Śpiący Rycerz przebudził się i walczy
Złośliwy komentarz tygodnia.
Tatrzański szczyt Giewont bardzo łatwo odróżnić od innych, bo przypomina profil leżącego człowieka. Legenda głosi, że to Śpiący Rycerz, który strzeże Zakopanego, albo i nawet całej Polski. Kiedy nasza ojczyzna znajdzie się w niebezpieczeństwie rycerz przebudzi się i stanie w jej obronie. Ten na Giewoncie ponoć coś tam bąknął przez sen po ostatniej konwencji PiS, ale dalej smacznie chrapie. Za to „Śpiący Rycerz” w Raciborzu właśnie zerwał się na równe nogi.
Nasze ukochane miasto znalazło się w ogromnym niebezpieczeństwie z powodu wmurowania w ulicę Długą dwóch metalowych słupów, na których powieszono tablice z legendą o pasterce, Liczyrzepie i księciu Raciborza. Gniew „Rycerza” wziął się stąd, że Liczyrzepa pochodzi z Sudetów, a u nas jest tzw. gatunkiem inwazyjnym, śmiertelnie zagrażającym bytowaniu naszego rodzimego Krzysztofka. Do tego autorzy legendy ze świątobliwej Ofki zrobili prostą pasterkę. Kto wie, może chcieli przypodobać się zlaicyzowanej Unii Europejskiej...? (o kolejnych anomaliach można przeczytać na profilu fejsbukowym Dawida Wacławczyka, a pewnie też na raciborskich portalach). Nic dziwnego, że wobec takich zniewag, raciborski „Śpiący Rycerz” przebudził się i przystąpił do walki. Rycerz nazywa się Dawid Wacławczyk i postanowił wypowiedzieć wojnę wrażej indoktrynacji.
Co do zasady, oburzony radny ma rację, bo owa pseudolegenda jest głupawa jak kij Liczyrzepy i sprawia wrażenie napisanej na kolanie, na potrzeby projektu unijnego, z którego jest finansowane obecne ukamienowanie, o pardon, rewitalizacja ulicy Długiej. Tyle tylko, że dręczy mnie pytanie, czy radnemu od lat zajmującemu się turystyką, tudzież przewodnikowi po Ziemi Raciborskiej, wypadało spać aż tak długo? Legendę – potworka wymyślono co najmniej dwa lata temu i bynajmniej nie była to sprawa głęboko skrywana (co swoją drogą świadczy o czyjejś niebywałej odwadze, bo ja bym się wstydził upubliczniać takie „dzieło”). Na przykład portal nowiny.pl pisał o tym „dziele” już 8 czerwca 2018 roku. Nie można było zatem wcześniej zareagować słusznym oburzeniem?
Oczywiście można teraz zerwać zamontowane tablice, oddać je do muzeum grafomaństwa, a w ich miejsce wymyślić coś nowego. I chyba innego wyjścia nie będzie. Tylko szkoda tych dodatkowych wydatków. No i nie wiadomo, czy unijni biurokraci tak już się nie zżyli z naszą opowieścią, że na inną już nie pozwolą pod groźbą zwrotu dotacji.
bozydar.nosacz@outlook.com
Najnowsze komentarze