środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Michał Woś: czekam na kropkę nad i

30.10.2018 00:00 red

Z wybranym na radnego wojewódzkiego Michałem Wosiem (doradcą ministra sprawiedliwości) rozmawiamy o nowej roli w sejmiku, kulisach zawiązania koalicji Polowy – Fita i straszeniu wyborców PiS-em.

– W wyborach do sejmiku śląskiego uzyskał pan jeden z najlepszych wyników w Polsce zbliżając się do poziomu 40 tys. głosów. Kiedy cofniemy się o 4 lata, to zaledwie jednym głosem wszedł pan do rady miasta. Sporo pan uzbierał po drodze zaufania społecznego.

– W wyborach samorządowych w 2014 „jedynka” na liście do sejmiku miała 16 tys. głosów, a najlepszy wyniki PO w naszym regionie to ok. 20 tys. głosów. Zakładałem, że będę bardzo zadowolony z 20 tys. głosów poparcia, a o 25 tys. nawet nie marzyłem. Gdy zaczęły spływać pierwsze wyniki i twarde dane wskazywały, że przekroczyłem 30 tys. głosów, a potem nawet 35 tys. i zbliżam się do 40 tys. to te liczby, właściwie taka ilość żywych osób, z jednej strony „przygniatała”, zobaczyłem ile osób mi zaufało, z drugiej mobilizowała do dalszej ciężkiej pracy, a z trzeciej po ludzku cieszyła, bo spotkałem się w czasie kampanii z gigantyczną życzliwością. Mam teraz twardy demokratyczny werdykt, że to co robię, moja codzienna praca jest doceniana i potrzebna. Wszystkim bardzo dziękuję za zaufanie.

– Wynik ma pan świetny, ale nie wiadomo czy PiS będzie rządziło Śląskiem. Do większości brakuje mu jednego mandatu. Jednak gdyby prawica objęła władzę, to jaka będzie pana rola?

– Wszystkie opcje są na stole. Najważniejsze w tym momencie jest zbudowanie stabilnej większości. Formacja, z której startowałem, ma 22 mandaty w sejmiku. Jeśli to nam się uda zdobyć przewagę, to różne opcje będą rozważane. W tej chwili jestem odpowiedzialny za wiele istotnych spraw w ministerstwie sprawiedliwości. Przynoszą mi one dużo satysfakcji, bo widzę efekty. Pracuję m.in. nad informatyzacją, reformą prawa rodzinnego, nadzorem nad zakładami poprawczymi. Mam też bezpośredni, codzienny kontakt z najważniejszymi osobami w państwie. Przynosi to wiele korzyści dla miasta i powiatu. Jestem rzecznikiem interesu Raciborza w Warszawie. Przyznam jednak, że tęsknię za taką codziennością w Raciborzu. Chcę być tam, gdzie mogę najwięcej zrobić dla naszego regionu, dla tylu osób, które mi zaufały. Być może będą to Katowice, ale nie ma co gdybać, trzeba zbudować stabilną większość w Sejmiku.

– Kierunki pańskiego działania w Katowicach rysują się tak: budowa obwodnicy i funkcjonowanie szkoły sportowej i ośrodka dla niesłyszących – obu marszałkowskich. W dodatku, w sejmiku nie będzie pan sam.

– Cieszę się, że Racibórz ma teraz wzmocnienie w postaci dwóch radnych wojewódzkich. Gratuluję Henrykowi Siedlaczkowi. W trosce o ziemię raciborską zamierzam z nim ściśle współpracować. Jest to w interesie mieszkańców. Owszem, być może mamy inne spojrzenie na sprawy ogólnopaństwowe, ale samorząd nie potrzebuje wojny politycznej. Dla raciborzan i mieszkańców powiatu to świetna wiadomość, że po wielu latach niedowartościowania i niedoinwestowania Raciborza w końcu mamy aż dwóch radnych, którzy będą mogli dbać w Katowicach o miejscowe potrzeby. Podkreślałem to w kampanii: obecne władze województwa nie postrzegają nas jako spójnego regionu. Widzą województwo śląskie jako metropolię wokół Katowic, potem Podbeskidzie z Bielsko-Białą, Jurę i Zagłębie. Tymczasem o naszym Subregionie Zachodnim już tak wiele się nie mówi. Dawny ROW z naszym powiatem to gigantyczny potencjał. 600 tys. mieszkańców. Potrzeba tu integracji, współpracy. Jestem przekonany, że rolą województwa jest wspieranie tych procesów. Potrzeba do tego otwartości lokalnych władz. Mam nadzieję, że w Raciborzu przyszły prezydent i nowi radni także będą o to dbali.

– Jak pan postrzega szanse na wojewódzkie projekty drogowe na ziemi raciborskiej?

