Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Kościół nad granicą

26.03.2019 00:00 red.

ks. Jan Szywalski przedstawia

Zabełków to wieś w powiecie raciborskim, w gminie Krzyżanowice nad granicą z Czechami. Tu gdzieś stał Dreiländereck, trójramienna budowla na styku trzech państw: Polski, Czech i Niemiec. Dziś granica przestała być problemem.

Nieco historii

Ludzie mieszkali tu od dawna. W wyrobiskach żwirowych znaleziono narzędzia kamienne z okresu paleolitu i neolitu. Brama Morawska była naturalnym korytarzem między południem i północą; szlak bursztynowy właśnie tędy prowadził. Gołęszycami nazywano plemię, które zasiedlało żyzną dolinę lewej strony Odry po wykarczowaniu tu lasów.

Również chrześcijaństwo wcześnie przenikało na te ziemie z Księstwa Wielkomorawskiego, w którym apostołowali święci Cyryl i Metody.

Sama nazwa wioski łączy się z rzeczką Bełk, określającą osadę ludzi mieszkających „za Bełkiem”.

Mowa była przeważnie polska i tak modlono się w kościele, jak długo to było możliwe. W plebiscycie w 1920 r. wieś opowiedziała się za Polską, choć tylko w 51%. Proboszczem był wtedy propolski ksiądz Gąska, który tylko cudem uniknął śmierci w zamachu urządzonym na jego osobę. Aby nie być powodem dalszych niepokojów, ks. Gąska zamienił się z księdzem Jerzym Woitzikiem z Koszęcina.

Miejscowość Zabełków wraz z księstwem raciborskim była częścią biskupstwa wrocławskiego (nie ołomunieckiego) i dekanatu raciborskiego, a od 1912 r. dekanatu tworkowskiego. Po II wojnie światowej naturalnie wcielono ją do nowo utworzonej diecezji opolskiej.

Starania o kościół

Wierni z Zabełkowa chodzili do różnych kościołów. W 1339 r. do parafii tworkowskiej należały Zabełków, Rudyszwałd i Ligota Tworkowska. Wierni z Zabełkowa długo nie mieli swojego kościoła, za to wzmianka o kościele w pobliskim Rudyszwałdzie pojawia się już w 1447 r. Wieś Zabełków jest przez potok Bełk podzielona na dwie części. Północna strona należała długo do Rudyszwałdu, a południowa do Bogumina. Po wojnach śląskich między Austrią i Prusami (1740 – 1763) Bogumin pozostał po stronie austriackiej, a władze nie pozwalały, by wierni chodzili do zagranicznych parafii. Tak więc ludzie z południowej części Zabełkowa mieli chodzić do kościoła aż do Godowa czy Gorzyc. Petycja, by można było uczestniczyć w nabożeństwach w bliskim Rudyszwałdzie, została oddalona.

W 1837 r. zaś odbyło się zebranie, na którym rozważano myśl, by powstał kościół między Rudyszwałdem i Zabełkowem lecz propozycja nie została zrealizowana.

Drewniany kościół MB Anielskiej

W 1849 r. w Sławikowie rozebrano drewniany kościół, chcąc zrobić miejsce dla murowanego. Mieszkańcy Zabełkowa odkupili rozebrane elementy kościółka, gospodarze przewieźli je wraz z wieżą i ołtarzami na miejsce i zmontowali na nowo. Tak wieś miała swój, wcale niemały, dom Boży. Było to w roku 1850.

Cały kościółek był oszalowany deskami, dach kryty gontem, nad nim wieżyczka z sygnaturką. Od zachodniej strony była wieża, również kryta gontem. Całość stała na kamiennej podmurówce. W głównym ołtarzu był obraz Matki Bożej Królowej Aniołów. Ozdobny styl barokowy, przyćmione światło, charakterystyczny zapach drzewa dały kościołowi swoisty urok i atmosferę, co skłaniało do modlitwy. Kościół poświęcono 20 października 1850 r. Uzyskano również pozwolenie na osobnego księdza, który miał mieszkać w Rudyszwałdzie, a nabożeństwa miał odprawiać na przemian w Zabełkowie i Rudyszwałdzie.

Nie doszło do porozumienia między Rudyszwałdem i Zabełkowem w sprawie jednej parafii. Obydwie strony starały się o własnego duszpasterza. Pierwszy kapłan został wprowadzony do kościoła w Zabełkowie w 1864 r. Był nim ks. Karol Porschke. By proboszcz mógł się utrzymać, zakupiono tzw. „farskie pole”; w całości było go ok. 25 ha. Wybudowano również okazałą plebanię. Parafię ostatecznie zatwierdzono w 1900 r.

