Wojska Ochrony Pogranicza w Raciborzu – epizody
Beno Benczew przedstawia
Komuniści powołali cały szereg służb, instytucji, związków i organizacji do nadzorowania i kontrolowania Polaków. Obok Urzędu Bezpieczeństwa ważną rolę pełniły Wojska Ochrony Pogranicza. Była to formacja wojskowa, która siłą i metodami administracyjnymi kontrolowała i nadzorowała nowe granice wyznaczone dla Polski po II wojnie światowej przez Stalina i zwycięskich aliantów.
Zamknąć granice
Południową granicę nowego terytorium obsadzono żołnierzami Górnośląskiej Brygady WOP, była to najdłuższa linia graniczna licząca ponad 1 300 km. Jeszcze w 1945 roku miał miejsce spór terytorialny między Czechosłowacją a utworzonym przez Sowietów rządem lubelskim o część ziemi raciborskiej i rejon Kotliny Kłodzkiej, który Rosjanie rozstrzygnęli na korzyść Polski Lubelskiej. Początkowo głównym zadaniem nowych formacji granicznych, oprócz pilnowania linii granicy, było zwalczanie polskiego podziemia oraz odtwarzających się środowisk społecznych i politycznych próbujących znaleźć swoje miejsce w nowym ładzie politycznym. Podziemie operowało głównie na terenie powiatów bielskiego, cieszyńskiego i rybnickiego. Incydentalnie działało na ziemi raciborskiej i głubczyckiej. W Królowej koło Głubczyc, ukrywał się krótko legendarny Łupaszka, major Zygmunt Szendzielorz z 5 Wileńskiej Brygady AK.
Nadzorowanie południowej granicy powierzono od 12 czerwca 1945 1 Korpusowi Pancernemu. Była to jednostka wydzielona z sił Armii Czerwonej w Niemczech, która oprócz zadań ściśle politycznych, zajmowała się sprawami kryminalnymi, przemytem, szabrownictwem itp. W zasadzie polscy żołnierze nie występowali przeciw tym negatywnym zjawiskom, jeśli dotyczyły Armii Czerwonej lub formacji rządu lubelskiego. Głównym zadaniem, które stanęło przed nową służbą było zlikwidowanie swobodnego podróżowania, a wyjazdy, na które wydawano specjalne zezwolenia, miały być uzależnione od interesów nowej władzy. Już w sierpniu 1945 roku rozwiązano frontowe jednostki ludowego Wojska Polskiego. W rejonie Raciborza był to wymieniony już 1 Korpus Pancerny, do momentu utworzenia we wrześniu 1945 r. WOP. Na początku powołano 10 Oddział Ochronny Pogranicza z siedzibą w Katowicach, w skład którego wchodziło pięć komendantur odcinków i 25 strażnic. Dowódcą został oficer Armii Czerwonej mjr Aleksander Dołgow, następnie ppłk Griegorienko. Sowieci pełnili też ważne funkcje na „tyłach”, np. pierwszym kwatermistrzem był mjr Błoszkin. Tak ważne zadanie jak pilnowanie granic można było oddać tylko sprawdzonym polskim towarzyszom i żołnierzom lojalnym Moskwie, a skompletowanie pewnej ideologicznie kadry wymagało czasu.
Na pierwszej linii
Dokładnie 1 listopada 1945 nowy twór przejął granicę od jednostek liniowych, a jedną z komendantur utworzono w Raciborzu. Podlegały jej strażnice: 209 Gorzyce, 210 Zabełków, 211 Owsiszcze, 212 Krzanowice, 213 Kietrz i 214 Rozumice. W każdej z nich oprócz dowódcy, zastępcy, oficera politycznego i zastępcy do spraw zwiadu służyło ok. 50 uzbrojonych żołnierzy. Do pierwszych sukcesów zaliczono złapanie w sierpniu 1945 na gorącym uczynku sabotażysty, który na drodze Racibórz – Kietrz ścinał słup linii telefonicznej, miał to być Niemiec z tajnej organizacji „Otto”. Aresztowanie mężczyzny pozwoliło UB rozpoznać i zlikwidować całą grupę.
Czescy pogranicznicy przekazali w marcu 1946 roku siedmioro zatrzymanych Polaków, między innymi dwóch braci Chuchro z Krakowa, prawdopodobnie żołnierzy AK z powiatu miechowskiego, żołnierze WOP odstawili ich do aresztu w Raciborzu. Już następnego dnia trzeci z braci, który pozostał na wolności, intensywnie starał się poznać kogoś z UB, by wykupić zatrzymanych braci. Była to wtedy częsta praktyka, a alkohol ułatwiał zawarcie znajomości. Udało się spić i przekonać strażnika Frączka, aby zaniósł osadzonym paczkę i wiadomość. Tak się jednak nie stało, bo po przyjściu na kwaterę Frączek od razu zasnął i nie był w stanie dostarczyć tajnej przesyłki. Następnego dnia o całej sprawie dowiedział się kolega Frączka strażnik Kozłowski. Wówczas obaj zostali zaproszeni do restauracji i zaproponowano im 40 000 złotych za wypuszczenie braci. Kozłowski poinformował jednak kierownika referatu I UBP w Raciborzu Cybulskiego, który postanowił zastawić pułapkę. Podczas wręczania łapówki przez Edwarda Chuchro Kozłowskiemu wszyscy zostali otoczeni i aresztowani.
