środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Bolesławianie nie chcą chlewni we wsi

10.07.2018 00:00 red.

Sielankowy wizerunek wsi zmienia się wraz z powstającymi gospodarstwami – przedsiębiorstwami nastawionymi na wielohektarowe uprawy czy też intensywną hodowlę. Zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością najbardziej bolesne jest dla tych, którzy upatrzyli sobie wieś, jako miejsce spokojnego życia, z dala od miejskiego zgiełku, w otoczeniu łąk i pół. Dziś więc w gminach rodzą się konflikty między mieszkańcami, pragnącymi cieszyć się sielskością wsi, a rolnikami planującymi rozwijać produkcję, szczególnie w kierunku budowy chlewni czy obór.

Nie spodziewali się świńskiego sąsiedztwa

Problem nie ominął również maleńkiego Bolesławia, gdzie mieszkańcy sprzeciwiają się przekształceniu kilku działek rolnych na zagrodowe. – W zeszłym roku, jak tylko dowiedzieliśmy się o zmianach w planie zagospodarowania przestrzennego gminy Krzyżanowice, natychmiast złożony został protest z podpisami aż 187 bolesławian – opowiadają o społecznej inicjatywie państwo Szymczynowie.

Kiedy przed kilku laty kupili dom w Bolesławiu, nawet nie podejrzewali, że sąsiadować będą z posesją rolnika, który może hodować świnie. Teraz wraz z innymi właścicielami budynków mieszkalnych obawiają się, że na przekształconych w zagrodowe działkach pojawi się chlewnia, a wraz z nią permanentne, intensywne, nie do zniesienia na co dzień zapachy. – Wiatr wieje prawie zawsze z kierunku, gdzie usytuowane są działki. Smród z chlewni rozejdzie się więc po całej wsi – martwią się protestujący.

Bolesławianie skorzystali z możliwości wniesienia uwag do planu zagospodarowania przestrzennego, bo obawiają się też o zanieczyszczenie wód gruntowych oraz, że obniżą się ceny nieruchomości i działek w całej okolicy. Oburza ich brak empatii ze strony urzędników i osób tworzących plan: – Ciekawe, czy ktoś z nich chciałaby mieszkać w pobliżu chlewni? – zastanawia się jeden z rozmówców. Zebranych niepokoi dlaczego – pomimo starań – ich pisemny protest nie trafił do rady gminy. Choć za swój pierwszy sukces poczytują fakt, że z projektu uchwały dotyczącej zmian w planie, usunięte zostały kontrowersyjne tereny w Bolesławiu i Bieńkowicach.

– Rozumiemy potrzebę wydzielania nowych działek pod zabudowę zagrodową, ale konieczny jest kompromis. Już teraz mamy na wsi rozbudowane gospodarstwa, na rozrost których nie mieliśmy wpływu. Co gorsza urzędnicy nie zadbali o nasz komfort życia, nie poinformowali nas o prawie do sprzeciwu – protestujący narzekają na sąsiedztwo jednej z chlewni. Ponieważ wiedzą, czym to pachnie, postanowili – bez względu na zapewnienia rolnika, że na razie nie zamierza tam nic budować – nie pozostawiać sprawy własnemu biegowi. Mieszkańcy gotowi są nawet domagać się odszkodowań.

Podczas spotkania ze zantagonizowanymi stronami, wójt zaproponował, aby bolesławianie sami wskazali rolnikowi miejsce na chlewnię. – Można ją zbudować na tzw. Hłybojcu w zachodniej części wsi. Tam wśród pól mogliby rozwinąć działalność również inni rolnicy, wystarczy trochę dobrej woli i czasu, aby pojechać w teren – uważa jedna z mieszkanek.

Problemu nie rozwiązuje propozycja przesunięcia ewentualnych zabudowań gospodarczych o 40 m w głąb działek. Wątpliwości, które rodzą coraz to nowe domysły o powstającej tam chlewni, wiacie, stodole czy magazynach rozwiązałoby porozumienie z rolnikiem. Mieszkańcy gotowi byliby nawet przystać na przekształcenie jego działki na zagrodową, pod warunkiem, że obieca nie budować chlewni. On jednak nie jest skłonny złożyć takiego pisemnego oświadczenia.

Nie wiedział, że stawia chlew

O tym, że stawiam chlewnię dowiedziałem się z rozmowy telefonicznej z żoną – opowiada zaskoczony Patryk Bedrunka z Bolesławia. Panią Aleksandrę poinformowali natomiast znajomi, którzy zasłyszeli o tym we wsi. Przed kilku laty złożył do gminy wniosek o przekształcenie swej działki rolnej na zagrodową, których jest większość w rolniczym Bolesławiu. Skoro zmieniano plan zagospodarowania przestrzennego, pomyślał że jeśli kiedyś chciałby coś wybudować, to lepiej zawczasu ją przekształcić. Nadal jednak zamierza uprawiać tam ziemię.

