzice pojechali z synem na izbę przyjęć do Rybnika, tam – jak relacjonuje nam mama chłopczyka – lekarz nie stwierdził złamania nogi. Dla pewności jednak założono szynę gipsową, w której miał być tydzień. Po tym okresie rodzina zgłosiła się już do raciborskiego szpitala. Tam pani doktor stwierdziła uszczerbek w kolanie i zdecydowała się na usztywnienie nogi chłopca na kolejne trzy tygodnie. Po miesiącu zdjęto gips, jednak Bruno dopiero po tygodniu stanął na nogi, nadal skarżąc się na ogromny ból. Następnym złym sygnałem, że ze zdrowiem chłopca jest coś nie tak, była jego nadmierna potliwość w czasie snu. Kolejna wizyta u lekarza i kolejne badanie. A te niespodziewanie dla rodziny okazały się fatalne. – W tym samym dniu od lekarza rodzinnego dostaliśmy skierowanie do raciborskiego szpitala. I tam wieczorem po kolejnym pobraniu krwi usłyszałam, że mój syn jest najprawdopodobniej chory na białaczkę. To brzmiało jak wyrok. Świat zawalił się nam w jednej chwili – słyszymy od pani Martyny.
Diagnoza się potwierdziła
Chłopczyk został skierowany do szpitala klinicznego w Zabrzu, na oddział hematologii i onkologii dziecięcej. Do samego końca jego rodzice mieli nadzieję, że diagnoza podana w Raciborzu nie potwierdzi się tam, tak się jednak nie stało. U Bruna zdiagnozowano ostrą białaczkę limfoblastyczną typu b. Leczenie choroby trwa około dwóch lat, w tym mniej więcej rok spędza się w szpitalu, a później trwa leczenie podtrzymujące w domu. Chłopczyk do Zabrza trafił 21 listopada, leczenie rozpoczęło się cztery dni później.
Choroba siostry
Choroba Bruna to nie jedyne zmartwienie rodziny Lampków. Również jego siostra Róża urodziła się z bardzo rzadką chorobą – atrezją dróg żółciowych. Przeszła operację, na stałe przyjmuje leki, jest pod opieką lekarzy z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. – Na ogół w jej wieku dzieci chore na tę chorobę są po przeszczepie wątroby.
Na szczęście Róża należy do nielicznych osób, u których nie musiało być to dokonywane – przyznaje kobieta.
Święta i urodziny w szpitalu
Bruno ciężko znosi pobyt w szpitalu, nie potrafi zrozumieć, co się dzieje, płacze z tęsknoty za domem i rodziną. W tygodniu w Zabrzu wspólnie z synem jest jego mama. W weekendy następuje zamiana. To jego mama wraca do Rud i opiekuje się córką, a tata przyjeżdża do Zabrza. Kilka dni temu u rodziny Lampków zapanowała ogromna radość, bo Bruno otrzymał trzydniową przepustkę, mógł wówczas przypomnieć sobie swój rodzinny dom. Jednak święta Bożego Narodzenia oraz swoje urodziny spędzał w szpitalu.
Rodzice się nie poddają, są optymistami, choć obserwują co dzieje się z innymi dziećmi, które podobnie jak Bruno chorują na białaczkę i są na dalszych etapach kuracji. – Leczenie jest nieprzewidywalne, bo organizm każdego człowieka może zachować się inaczej – zauważa pani Martyna.
Razem dla Bruna
Rodzice Bruna nawiązali współpracę z Fundacją Iskierka, która wspiera ich w zbiórce pieniężnej. Obecnie chłopczyk, przebywając w szpitalu, ma zapewniony tam pobyt w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Pojawia się jednak obawa, że w chwili, kiedy już wyjdzie z lecznicy, będą potrzebne duże środki, aby kontynuować kurację. Po długotrwałym leczeniu konieczna jest rehabilitacja i odbudowanie wyniszczonego organizmu.
W pomoc angażuje się również lokalne społeczeństwo. W ubiegłą niedzielę zorganizowano akcję pt. „Razem dla Bruna”. Jest to przedsięwzięcie koordynowane przez trzy kluby: LKS Buk Rudy, AP Młoda Nędza i AP Górki Śląskie. W programie zaplanowano turnieje piłkarskie dzieci roczników 2011 i 2013 oraz licytacje koszulek i gadżetów. Całkowity dochód z imprezy przekazano na leczenie dziecka.
Dawid Machecki
Jak można pomóc?
Wsparcie finansowe można przekazywać na numer konta Fundacji Iskierka. Można również na rzecz chłopca przekazać 1% podatku. Szczegóły znajdują się na stronie internetowej Fundacji: www.fundacjaiskierka.pl/podopieczni/bruno–lampka-z-rud.
Najnowsze komentarze