Sukcesem mogli się pochwalić także WOP–iści ze strażnicy w Krzanowicach st. szer. Stachacz i szer. Górski, we wrześniu 1954 po przyjeździe pociągu skontrolowali stację kolejową w Krzanowicach. Następnie zamarkowali odejście w dalszą drogę i niezauważenie powrócili w okolice stacji, ukryli się i rozpoczęli tajną obserwację podróżnych. Ich uwagę zwrócili dwaj mężczyźni, którzy przecięli tory idąc w kierunku granicy. Dogonili ich, wylegitymowali i „zaaresztowali”, po doprowadzeniu do strażnicy ustalono, że byli to przeciwnicy polityczni nowego ustroju, którzy zagrożeni aresztowaniem próbowali uciec z kraju. Dzięki „czujności” WOP–istów trafili przed oblicze „ludowej sprawiedliwości”, jak nazywano wówczas wymiar sprawiedliwości na usługach komunistów, niestety nie wiemy, jakie wyroki zapadły w tej sprawie.
Sieć nadzoru
Poza jawnymi działaniami związanymi z pilnowaniem granic WOP stosował również tajne metody. Utworzono całą siatkę niejawnych tajnych Osobowych Źródeł Informacji, tak pośród żołnierzy jak i mieszkańców nadgranicznych miejscowości. Tajni Współpracownicy byli nieocenieni w zdobywaniu informacji o pełniących służbę wojskową kolegach i w kontrolowaniu mieszkańców. Niestety wielu z nich także jawnie wspierało wyłapywanie ludzi próbujących nielegalnie przekroczyć granicę i dostarczało wiedzy o sąsiadach i znajomych. Czyniono to nie tylko z przyczyn politycznych, ale i merkantylnych, dzięki temu oraz długiej linii granicznej śląski oddział zajmował czołowe miejsce w wyłapywaniu ludzi w latach 1946 – 48. W okresie od 1 listopada 1945 do 21 września 1946 zatrzymano 2 427 osób i skonfiskowano dobra o wartości 1 171 500 zł. Wobec powojennego braku towarów jedną z form radzenia sobie z niedoborem był przemyt. Dla zysku szmuglowano wszystko, co miało jakąś wartość od samochodów po eter. Szczególnie cenione były tłuszcze, papierosy, galanteria, lekarstwa, biżuteria, spirytus czy benzyna. Do przemytu wykorzystywano też psy, które nauczono przechodzić z towarem, posuwano się nawet do wysyłania przez granicę własnych małych dzieci, pomysłowość w tej mierze nie znała przysłowiowych granic. Najczęściej pas kontrolny, czyli zaorany, zagrabiony pas ziemi, na którym było widać czy ktoś po nim szedł, przekraczano idąc np. tyłem, na czworakach lub czołgając się. Pozostawiane ślady zacierano specjalnymi grabiami lub gałęziami.
W 1949 wprowadzono doświadczalnie pełnienie służby granicznej drużynami, nie zdało to jednak egzaminu i zrezygnowano z tej formy. W 1950 wprowadzono ograniczenia dotyczące wjazdu do strefy nadgranicznej. Była to dodatkowa, wewnętrzna granica, na jej przekroczenie potrzebne było specjalne zezwolenie. Wspomnijmy, że Służba Bezpieczeństwa prowadziła swoje działania związane z granicą, przywołajmy w tym miejscu niemal nieznaną w literaturze przedmiotu akcję wysiedlania osób mieszkających w pasie przygranicznym. Opisywaliśmy już w „NR” przypadek z Zabełkowa, gdy nieprawdziwe posądzenie o służbę w SS niemal doprowadziło do usunięcia jednego z mieszkańców z gospodarstwa, podobny przypadek odnotowano w Pietrowicach Wielkich, tym razem chodziło o byłego żołnierza AK Józefa Serafina. W ten sposób chciano ograniczyć do minimum zagrożenia ze strony osób niepewnych politycznie.
Do zadań WOP–istów pilnujących granicy kolejowej należało między innymi sprawdzanie z zewnątrz wagonów, czy czasem nie widnieją na nich jakieś antypaństwowe czy też patriotyczne hasła. W kwietniu 1958 żołnierze spostrzegli na wagonie pociągu jadącego do Bułgarii napis, który poniżał godność Józefa Cyrankiewicza, ówczesnego dygnitarza partyjnego i premiera PRL. Oczywiście pociąg nie mógł opuścić stacji Chałupki przed usunięciem hasła.
Do końca PRL WOP pełnił ważną rolę w kontroli i zniewoleniu polskiego społeczeństwa. Historia tej formacji splotła się tym samym z dziejami ziemi raciborskiej, niestety, jak wiemy jest dotąd zupełnie nieopisana i nieznana. Miejmy jednak nadzieję, że ulegnie to zmianie i poznamy dalsze szczegóły funkcjonowania jednostki WOP z Raciborza.
Beno Benczew
Najnowsze komentarze