– Z kompetencji wojewódzkich absolutnym priorytetem dla nas jest budowa drogi Racibórz – Pszczyna, dwupasmówki do autostrady A1. Wtedy dotrzemy do niej w 15 minut, to będzie raciborskie okno na świat. Miasta przez lata sprawniej zarządzane niż Racibórz szybciej się do tego przygotowały – Rybnik już swój odcinek buduje. Tymczasem w Raciborzu nie znamy jeszcze nawet terminu przetargu na miejski ośmiokilometrowy odcinek. To są efekty wieloletnich zaniedbań Mirosława Lenka i jego formacji. Drodze szybkiego ruchu poświęcę swoją pierwszą interpelację, pierwszą interwencję jako radny sejmikowy – dokładnie sprawdzę stan dokumentacji i działań w tej sprawie. Ważna dla nas też jest droga w kierunku Gliwic i A4. Trzeba pilnować tych tematów.

– Co z marszałkowskimi placówkami w Raciborzu?

– Wiemy, że w ZSOMS wybudowano wadliwie halę sportową, wszyscy to podnoszą. Do przemyślenia jest również sposób zarządzania szkołą. Potrzebne też są inwestycje w ośrodku dla niesłyszących. Jako radny wojewódzki, sam jeden, mam ograniczone możliwości. One się pojawią gdy będę działał w dużej, sprawnej grupie radnych. Tak naprawdę do szczegółowych kwestii w tych tematach możemy wrócić po rozstrzygnięciu się sytuacji w sejmiku. To zależy czy nasza formacja będzie tworzyła zarząd województwa czy będzie silną opozycją, mobilizującą nowy –stary zarząd do lepszej pracy niż dotychczas.

– W Raciborzu dokonał się przełom w składzie rady miasta. Dominują w niej radni dotąd kojarzeni z opozycją. Wygląda na to, że tzw. epoka wojnaryzmu, o której Robert Myśliwy mówił, że przeszła do historii cztery lata temu, już nie wróci. Ludzie Lenka są w opozycji.

– Robert Myśliwy zbyt pochopnie ogłosił, że tzw. „wojnaryzm” mamy za sobą. Rzeczywistość to zweryfikowała. Wszyscy wiemy jak często Tadeusz Wojnar gościł chociażby w starostwie. Wystarczy spytać pracowników. Chciałbym teraz, po wynikach wyborów do rady miasta, odważnie ogłosić koniec „wojnaryzmu”, ale z czystym sumieniem można będzie to zrobić dopiero, gdy drugą turę wyborów prezydenckich wygra Dariusz Polowy. Kandydat zupełnie niezwiązany z formacją, przez którą Racibórz jest zapóźniony, jest miastem skąd młodzi ludzie wyjeżdżają, mamy fatalne powietrze itd. Od prawie 30 lat mamy problem złej jakości zarządzania miastem. Czas to zmienić. Kropką nad i dla zakończenia epoki wojnaryzmu będzie postawienie na człowieka, który nie ma związków z grupą osób winnych zapóźnień. Nowy skład rady miasta bardzo mnie cieszy. Sam byłem w opozycji będąc radnym. Wiem jak trudno było przekonywać rządzących do dobrych posunięć.

– Nową większość w radzie miasta utworzyli radni z komitetów Dariusza Polowego i Michała Fity. Jednego wspierał pan w kampanii, z drugim pan się przyjaźni.

– Wspierałem kandydatów, których uważam za wartościowych. Zostałem zaproszony do rozmów nad stworzeniem stabilnej większości w radzie miasta. Z Michałem przyjaźnimy się od lat, poznaliśmy się w radzie miasta. Teraz w radzie jest większość, która chce współpracować z panem Polowym jako prezydentem, razem z nim realizować program i zmieniać miasto na lepsze. Skład nowej rady to sporo wartościowych osób, które mogą wnieść wiele dobrego. Jestem przekonany, że podejdą do sprawowania władzy z pokorą, bo tak należy do niej podchodzić. Przecież duża cześć z nich wie jak to jest być w opozycji. Na pewno nie jest tak, jak próbują niektórzy wmówić raciborzanom, że do władzy dorwał się krwiożerczy lud i będziemy ścinać wszystkim głowy. Absolutnie nie, nikt tego nie chce. Racibórz potrzebuje współpracy i zgody, sensownych pomysłów. To jest wielka wartość nowej rady, że znalazło się w niej dużo ludzi kompetentnych. Podołają zadaniom i sprawnie zorganizują działanie rady dla dobra miasta i z szacunkiem do obecnej nowej opozycji.

– Czuje się pan liderem i niejako patronem prawicy raciborskiej?

