Dawid Łomnicki wszedł na komin Elektrowni Rybnik
Człowiek od zadań specjalnych. Takim dał się poznać Dawid Łomnicki. Chłopak, który nie ma problemu z wejściem na wysokie, niedostępne konstrukcje i robieniem tam ekstremalnych rzeczy.
Robił już flagę na maszcie (150 m) blisko Eko-Okien, stał na rękach na najwyższym kominie w Europie w Trbovlje (Słowenia, 360 m), teraz przyszedł czas odwiedzić elektrownię w Rybniku. Jednak tutaj plany Łomnickiego zostały nieco pokrzyżowane. Dlaczego – o tym w rozmowie z Nowinami.
W zeszłym roku Dawid wszedł na komin w słoweńskim Trbovlje. Film z obiektu o wysokości 360 metrów można było zobaczyć na naszym portalu. Teraz raciborzanin uprawiający kalistenikę (czyli trening z użyciem własnej masy ciała) chciał sprawdzić, jak wygląda okolica z najwyższego komina w Elektrowni Rybnik. To jeden z pięciu najwyższych kominów w Polsce, wysokości 300 metrów. Udało mu się, aczkolwiek plan był zupełnie inny, a konsekwencje poważne – Myślałem o wejściu na komin elektrowni już od dawna. Wchodzenie na ponadstumetrowy maszt w polu nie robiło na mnie aż takiego wrażenia, z kolei Słowenia to daleko od naszego kraju, więc chciałem zrobić coś większego, związanego z naszym regionem. Rybnik jest niedaleko Raciborza, więc zainteresowanie filmem powinno być większe; jest to bowiem czynna elektrownia – tłumaczy Dawid Łomnicki.
Niezauważony więc zdziwiony
Plan wejścia na komin w Rybniku zaczął dopracowywać na kilka dni przed 1 maja 2018 r. Święto Pracy, to właśnie wtedy podjął udaną próbę postawienia nogi na szczycie obiektu. – Uważam, że wszystko jest wykonalne. Wybrałem się tam z samego rana, przedostając się przez zabezpieczenia. Następnie musiałem przejść przez cały teren Elektrowni, żeby dostać się do komina. Dziwiło mnie to, że udało mi się zostać niezauważonym. Już w trakcie wchodzenia na komin można było obserwować wspaniałe widoki. Zalew Rybnicki z wysokości 300 metrów nie sprawiał wrażenia tak dużego. Do tego widać było cały Rybnik, hałdę w Rydułtowach, a nawet Gliwice i okoliczne miejscowości; coś pięknego! – powiedział raciborzanin.
Nisko nad ziemią unosiła się mgła, ale na filmie dokładnie tego nie ujrzymy, bowiem Dawid nagrywał całe wydarzenie kamerą sportową GoPro 5. Innych nagrań, które tworzyły się w powietrzu, nie zobaczymy. Dlaczego? – Żałuję, bo niestety w tym materiale są tylko i aż nagrania z GoPro. Miały być również ujęcia z drona, ale nie mogą zostać one opublikowane. Drony w trakcie nagrania, podobnie jak ja, nie zostały zauważone, ale kilka dni po wejściu na komin zostałem odwiedzony w domu. Osoby, z którymi nawiązałem współpracę, nie potrafiły pozostawić informacji o akcji dla siebie. Wydawało mi się, że znalazłem profesjonalistów, którzy nagrywają dronami i zdają sobie sprawę ze skali przedsięwzięcia, ale rzeczywistość okazała się inna – wyjawia Dawid.
Zajechał mustangiem
Film miał być bardzo widowiskowy, miał pokazać całą operację wejścia na komin przede wszystkim z fantastycznego sprzętu z powietrza, ujęcia nagrywane przez Dawida GoPro miały być tylko dodatkiem. – Serce mi pęka, bo ujęcia były niewyobrażalnie piękne, niczym z hollywoodzkiej produkcji. Przed wejściem na teren Elektrowni zrobiliśmy ujęcia, jak podjeżdżam nowym (160 km przebiegu) fordem mustangiem shelby 5.0 (550 KM), wypożyczonym w Gliwicach od FCT24.pl, żeby nadać atrakcyjności klipowi. Nagrania z kolei nie mogą być upublicznione, bo droniarze naruszyli przestrzeń powietrzną Elektrowni, a w konsekwencji mieliby kłopoty używając publicznie materiału (zawarli porozumienie z głowami Elektrowni o usunięciu nagrań, by uniknąć odpowiedzialności). Mówili, że będą mieli zezwolenie na latanie nad tym terenem, a okazało się, że było inaczej. Wszystkie nagrania, nawet te nagrane poza terenem Elektrowni, zostały zarekwirowane przez policję, co jest dla mnie trochę niezrozumiałe. Cóż, duża część rybnickiej komendy była pod wrażeniem akcji, parę innych osób odpowiedzialnych za sprawę również. Byli pod wrażeniem, jednak muszą robić swoje, to jest ich praca, więc to rozumiem i do nich nie mam najmniejszego żalu.
