Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Studniówka Swobody

26.03.2019 00:00 red.

Starosta stawia na grę zespołową

Z włodarzem powiatu raciborskiego porozmawialiśmy o tym, na czym koncentrował się w ciągu pierwszych miesięcy swojej pracy. W marcu minęła jego „studniówka”. Grzegorz Swoboda mówi nam m.in. o tym jak chce przełamać stereotyp o zbędnej roli powiatów; o szacunku dla opozycji i jak będzie pilnował, by remont ul. Kościuszki przebiegał sprawnie.

– Wielu lokalnych polityków dzieli się teraz z opinią publiczną, swoistym raportem z działalności w ciągu pierwszych stu dni sprawowania swej władzy. W ten nowy standard wpisał się także pan publikując na stronie powiatraciborski.pl zestawienie efektów dotychczasowych prac zarządu powiatu pod pańskim kierownictwem. Dlaczego pan to zrobił?

– Proszę zwrócić uwagę, że w opublikowanych materiałach były tylko fakty, a nie ich ocena – tę pozostawiam mieszkańcom naszego powiatu. Patrząc na liczbę zadań, które zostały zrealizowane w tym krótkim czasie, można stwierdzić, że rozpoczęliśmy od sprintu. Teraz musimy rozłożyć siły, żeby nie dostać zadyszki, bo czeka nas nie kolejne 100 dni, ale 5 lat. Chciałbym, żeby bilans całej kadencji był taki, jak jej początek. Podziękowania należą się też pracownikom starostwa, którzy byli mocno zaangażowani w wiele spraw i mocno odczuli tempo działań. Nie ukrywam, że mieliśmy również sprzyjające wiatry z różnych stron, ale ja z natury jestem optymistą i wierzę, że tak będzie wiać przez całą kadencję.

– Wszedł pan do starostwa jako „nowa miotła”, ale nie zaczął od porządków w kadrach, odziedziczonych po poprzednikach.

– Nie czuję się „nową miotłą”. Tempo prac pierwszych 100 dni spowodowało, że nawet nie miałem czasu na ewentualne roszady kadrowe. Zresztą te działania pokazały, że w starostwie współpracuję nie tylko z profesjonalistami, ale także z osobami mocno zaangażowanymi w swoją pracę. Rozwiązania niektórych problemów podpowiadali mi sami kierownicy referatów – tak np. było z wydawało się nierozwiązywalną sprawą zamykanych placówek opiekuńczo-wychowawczych. Pomysł na ratowanie dzieci podsunął szef referatu spraw społecznych Aleksander Kasprzak. Przyjdzie oczywiście czas na analizę ogółu spraw kadrowych w starostwie i jak każdy dobry szef będę chciał własne wizje i oczekiwania zrealizować. Ale nie ma się co spodziewać rewolucji. Jestem starostą, który wywodzi się z samorządowego i bezpartyjnego ugrupowania „Razem dla Ziemi Raciborskiej”, które rządzi w powiecie od kilkunastu lat, więc nie mam powodów odcinać się od dotychczasowej linii starostwa, również tej kadrowej. W przeszłości byłem zastępcą wójta w gminie Krzyżanowice, często przyjmowałem petentów i wiem, jak wiele zależy od sposobu komunikacji i relacji z drugim człowiekiem. Chciałbym, żeby wszyscy pracownicy starostwa i podległych jednostek zawsze o tym pamiętali. Nawet jeżeli nie da się jakieś sprawy załatwić, to bardzo ważne jest, żeby mieszkaniec widział dobrą wolę i zaangażowanie pracownika. Chciałbym też otwarcie o pewnych rzeczach mówić – stąd informacja w mediach o sytuacji szpitala. Mieszkańcy muszą wiedzieć, jak się sprawy mają i co jest ich przyczyną. Osoba umiejąca czytać ze zrozumieniem wyrobi sobie własną opinię, a nie będzie powtarzać oceny wyrażane w mediach.

– Wybór pana na starostę powiatu nie był oczywisty. Padały wcześniej inne nazwiska, a jednak większość w radzie powiatu postawiła na pańską kandydaturę.

