Na raciborskim rynku o połączeniu Odry i Wisły oraz... deptaniu wolności
W piątek 20 września na raciborskim rynku zawitał Roman Fritz – przedsiębiorca z Rybnika, który otwiera listę Konfederacji Wolność i Niepodległość w wyborach do Sejmu RP. Kandydat pokrótce omówił swoje podstawowe postulaty, czyli obronę wartości wiary, rodziny, własności i wolności.
Zdaniem Romana Fritza wartości wiary, rodziny, własności oraz wolności są zagrożone czego przykłady można mnożyć. Księża katoliccy są celem ataków (również fizycznych). Tradycyjny model rodziny jako związku ojca i matki oraz ich dzieci coraz częściej jest traktowany jako dziwactwo. Poza tym wisi nad nami jak miecz Damoklesa w postaci amerykańskiej ustawy 447 dotyczącej roszczeń żydowskich. W kwestii własności problemem są obciążenia fiskalne. Natomiast przykładami gwałcenia naszej wolności jest brak powszechnego prawa do posiadania broni oraz pozbawienie rodziców wpływu na program szkolny.
(żet)
„Zrobię wszystko, aby ludzie zarówno na Śląsku jak i w całej naszej Ojczyźnie nie byli duszeni podatkami”
– Jakie są trzy główne kwestie ważne dla naszego regionu, na których zamierza się pan skupić w przypadku wygranej w wyborach parlamentarnych?
– Kwestie lokalne to kwestie związane przede wszystkim z wyborami samorządowymi. Mogę obiecać, że zrobię absolutnie wszystko, aby ludzie zarówno na Śląsku jak i w całej naszej Ojczyźnie nie byli duszeni podatkami. To będzie miało jednoznaczny wpływ na to, aby ludzie z naszego regionu nie musieli wyjeżdżać za granicę do pracy.
Mamy teraz na tapecie, akurat teraz w trakcie kampanii wyborczej, temat połączenia dróg wodnych Odry i Wisły. To bardzo ważny projekt, któremu brakuje na razie konkretów, ale jestem jego zwolennikiem, gdyż jest to pierwszorzędna rzecz dla naszego strategicznego położenia. Dlatego nie należy angażować się w programy socjalne, tylko przeznaczyć pieniądze podatników na tak ważki projekt inwestycyjny.
Wreszcie kwestia kopalnictwa, zwłaszcza węgla kamiennego. To jest na Śląsku rzecz wielkiej wagi. Zamykanie kopalni to coś z czym nie będziemy się godzić, ponieważ one stanowią dla nas zaplecze paliwowe. Bez węgla kamiennego Polska prawdopodobnie z energią sobie nie poradzi. Nie możemy na życzenie władz w Brukseli zamykać kopalń tylko dlatego, że pochodzące ze spalania węgla gazy CO2 są podobno szkodliwe. To jest nieprawda. CO2 jest gazem, który w świecie jest czymś absolutnie naturalnym i niezbędnym. Gazy CO2 są emitowane zarówno przez człowieka jak i oceany czy wulkany. Z tym należy się po prostu pogodzić.
– Czy w takim razie popiera pan projekt budowy kopalni w Rybniku–Paruszowcu?
– Oczywiście nie. Ten projekt ma tyle wewnętrznych niespójności i niezgodności, że dziwne iż jest on w ogóle poważnie rozpatrywany przez odpowiadających z ochronę środowiska urzędników z Katowic. Firma, która zwróciła się z wnioskiem o koncesję, na kilometr pachnie firmą–słupem. Sprawa ciągnie się już kilka lat. Byłem jednym z orędowników przeprowadzenia pierwszych negocjacji i analiz społecznych. Wśród nas byli ludzie zorientowani w tej tematyce – górnicy i hydrolodzy – którzy jednoznacznie wskazywali, że tego projektu nie można brać pod uwagę.
– Aktualne sondaże dla naszego okręgu wyborczego dają PiS od pięciu do sześciu mandatów, od dwóch do trzech dla PO oraz jeden dla Lewicy. Jak w związku z tym ocenia pan swoje szanse w wyborach i co zamierza Pan zrobić, aby przełamać ten trend?
– Jestem umiarkowanym optymistą. W poprzednich wyborach sytuacja była w miarę podobna. Nasz okręg ma dziewięć mandatów z czego pięć przypadło PiS, trzy PO, a jeden mandat ugrupowaniu Kukiz’15, które już nie istnieje. Sądzę, że o ten jeden mandat spokojnie możemy powalczyć. Być może PiS będzie mieć nawet troszkę mniej, gdyż ostatnie posunięcia podatkowe, zusowe, obiecywanie wygórowanych płac minimalnych – to prawdopodobnie będzie działało przeciwko PiS. Być może ten jeden mandat przypadnie Konfederacji.
– Czy udział w tych wyborach to pana polityczny debiut?
– W polityce jestem od bardzo dawna. Jeszcze w latach 80–tych działałem w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. Byłem członkiem władz krajowych tego ugrupowania. W 2010 r. tuż przed katastrofą smoleńską ówczesny prezydent Lech Kaczyński udekorował mnie Złotym Krzyżem Zasługi za działalność antykomunistyczną w okresie PRL. W 1991 r. jako student kandydowałem do Sejmu RP z ramienia ówczesnego Kongresu Liberalno–Demokratycznego. Nauczyłem się, że ludzie, z którymi się wtedy stykałem, nie są godni zaufania. Dziś można ich spotkać w Brukseli czy Platformie Obywatelskiej. W 2015 r. kandydowałem jako „jedynka” z ugrupowania KWW Grzegorza Brauna Szczęść Boże. Z Grzegorzem Braunem jestem bardzo związany – jestem wiceprezesem Konfederacji Korony Polskiej czyli nowego ugrupowania, które wchodzi w skład Konfederacji Wolność i Niepodległość. Poza tym jestem działaczem Pobudki – organizacji niepartyjnej, która ma na swoich sztandarach cztery filary: kościół, szkoła, strzelnica, mennica. Celem pobudki jest przeprowadzenie transformacji w zakresie emancypacji Polaków od opresyjności państwa.
Najnowsze komentarze