– Mieszkamy w rolniczej wiosce, chcemy rozwijać się, chcemy coś wybudować, niekoniecznie chlewnię. Ponieważ mamy trzodę, od razu ludzie blokują nasze pomysły. Kiedy rozbudowujemy dom o nowe mieszkanie, posądza się nas, że będziemy hodować świnie na piętrze – mówi o nastawieniu we wsi.

Ma żal, że nikt o nic nie zapytał, że stawia się jego rodzinę w złym świetle. – Trudno mi powiedzieć co będzie za dwa lub trzy lata. Dziś chlewnia na kilkaset świń jest nieopłacalna, ponieważ koszty przewyższają zyski. Żeby postawić większą na kilka tysięcy zwierząt, potrzebna jest zupełnie inna działka i decyzja referatu środowiskowego. I wtenczas zrozumiałbym, że mieszkańcy mogliby zebrać podpisy w geście sprzeciwu – przyznaje.

– Jesteśmy małymi rolnikami, na naszej obecnej działce mamy ograniczone możliwości prowadzenia hodowli. Zajmujemy się nią głównie hobbistycznie, ponieważ rolnictwo to moja pasja – opowiada. Należy do kolejnego pokolenia Bedrunków w Bolesławiu, a zamiłowanie do rolnictwa przejął po ojcu i dziadku. Tam gdzie mieszka zawsze istniało gospodarstwo, choć może było mniej świń, ale hodowano też krowy i byki.

– Nie przyszliśmy do Bolesławia, jako nowi mieszkańcy, którzy wprowadzają coś, co komuś może przeszkadzać. Jesteśmy tu od zawsze i nieładnie ze strony wioski, że zamiast przyjść i dogadać się, to ludzie wolą wziąć stronę „nowych”, którzy są tu zaledwie kilka lat – oskarża bolesławian o brak lojalności. Ubolewa, że listę podpisali nawet jego koledzy.

– Jeśli ktoś przyszedłby do mnie z dobrym słowem, powiedział czego się obawia, może próbowałbym wytłumaczyć, może zrezygnowałbym z przekształcenia, albo zmieniłbym działkę na przemysłową, żeby nie można było wybudować tam chlewa. Ale nie traktuje się mnie poważnie, pomijają mnie, a przecież to nie ja, tylko oni stworzyli sobie problem – mówi.

Kiedyś ktoś mu powiedział, żeby zaniechał hodowli i pojechał do pracy do Austrii. – Nikt nie ma prawa decydować za mnie, każdy musi robić to co lubi i umie najlepiej, tak aby można było utrzymać swoją rodzinę – dodaje.

Nie można pozbawić mieszkańców możliwości rozwoju

Ponieważ złożone przez właścicieli działek wnioski o przekształcenie budzą wielkie sprzeciwy, wójt gminy Krzyżanowice Grzegorz Utracki jeszcze przed protestami, zdecydował wyłączyć tereny w Bieńkowicach i Bolesławiu z uchwały dotyczącej planu zagospodarowania przestrzennego, by ponownie przeanalizować je i zaproponować mieszkańcom rozsądne rozwiązanie. Prowadzone są badania uciążliwości, z uwzględnieniem obowiązujących przepisów. – Jesteśmy gminą rolniczą i choć nie chciałbym, aby gospodarstwa rozwijały się w środku wsi, wśród zabudowy jednorodzinnej, to nie możemy ludzi, którzy dysponują gruntami pozbawiać możliwości rozwoju – wyjaśnia wójt. Nie ukrywa, że takie ograniczenia mogą gminę narazić na odszkodowania.

Wójt przekonany jest, że każda ze stron musi wobec drugiej wykonać jakiś ukłon i odpuścić, bo inaczej nie da się rozwiązać konfliktu.

– Cieszę się, że przyjeżdżają do nas ludzie i osiedlają się. Kupując jednak dom np. blisko kopalni czy szkoły, musimy być świadomi związanych z tym uciążliwości. Podobnie jest na wsi, gdzie jest rolnictwo i nikt tego nie ukrywa, a wręcz chwalimy się na dożynkach, że będzie się ono rozwijało

– przypomina włodarz. Nawet gmina składając wniosek do urzędu marszałkowskiego czy do ministerstwa rolnictwa o przekwalifikowanie część gruntów na tereny inwestycyjne, nie uzyskuje zgody ze względu na wysoką bonitację gleb, rolniczy charakter i zwarty areał gruntów.

Uświadamia też, że dziś obory i chlewnie są zupełnie inne niż kiedyś, bardziej nowoczesne. Jeśli będą stosowane i przestrzegane zasady zgodne z ochroną środowiska, to uciążliwości związane z ich funkcjonowaniem nie zostaną zredukowane do zera, ale mocno ograniczone.

Jednocześnie wójt zapewnia, że gmina nie unika problemu czy mediacji. Zamierza zaproponować takie rozwiązania, które z jednej strony pozwoli rolnikom rozwijać się, z drugiej uszanuje wolę mieszkańców, którzy nie chcą w bezpośredniej bliskości mieć chlewni czy obory.

(ewa)

  • Numer: 28 (1360)
  • Data wydania: 10.07.18
Czytaj e-gazetę