środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Prezydent Andrzej Duda uhonorował rudniczankę specjalnym medalem

17.09.2019 00:00 red

Dorota Sochiera walkę o niepodległość oraz działalność na rzecz przemian demokratycznych dokonywała nie po to, aby jej za to dziękowano, robiła to z miłości dla Ojczyzny. Nie spodziewała się, że kilkanaście lat później za pracę wykonywaną w młodzieńczych latach podziękuje jej najważniejsza osoba w państwie, prezydent RP Andrzej Duda, wręczając przy tym wyjątkowy medal.

Wśród ośmiu osób

15 sierpnia podczas obchodów Święta Wojska Polskiego na placu Bolesława Chrobrego w Katowicach prezydent RP Andrzej Duda wręczył Medale Stulecia Odzyskanej Niepodległości. Wśród uhonorowanych znalazło się osiem osób, m.in. prezydent Katowic Marcin Krupa, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej oddziału Katowice Jarosław Podworski, profesor Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach Zygmunt Woźniczka oraz reprezentantka powiatu raciborskiego, Dorota Sochiera. Odznaczono ją jako „działaczkę opozycji demokratycznej, samorządowca i nauczyciela gminy Rudnik”.

Medal Stulecia Odzyskanej Niepodległości to uhonorowanie, które ustanowiono w 2018 r., jest nagrodą przyznawaną na pamiątkę stulecia odrodzenia Państwa Polskiego obywatelom polskim, którzy od czasu odzyskania niepodległości przez Państwo Polskie w 1918 r. przyczyniali się do budowania i wzmacniania suwerenności, niepodległości, kulturowej tożsamości i materialnej pomyślności Rzeczypospolitej. Medal jest odznaczeniem o charakterze pamiątkowym, nadawanym w okresie trwania Narodowych Obchodów Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2018–2021. Wręczany osobom żyjącym, które poprzez: pełnienie nienagannej służby publicznej – cywilnej lub wojskowej, walkę o niepodległość oraz działalność na rzecz przemian demokratycznych, aktywną działalność zawodową i społeczną czy twórczość naukową, literacką i artystyczną przyczynili się do odzyskania lub umacniania suwerenności Rzeczypospolitej Polskiej. Medal nadaje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej z własnej inicjatywy lub na wniosek Prezesa Rady Ministrów, ministrów, kierowników urzędów centralnych oraz wojewodów.

Aby wyjaśnić, dlaczego wśród nagrodzonych znalazła się rudniczanka, musimy cofnąć się w czasie.

Z myślą o...

Dorota Sochiera (z d. Kasza) zawodowo związała się z pracą nauczyciela. Marzyła o tym zawodzie, będąc jeszcze dzieckiem. Jest absolwentką I LO w Raciborzu. Studiowała historię na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Na ostatnim roku studiów wyszła za mąż i przeprowadziła się do Rudnika. Po studiach została mamą i dopiero kiedy syn miał roczek, zaczęła rozglądać się za pracą. Wybrała się na rozmowę do dyrektora podstawówki w Rudniku. Los tak chciał, że w krótkim czasie zwolniło się tam miejsce dla nauczyciela historii i WOS–u. Z czasem otrzymała również propozycję nauczania matematyki, a jako że zawsze lubiła ten przedmiot, zgodziła się, podejmując wówczas odpowiednie studia podyplomowe.

Dorota Sochiera uczyła w rudnickiej szkole do 2002 roku. Bo wtenczas zbliżały się wybory samorządowe, a że nie była zadowolona ze sprawowanych rządów przez ówczesną władzę w Rudniku, razem z mężem zaangażowała się w kampanię wyborczą, wspierając ówczesnego kandydata na wójta, Dominika Koniecznego (obecnie wiceprezydent Raciborza). D. Konieczny zwyciężył w wyborach i w latach 2002–2006 rządził gminą. Chwilę później nasza rozmówczyni została zatrudniona w gminie na funkcji sekretarza. Pracowała tam przez jedną kadencję, czyli tyle ile rządził wójt Konieczny. W jej ocenie były to dla gminy bardzo dobre lata, bogate w wiele ważnych inwestycji, z halą sportową w Rudniku na czele. Dorota Sochiera wspomina ten czas bardzo dobrze. – Dominik Konieczny był wymagającym pracodawcą, ale wymagał także od siebie, a przede wszystkim miał wizję rozwoju gminy i potrafił ją realizować – zaznacza. W weekendy pogłębiała przygotowanie teoretyczne do tej pracy i ukończyła roczne podyplomowe Studium Samorządu Terytorialnego i Rozwoju Lokalnego przy Uniwersytecie Warszawskim.

Po zmianie władzy w gminie D. Sochiera powróciła do rudnickiej szkoły, było tam już wolne miejsce tylko na stanowisku nauczyciela matematyki i tę funkcję pełni do dzisiaj. W dalszym ciągu stara się podejmować różne inicjatywy w środowisku lokalnym.

... Ojczyźnie

Wyróżnienie, które trafiło do rudniczanki, zostało okraszone zdaniem, że otrzymała go jako „działaczka opozycji demokratycznej, samorządowiec i nauczyciel w gminie Rudnik”. Jednak przyznanie medalu związane jest z jej czynnościami, które podejmowała będąc studentką. Zaangażowała się w działalność nielegalnego wówczas Niezależnego Zrzeszenia Studentów (NZS), który powstał w wyniku wydarzeń i strajków robotniczych z sierpnia 1980 roku, będących sprzeciwem społeczeństwa wobec ówczesnego reżimu politycznego w Polsce.