– Takim nowym Tadeuszem Wojnarem w wersji prawicowej? (śmiech). Absolutnie nie. Podchodzę do całej sytuacji, do zaproszenia mnie do rozmów, współpracy między panami Polowym i Fitą, z wielką pokorą. To oni są liderami. Dariusz Polowy wygrał I turę, okazał się bardzo skuteczny. Zjednoczył pięć różnych środowisk i poprowadził ludzi do zwycięstwa. Dołączył do niego świetny lider Michał Fita, który doskonale skonstruował listy wyborcze. Nota bene wbrew pogłoskom, nie uczestniczyłem w ich przygotowaniu. Ten duet i co najmniej sześć różnych środowisk za nimi, to realna, silna grupa w mieście, która widzi jak jest i chce zmian. Przy boku Michała jest Anka Szukalska, znakomita radna i doskonała prawniczka. Pomogła jako powiatowy rzecznik konsumentów wielu osobom. Udało im się zjednoczyć ludzi wokół dobrej idei i programu zmian dla Raciborza. Koalicja Polowy – Fita jest w pełni programowa, do wspólnej realizacji celów. Aby odbudować pozycję Raciborza, który był kiedyś wzorem dla innych, a teraz – bardzo mnie to boli – jest niestety zapóźnionym miasteczkiem. To trzeba zmienić.

– Sceptycy podnoszą zarzut, że Michał Fita „przehandlował” stanowisko zastępcy prezydenta za poparcie Dariusza Polowego.

– Bzdura. Czymś pana zaskoczę. Początkowo Michał Fita nie chciał przyjąć propozycji wiceprezydenta. Zależało mu na stworzeniu koalicji w radzie i wsparciu pana Polowego w II turze, bo to naturalna konsekwencja programu „grupy Fity”. Oni wiedzą, że Racibórz potrzebuje zmian opartych na sensownym programie. Jednak środowisko Michała, jego współpracownicy, osoby tworzące komitet wyborczy, wspólnie wszyscy uznali, że właśnie wiceprezydentura będzie prawdziwą gwarancją realizacji wspólnego programu. Tego – jestem przekonany – oczekiwali też raciborzanie, dając Michałowi Ficie tak wielki mandat zaufania. Najpierw obie grupy uzgodniły program, później rozmawiały o formach współpracy przy jego realizacji. Szczęśliwie dla miasta jest stabilna większość w radzie. Teraz potrzebna jest jeszcze tylko ta kropka na i, współpracujący prezydent.

– W Raciborzu szykuje się starcie politycznych sił, partyjny pojedynek PO i PiS. Strach przed PiS-em już jest argumentem w walce wyborczej.

– Zauważyłem, że środowisko Mirosława Lenka próbuje mobilizować swój elektorat w oparciu o strach i negatywne emocje. Popatrzmy jednak na fakty, a nie plotki czy rozsiewane pogłoski. Po pierwsze Prawo i Sprawiedliwość jest tylko jednym z sześciu różnych środowisk, będących na zapleczu duetu Polowy – Fita. Po drugie, na 12 osób w nowej koalicji w radzie tylko jedna osoba kandydowała z rekomendacji PiS, pani Kusy, ale przy tym nie jest nawet członkiem tej partii.

Podobnie zresztą jak Dariusz Polowy, ja, czy tym bardziej Michał Fita. Po trzecie, w czasie ostatnich wyborów upadł mit Raciborza, jako zagłębia Platformy. Dotąd PO miała tu po 40% głosów, a PiS połowę z tego. Tym razem PiS osiągnął ponad 44%, a PO mniej niż 30%. Zupełnie nie widać tego mitycznego strachu przed prawicą. Na szczęście raciborzanie swój rozum mają, chcą spokoju i współpracy, bez tej politycznej – warszawskiej wojenki między partiami. Wiedzą, że rozpolitykowaniem próbuje ich straszyć pan Lenk, czyli członek PO, a wcześniej PZPR, tyle że teraz schował partyjne logo. I taki kandydat próbuje atakować partyjnością swego rywala? Dariusz Polowy nie jest członkiem partii, jest niezależny i zjednoczył kilka środowisk, w tym owszem, będące w mniejszości, środowisko PiS, które przecież dla Polski zrobiło wiele dobrego. Za Dariuszem Polowym stoi zjednoczona opozycja oraz grupa Fity i Szukalskiej. Mamy więc do czynienia z kuriozalną sytuacją, gdzie partyjny kandydat PO sprowadza ogólnopolskie spory do naszego miasta. Niezależnie od tego, czy ktoś jest zwolennikiem rządu Prawa i Sprawiedliwości, czy nie, jeśli chce zmiany na lepsze w naszym mieście i rozwoju, zagłosuje na Dariusza Polowego, który już pokazał że potrafi być skuteczny, ma twardy kręgosłup moralny i cieszy się poparciem większości radnych w Radzie Miasta, z którymi zrealizuje program. Dla mnie wybór jest oczywisty.

Rozmawiał Mariusz Weidner

  • Numer: 44 (1376)
  • Data wydania: 30.10.18
Czytaj e-gazetę