– Muszę przyznać, że to media prześcigały się w giełdzie nazwisk kandydatów na starostę, zaspokajając ludzką ciekawość i wzbudzając zainteresowanie czytelników. Pojawiało się tam też moje nazwisko. Mogę powiedzieć, że nasze ugrupowanie wraz z klubem PO chciało wystawić jak najmocniejszy zarząd, w tym również kandydata starostę. Jestem wdzięczny za zaufanie, jakim mnie obdarzono, ale czuję również ciężar odpowiedzialności. Podkreślę, że dziś, po pierwszym okresie, który można podsumować, czuję satysfakcję i dalszy zapał do pracy. Samorząd to gra zespołowa, w którym liczy się przede wszystkim współpraca. Myślę, że w zarządzie powiatu świetnie się uzupełniamy, bo „etatowa trójka” to doświadczenia na szczeblu gminnym, powiatowym i wojewódzkim, uzupełniane doświadczeniem wieloletnich i sprawdzonych samorządowców.

– Wcześniej pracował pan w roli zastępcy wójta, zajmując się określonymi działami. Teraz to pan jest kojarzony jako odpowiedzialny za wszystko co firmuje Powiat Raciborski. Jak pan sobie radzi z taką rolą?

– Przede wszystkim czuję ciężar odpowiedzialności. Cały powiat to znacznie szersze pole do działania niż jedna gmina, dlatego muszę mieć szerokie spektrum spojrzenia. Mam dobre doświadczenie w pracy u boku wójta Grzegorza Utrackiego, ale mam również swoją własną wizję pracy na stanowisku starosty. Mamy w zarządzie podział kompetencji wśród poszczególnych osób, ale chciałbym zawsze być zorientowanym we wszystkich sprawach starostwa i powiatu. Myślę, że to jest ważne, żeby starosta w każdej sprawie zawsze „trzymał rękę na pulsie”.

– Kiedy widzę jak pan w kuluarach rozmawia z szefową klubu PiS Katarzyną Dutkiewicz, to trudno o skojarzenia, że jesteście państwo politycznymi konkurentami.

– Uczciwie trzeba powiedzieć, że jeżeli z ust radnych opozycji, a zwłaszcza pani Dutkiewicz, padają słowa krytyki, to jest to zawsze czynione w sposób kulturalny i merytoryczny. I nawet jeśli moja ocena danej sprawy jest inna, to nie dostrzegam w drugiej stronie złośliwości, a wręcz przeciwnie – jestem przekonany, że też im zależy na wspólnym dobru, różnimy się tylko oceną. Trudno, żeby było inaczej. Żyjemy w demokracji, więc mamy prawo się różnić. Wiem, że takie stanowisko może dziwić, bo „typowa” opozycja zawsze i wszędzie powinna krytykować rządzących, a rządzący powinni się tym samym odwzajemniać. Tylko do czego to prowadzi? Jestem dumny, że w radzie powiatu merytoryka dominuje nad „politykierstwem” – zresztą tak już było w poprzednich kadencjach. Zdarzały się czasami występy „harcowników”, ale zdecydowanie częściej dominowała dyskusja – czasami twarda, ale zawsze uczciwa i merytoryczna. Przecież samorząd to powinno być ścieranie się różnych poglądów i dyskusja, prowadzące do wypracowania jak najlepszych rozwiązań. Daje to komfort rządzenia i działania, jeżeli wiem, że efekty mojej pracy będą oceniane merytorycznie, a nie politycznie. Zresztą na tym zyskuje również opozycja, bo ma realny wpływ na to, co się dzieje – i nie mam tutaj na myśli tylko stanowisk, które piastują w radzie powiatu, ale również realnego wpływu poprzez zgłaszane sprawy i wnioski. Bardzo dobrze układa mi się współpraca z wszystkimi włodarzami gmin oraz z członkiem zarządu województwa raciborzaninem Michałem Wosiem. Wiem, że mamy w osobie marszałka Wosia duże wsparcie w Katowicach, bo dostrzega on problemy naszego powiatu i ma plany na ich realizację.

– Ruszył remont ulicy Kościuszki. To będzie pana pierwsza wizytówka w oczach mieszkańców powiatu. Ten remont rodził się w bólach, a utrudnienia wkurzą niejednego kierowcę. Szykuje się pan do roli głównego nadzorcy tych prac?