Na studiach mieszkała w akademiku, miała też swoje mieszkanie w Raciborzu. Najpoważniejszą akcją wykonywaną przez nią w tamtym czasie, którą wymieniła w rozmowie z nami, było drukowanie ulotek w jej mieszkaniu w Raciborzu przy ul. Ogrodowej. Dokonywała tego wspólnie z kolegą z Gliwic. – On przyjeżdżał do mnie najwcześniejszym autobusem, tzw. Górnikiem. W plecaku miał ręczny powielacz. Czyli taką podwójną ramkę i wałek. Czasami sami pisaliśmy tekst na specjalnej kalce wkręcanej w starą maszynę do pisania (kto w dobie komputerów pamięta jeszcze takie maszyny?), czasem dostawaliśmy już gotowe matryce. Smarowało się to farbą drukarską, przykładało kartkę, „przejeżdżało” wałkiem. Było to bardzo prymitywne urządzenie. Farba drukarska śmierdziała okropnie. Trochę się bałam, żeby nie wzbudziło to podejrzeń sąsiadów, ale na szczęście nie było problemów. Ulotki później były rozprowadzane na uczelni, w akademikach i na mieście. Jednak od ich roznoszenia byli już inni – wspomina rozmówczyni tamten czas.

Czasami w jej mieszkaniu wykonywano również transparenty na studenckie manifestacje. Co ciekawe, jej mama o tych działaniach dowiedziała się dopiero na początku br. – Pewnego razu, kolega malując napis na leżącym na płótnie, machnął czerwoną farbą po ścianie. Jako że mama o niczym nie wiedziała, musiałam wymyślać historyjkę. Na szczęście miałam także kolegę studiującego na ASP, który odwiedzał mnie często. Mówiłam więc mamie, że kiedy malował w moim mieszkaniu obraz, pędzel mu spadł – relacjonuje pani Dorota. Zastrzega, że nie mogła powiedzieć o niczym mamie, bo cała ta działalność była tajna, do tego stopnia, że mogli wiedzieć o niej tylko ci zaangażowani w te prace. – Dziś może to wydawać się dziwne, ale w tamtych czasach za taką działalność groziły represje. Co najmniej skreślenie z listy studentów, pewnie zatrzymanie, przesłuchiwanie, a może i utrata prawa do mieszkania. Daleko jeszcze było do wolności – zauważa rozmówczyni.

Dwa odznaczenia

Ponad rok temu roku Dorota Sochiera dostała mailem informację, że byli działacze Niezależnego Zrzeszenia Studentów ci, którzy mieli na swoim koncie dokonania, starają się o przyznanie Krzyża Wolności i Solidarności. Pamiętali też o niej. Wypełniła odpowiedni wniosek, koledzy dostarczyli dokumenty potwierdzające jej działalność w opozycji antykomunistycznej. Kilka miesięcy później otrzymała zaproszenie na wręczenie odznaczeń w Katowicach. Wówczas przekazywał im je dr Jarosław Szarek, prezes Instytutu Pamięci Narodowej. – Było to dla mnie ogromne wyróżnienie i cieszyło mnie bardzo, że cała rodzina jest ze mnie dumna. Nie spodziewałam się, że w niedługim czasie spotka mnie jeszcze większy zaszczyt – zauważa. Gdy po jakimś czasie pani Dorota otrzymała kolejnego maila o wystąpieniu NZS o przyznanie wszystkim tym działaczom Medalu Stulecia Odzyskanej Niepodległości, również wypełniła wniosek i o sprawie więcej nie myślała. – Kiedy dowiedziałam się, że zostanę odznaczana, i to z rąk prezydenta Andrzeja Dudy nogi się ugięły – opowiada nam drżącym głosem. Nie każdy przecież ma zaszczyt na spotkanie z najważniejszą osobą w państwie. A jak odebrała to wyróżnienie? – To była piękna chwila – mówi ze wzruszeniem, dodając, że wspomnienie o tym wydarzeniu zostanie z nią do końca życia.

Oprócz uhonorowania przez prezydenta RP Andrzeja Dudę, nasza rozmówczyni wspólnie ze swoim mężem i najmłodszym synem miała możliwość obserwowania z honorowej trybuny defilady wojskowej „Wierni Polsce”, odbywającej się wówczas w Katowicach. Później wspólnie z najważniejszymi w kraju uczestniczyła w bankiecie w pałacu myśliwskim w Promnicach.

Bóg, Honor, Ojczyzna

Najbliżsi Doroty Sochiery są z niej bardzo dumni, w szkole podstawowej w Rudniku będzie miała z kolei okazję poprowadzenia specjalnej lekcji dla uczniów na ten temat. Najpewniej wydarzy się to z okazji Narodowego Święta Niepodległości.

– Uważam, że wspólnie z rodziną jesteśmy patriotami. U nas flaga na 3 maja, 15 sierpnia i 11 listopada musi być wywieszona – mówi. Kończąc rozmowę, zastrzega, że nie spotkała się z nami dlatego, aby się chwalić, jednak otrzymane wyróżnienia traktuje jako zobowiązanie, o którym powinna mówić. – Myślę, że niewielu jest prawdziwych patriotów. Hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna”, które są często lekceważone, powinny być przez prawdziwych patriotów zawsze przestrzegane – kończy rozmowę z nami.

Dawid Machecki

  • Numer: 38 (1421)
  • Data wydania: 17.09.19
Czytaj e-gazetę