Szwagier się pochwalił
Dawid jak najbardziej był świadomy, że wejście na teren Elektrowni i wspięcie się na komin, może zakończyć się dla niego mandatem. W Słowenii był na kominie, a gdy zszedł, to czekała na niego ochrona. Obyło się bez problemów i wzywania przez nich policji. W tej historii mandatu również nie było zaraz po zejściu z obiektu. Problemy pojawiły się kilka dni później. – Jeden z droniarzy, będący w posiadaniu materiału „tylko” wysłał zdjęcia szwagrowi, który pracuje w Elektrowni. Szybko się rozeszło. Z tego co wiem, 2 maja już było wszczęte postępowanie. Przesłuchali mnie, zaoferowali nocleg i wypuścili. Zabawa z wejściem na szczyt była fantastyczna, ale konsekwencje nie są niczym godnym polecenia – powiedział Łomnicki.
Nikomu nie zaszkodzić
Historia miała swoją kontynuuację. – Elektrownia rybnicka chciała doprowadzić do tzw. „sprawiedliwości”, żebyśmy pousuwali nagrane materiały. Droniarze – jak już wspomniałem – podjęli taką, a nie inną decyzję. Ja z kolei wybrałem się na rozmowy, chciałem się dogadać, aby film był promocją Elektrowni. Film zmontowany wraz z ujęciami z dronów byłby jedną z lepszych produkcji, jakie widział YouTube. Tłumaczyłem, że jestem osobą, która dużo działa na rzecz ludzi i nie jestem człowiekiem, który chce komukolwiek zaszkodzić, a sytuację można wykorzystać marketingowo z korzyścią dla PGE. Oczywiście nie dogadaliśmy się. Z drugiej strony przed wejściem na komin, zezwolenia też nikt by mi nie dał. Materiał z samego Go Pro wygląda jak z innej planety, jednak z ujęciami z dronów, film byłby jak z innej galaktyki, uwierzcie mi – powiedział Dawid Łomnicki.
Dawid, podobnie jak w Słowenii, tak i tu chciał stanąć na szczycie komina na rękach, jednak ze względu na wysoko nagromadzony pył, byłoby to zbyt niebezpieczne i nie podjął się tego zadania. – Jestem świadomy tego, co mogę zrobić na takiej konstrukcji. Zawsze wolę zrobić mniej, niż za dużo – powiedział.
Bandzior? To nie ja
Dlaczego materiał opublikowany jest dopiero 11 listopada? Początkowo film w pełnym wymiarze miał ukazać się w maju przed rybnickimi juwenaliami jako zapowiedź występu Tede, jednak śledztwo przeciągnęło wszystko w czasie. Sprawa po kilku miesiącach została umorzona (w końcu nikt nikomu krzywdy nie wyrządził), a Dawid postanowił opublikować materiał w wyjątkowym dniu, jakim jest setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości.
Łomnicki był także na kominie w Pruszkowie (256 m), brał udział w raciborskim półmaratonie, a ostatnio został... radnym miejskim. Choć jego życie ostatnio poszło w nieco innym kierunku, Dawid nie będzie rezygnował z kolejnych podobnych przedsięwzięć.
– Sam film dedykuję wszystkim bohaterom, wojownikom, dzięki którym mamy dzisiaj tak wspaniały powód do świętowania. 100 lat niepodległej, ukochanej Polski. To byli prawdziwi bohaterzy, przy których mój wyczyn to nic nadzwyczajnego – mówi na zakończenie Dawid Łomnicki.
Maciej Kozina
Elektrownia nie popiera
Władze Elektrowni w Rybniku oświadczyły, że wejście na komin elektrowni było nielegalne, niebezpieczne oraz łamiące podstawowe zasady bezpieczeństwa. Jakkolwiek dedykacja dla Niepodległej jest doniosła, świętowanie 100-lecia odzyskania niepodległości nie może promować niebezpiecznych zachowań, zagrażających zdrowiu i życiu.
Najnowsze komentarze