– Faktycznie ta sprawa przed rokiem była problemem. Okazało sie, że oszacowany budżet zadania był za mały w stosunku do realnych kosztów, które zostały przedstawione w trakcie przetargu. Ówczesny zarząd podjął słuszną decyzję o unieważnieniu przetargu oraz rezygnacji z zadania, bo wkład własny byłby zbyt wysoki. Poprawili projekt i ponownie uzyskał on wysokie dofinansowanie w rządowym konkursie. Zorganizowaliśmy w miarę szybko przetarg i dzisiaj już realizujemy inwestycję. Wygrała doświadczona firma Domax z Boronowa (woj. śląskie). W ubiegłym roku roku zrealizowała z sukcesem na terenie województwa śląskiego oraz Opolszczyzny kilkanaście dużych inwestycji drogowych. Mają odpowiednie zasoby ludzkie i park maszynowy. Kwota inwestycji to prawie 7 milionów złotych, a jej zakończenie planowane w połowie września tego roku. Mamy profesjonalny nadzór nad zadaniem, ale jako starosta będę się starał, żeby osobiście również doglądać postępu prac – nie od dziś wiadomo, że „pańskie oko konia tuczy”.

– Na przełomie roku dużym echem odbiła się likwidacja placówek terapeutyczno-opiekuńczych dla dzieci w Samborowicach i Cyprzanowie. Jaka była w tym rola powiatu?

– Nie braliśmy udziału w likwidacji tych placówek. Nasza rola ograniczyła się do podjęcia błyskawicznej misji ratunkowej. Zamknięcie pod koniec grudnia tych placówek, które podlegały samorządowi wojewódzkiemu, odbiło się dużym echem wśród lokalnego społeczeństwa. Ludzie nie potrafili zrozumieć, jak można w środku roku szkolnego, w okresie świąt Bożego Narodzenia zabierać dzieci – już i tak dotknięte przez los – z miejsc, w których dobrze funkcjonowały przez ostatnie 5 lat. Dlatego mocno zaangażowaliśmy się w sprawę i pomogliśmy na tyle, ile było można. Od początku lutego funkcjonuje już placówka w Cyprzanowie, w najbliższej przyszłości powinna również funkcjonować placówka w Samborowicach. Sytuacja była bardzo trudna, dlatego tym bardziej się cieszę, że we współpracy z gminą Pietrowice Wielkie doprowadziliśmy sprawę do szczęśliwego zakończenia, zadając tym samym kłam twierdzeniu, że urzędnicy kierują się tylko bezdusznymi przepisami i nie są wrażliwi na ludzkie potrzeby. Przeżywałem to dokładnie tak samo jak osoby bezpośrednio zaangażowane w sprawę.

– Spytam jeszcze o sytuację szpitala. Czy jego problemy finansowe, konieczność pokrycia podwyżek dla personelu czy wielomilionowa strata nie będą dla powiatu kulą u nogi w zamierzeniach na innych polach?

– Sytuacja szpitala jest trudna, ale nie beznadziejna. Proszę zauważyć, że nasz szpital zakwalifikował się do II grupy finansowania w ramach sieci szpitali i ma zagwarantowane finansowanie z budżetu państwa bez konkursów całej swojej działalności. Czemu więc rośnie jego zadłużenie? W artykule „Chory system czy nieudolne zarządzanie”, który niedawno ukazał się w mediach (w portalu nowiny.pl – przyp. red.), staraliśmy się rzetelnie i obiektywnie wyjaśnić przyczyny tego zjawiska, które niestety dotyka prawie wszystkie szpitale powiatowe w całej Polsce. Jako starosta odpowiedzialny za szpital chciałem wyraźnie wskazać jaka jest aktualnie sytuacja szpitala, by mieć w przyszłości punkt odniesienia. Z doświadczenia życiowego wiem, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą.

Pytał Mariusz Weidner


Rozszerzona wersja wywiadu w portalu nowiny.pl

  • Numer: 13 (1397)
  • Data wydania: 26.03.19
Czytaj e-gazetę