Odeszła misjonarka. Siostrę Felicytę cechował zapał apostolski
Siostra Felicyta Błędzka zmarła 29 lipca. Dwa dni później w klasztorze Annuntiata odbyły się uroczystości pogrzebowe i zakonnica spoczęła na cmentarzu Jeruzalem. Mszy przewodniczył ks. Henryk Jaroń proboszcz parafii Matki Bożej.
Siostra Felicyta, Eugenia urodziła się 19 czerwca 1932 r. w Starogardzie Gdańskim. Jej ojciec Augustyn Błędzki był pracownikiem w Stadninie Ogierów Wojska Polskiego w Starogardzie, woj. pomorskie. Mama Wiktoria z domu Kupper – jak określiła ją s. Felicyta była Panią domu. Miała dwóch braci i jedną siostrę. Brat Zygmunt zginął pod Monte Casino, miał 24 lata.
Jak wspominała s. Felicyta, pierwsza myśl o powołaniu pojawiła się, gdy miała około 5 lat. Do Raciborza, do klasztoru Annuntiata Eugenia zgłosiła się mając 19 lat, po maturze, którą zdała w Liceum Ogólnokształcącym w Starogardzie Gdańskim w 1951 r. Została przyjęta i rozpoczęła okres formacyjny, w 1951 aspirat i postulat, dwuletni nowicjat, w dniu obłóczyn 6 lipca 1952 r. otrzymała imię Siostra Felicyta. 6 lipca 1954 r. złożyła w Raciborzu na ręce ówczesnej s. przełożonej Bernwardis, Anny Materla pierwsze śluby zakonne, a wieczyste 6 lipca 1969 r. w klasztorze Annuntiata w Raciborzu na ręce s. Emmerany Jersz.
Początkowo Siostra Felicyta zaangażowana była w pracach domowych, w wypieku i wycinaniu hostii, na szwalni. Po odbytych kursach katechetycznych w Opolu i w Nysie otrzymała misję kanoniczną do nauczania religii i posługę tę pełniła w szkole w Raciborzu oraz przy raciborskich parafiach Serca Pana Jezusa i św. Mikołaja.
W 1967 r., wraz z pierwszą grupą 10 sióstr, otrzymała paszport i siostry udały się do Ameryki Południowej. Siostra Felicyta dostała przeznaczenie do Argentyny, a po kilku latach do Paragwaju. W mieście Encarnación zdobyła magisterium z historii filozofii i zaangażowała się w pracę pedagogiczną. Na misjach przepracowała 17 lat, które wspominała z nostalgią. Zapamiętała piękno i egzotykę przyrody, ale nade wszystko ludzi, ich wielką gościnność i to, że mają czas dla siebie. Potrafią odłożyć wszystko, czym się zajmują, tylko po to, by porozmawiać z drugim człowiekiem, bo jest on dla nich największą wartością. Cieszą się spotkanym człowiekiem i dzielą się z nim tym, co mają. Jak wspominała: „Będąc tam, nabrałam przekonania, że kiedy dziecko się rodzi, to umie tańczyć, bo Paragwajczycy od najmłodszych lat tańczą, żeby wyrażać radość. Są uzdolnieni plastycznie i muzycznie, chętnie piszą poezję... I choć większość ludzi żyje bardzo skromnie, w wielodzietnych rodzinach, potrafią być bardzo pogodni, życzliwi i otwarci.”
W 1984 r. s. Felicyta powróciła do Polski. Pracowała w różnych wspólnotach: w Wesołej, w wydawnictwie Verbinum SVD w Warszawie, w Chludowie w misyjnym apostolacie SVD, w Nysie zajmując się tłumaczeniem dokumentów Zgromadzenia i wykonując drobne prace domowe.
Od 1996 r. Siostra Felicyta była w Raciborzu, gdzie zajmowała się tłumaczeniem z języka hiszpańskiego. Mając ducha apostolskiego Siostra zaangażowała się w apostolat wśród ludzi.
(oprac. mad)
Najnowsze komentarze