środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Duży kaliber: Zabił sąsiada młotkiem. Za psa

11.09.2018 00:00 red.

WODZISŁAW Tragiczny finał libacji w pustostanie w Wodzisławiu. W poniedziałkowy ranek 3 września w pobliżu budynku znaleziono zwłoki mężczyzny w średnim wieku.

Ciało mężczyzny odnaleziono około godziny 8.00. Leżało w cieku wodnym w rejonie ulicy Skrzyszowskiej. Zwłoki na brzeg wydobyli strażacy. – Zgłoszenie odebraliśmy o godzinie 8.16. Na miejsce skierowaliśmy dwa zastępy strażaków – mówi brygadier Jacek Filas, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu Śląskim. – Kiedy strażacy dotarli na ulicę Skrzyszowską, na miejscu pracowała już policja. Ciało znajdowało się w niewielkim cieku wodnym. Strażacy wydobyli je na brzeg – mówi strażak. Już po wstępnych oględzinach wyszło na jaw, że do zgonu mężczyzna przyczyniły się osoby trzecie. Szybko ustalono, że to ciało 55-latka. Denat miał na ciele liczne obrażenia, zadane prawdopodobnie tępym narzędziem. Na miejscu do godzin popołudniowych pracowała ekipa śledczych pod nadzorem prokuratora. Zarządzono sekcję zwłok mężczyzny.

Jak ustaliliśmy miejsce, w którym znaleziono zwłoki znajduje się niemal na końcu odnogi ul. Skrzyszowskiej. Prowadzi tu droga asfaltowa, która po jakichś 200 metrach się kończy. Później kilkaset metrów trzeba pokonać drogą gruntową z resztkami asfaltu. W pewnym momencie spośród drzew i krzewów wyłania się budynek. – To budynek administracyjny dawnej otaczarni, która tu kiedyś funkcjonowała – mówi nam jeden z mieszkańców budynku. Jak wyjaśnia, mieszka w nim 12 osób. Nasz rozmówca twierdzi, że to budynek socjalny. Znajduje się w fatalnym stanie. – Ale przynajmniej jest dach nad głową – mówi mężczyzna. Przy budynku znajduje się wysypisko odpadów wszelakich, głównie jednak części samochodowych, zwłaszcza elementów karoserii. Są też ślady, świadczące o próbach gospodarzenia przez lokatorów: jest tam m.in. klatka z królikiem, krzesła i stół ogrodowy.

Z boku budynku przepływa strumyk. – Tu znaleziono tego nieszczęśnika. Prawdopodobnie został zabity na piętrze młotkiem, a później zniesiono go do tego strumyka – mówi nasz rozmówca. Wyjaśnia, że policja zatrzymała trzech lokatorów i do tej pory żaden z nich nie wrócił. – Ten zmarły jak wypił już dwa, trzy piwa, to mocno się awanturował. Ten, który miał go tym młotkiem zabić, też był po alkoholu nerwowy, ale jemu można było jeszcze przegadać, a temu zabitemu nie – mówi.

Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała sąsiadów zamordowanego 55-latka.

Wstępne wyniki sekcji wskazują, że Marek J. zginął od ciosów zadanych tępym narzędziem, prawdopodobnie młotkiem zabezpieczonym w mieszkaniu. Jak ustalili śledczy, Marek J. i Marek C. w towarzystwie innych mężczyzn spożywali alkohol. Towarzystwo wykruszyło się i przy butelce zostali Marek J. i Marek C. – W pewnym momencie pomiędzy mężczyznami doszło do nieporozumienia, na tle złego traktowania psa przez Marka J.. Mężczyzna zdenerwował się i zadał śmiertelne ciosy koledze – wyjaśnia prokurator Marcin Felsztyński, szef Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim.

Marek C. próbował sam wynieść z mieszkania zwłoki. Z racji wypitego alkoholu i braku sił nie dał sobie z tym zadaniem rady. O pomoc poprosił więc sąsiada. Mężczyźni wynieśli ciało zamordowanego i ułożyli je w strumyku. Rano sąsiad zadzwonił na policję, mówiąc o szokującym odkryciu. Marek C. przyznał się do winy. 50-latkowi podejrzanemu o zabójstwo grozi dożywocie. Mężczyzna, który pomógł mu ukryć ciało będzie odpowiadał za zacieranie śladów zbrodni. Wobec niego zastosowano dozór policyjny. Marek C. został tymczasowo aresztowany.

(acz)

  • Numer: 37 (1369)
  • Data wydania: 11.09.18
Czytaj e-gazetę