Parafianie bardzo kochali swój drewniany kościółek i choć później mieli również swoją świątynię murowaną, modlili się w nim chętnie. Odpusty odprawiano na dworze z powodu wielkiego napływu ludzi.

Drewniane sanktuarium ocalało w czasie wojny, choć nieco podupadło, gdyż całą uwagę skupiono na odbudowie głównego kościoła. Gruntowną odnową drewnianej świątyni zajął się ks. Holeczek. Sprowadził górali, którzy fachowo wymienili zewnętrzne elementy, a wewnątrz odrestaurowali ołtarze i cenne figury. Świętowano tu odpusty MB Anielskiej i św. Mikołaja, a następny proboszcz, ks. Rduch, odprawiał tu msze szkolne w czwartki oraz nabożeństwa majowe i różańcowe.

Dnia 26 kwietnia 1976 r. o godz.5.30 kościół z nieznanych przyczyn spłonął. Jakby na pożegnanie odezwał się głos dzwonu, a chwilę później wszystko runęło. Ludzie płakali.

Kościół św. Jadwigi

Ks. Woitzik, który przybył do parafii w 1922 r. potrafił przekonać parafian o potrzebie wybudowania większego, murowanego kościoła. Dzięki gorliwemu zaangażowaniu parafian, dzieło szybko to zrealizowano: prace rozpoczęto w 1936 r., a 17 maja 1937 r. odbyło się poświęcenie. Nowy, okazały dom Boży, był pod wezwaniem św. Jadwigi. Obszerny gmach miał pomieścić również wiernych z Chałupek.

Niedługo jednak wierni cieszyli się z nowego kościoła. W kwietniu 1945 r. zbliżał się front, kościół spłonął zupełnie, ostały się tylko mury, a dach i całe wnętrze poszły z dymem. Drewniany kościółek znów był potrzebny. Jednak już w 1951 r. świątynia św. Jadwigi była znów zdatna do odprawiania nabożeństw.

Kościół jest bardzo przestrzenny, posiada trzy nawy i chór dokoła nawy; jest miejsce dla dużej liczby wiernych. Sufit jest płaski, ozdobny. Z przodu półkoliste prezbiterium ze św. Jadwigą namalowaną na ścianie.

Powojenni proboszczowie

Przez trudny czas wojny i okres powojenny przeprowadził wiernych ks. Jerzy Woitzik. Starzy ludzie wspominają go z wielkim sentymentem. Kapłan o szerokim sercu, prawdziwy ojciec duchowny: pocieszał, dodawał otuchy i budził chęć do życia. Umiał mobilizować wiernych do odbudowy spalonego kościoła, co też się udało w krótkim czasie.

Ks. Stanisław Holeczek był wpierw pomocnikiem starego ks. Woitzika, a po jego śmierci został następcą. Człowiek gwałtownego charakteru, niełatwy we współżyciu. Jednak jego energii parafia zawdzięcza gruntowne odrestaurowanie drewnianego kościoła i szereg innych prac. W 1974 r. został przeniesiony do Makowa, ale i tam nie był zbyt długo; wyemigrował do Niemiec. Tam umarł nagle w wieku 62 lat w 1974 r.

Ks. Walter Rduch też miał swoje słabości. Może dlatego, że był wyrozumiały i łagodny, ludzie go polubili. Dalej prowadził remonty i prace przy kościele. Za jego czasów poświęcono nowe dzwony kościoła. Umarł w 1988 r. w Głubczycach, ale został pochowany w Zabełkowie obok kościoła.

W 1975 r. przybył do parafii ks. Hubert Mikołajec i był tu duszpasterzem przez 24 lata. Sam mówił o sobie, że nie jest człowiekiem praktycznym, dlatego cieszy się, że przyszedł do kościoła zadbanego. Niczego jednak nie zaniedbał. Ks. Mikołajec był znany jako felietonista „Gościa Niedzielnego”. Przez długi czas ukazywały się w nim dość popularne „Zapiski wiejskiego proboszcza.” Jego kazania miały głębokie myśli, a przy tym bliskie życiu. W 2009 r. ks. Mikołajec obchodził swój złoty jubileusz kapłański i odszedł na emeryturę. Czas spokojnej starości przeżywa w Domu Księży Emerytów w Opolu.

Od dziesięciu lat proboszczem w Zabełkowie jest ks. Franciszek Grabelus. To on dodał blasku kościołowi przez nowe witraże i urządzenie prezbiterium z granitową posadzką i marmurowym ołtarzem. Od podstaw odremontował też plebanię. Jest doktorem teologii, podobnie jak jego przyjaciel z Krzyżanowic. Idą w ślady takich wiejskich proboszczów z okolicy jak ks. Weltzel czy ks. Pawlar.

  • Numer: 13 (1397)
  • Data wydania: 26.03.19
Czytaj e-gazetę