Kto rozłożył na łopatki oczyszczalnię ścieków?
Ustaliliśmy, że źródłem ścieków, które na ponad tydzień unieruchomiły raciborską oczyszczalnię, nie były zakłady z branży chemicznej, ale przedsiębiorstwo działające w sektorze spożywczym.
Choć sytuacja w raciborskiej oczyszczalni ścieków wraca do normy, na rzeczy pozostaje pytanie o przyczynę obumarcia bakterii oczyszczających ścieki, pochodzenie substancji, która dostała się do systemu oraz jak uniknąć powtórki czarnego scenariusza w przyszłości. Do zakończenia policyjnego śledztwa władze Raciborza oraz zarząd Zakładu Wodociągów i Kanalizacji odcinają się od wszelkich komentarzy na temat sprawcy lub sprawców awarii w oczyszczalni ścieków. Nie czekając na oficjalne komunikaty postanowiliśmy na własną rękę dowiedzieć się czegoś więcej o całej sprawie. Oto nasze ustalenia.
Śmierć pożytecznych bakterii
Przypomnijmy, wszystko zaczęło się w sobotę 21 kwietnia. Wówczas w raciborskiej oczyszczalni ścieków wystąpiły trudności z napowietrzaniem zbiorników osadu czynnego. Na osad czynny składają się kultury bakterii, które żywiąc się nieczystościami ze ścieków, oczyszczają je.
Problemy z napowietrzeniem zbiorników spowodowały zahamowanie tego procesu i obumieranie pożytecznych bakterii. Przez resztę soboty a także w niedzielę i poniedziałek fachowcy bez skutku próbowali przywrócić sytuację do normy. 23 kwietnia bakterie obumarły.
Problemom w oczyszczalni ścieków towarzyszył fetor, który rozchodził się w kierunku Ostroga. Najsilniej odczuwano go na osiedlu XXX-lecia.
24 kwietnia stwierdzono obecność siarkowodoru na terenie oczyszczalni ścieków. Wówczas prezydent Mirosław Lenk zwołał posiedzenie Gminnego Zespołu Zarządzania Kryzysowego, podczas którego zdecydowano o zaangażowaniu w akcję strażaków oraz pracowników Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Wydano też komunikat zalecający ograniczenie przebywania na zewnątrz dzieci, osób chorych i starszych. Strażacy i pracownicy WIOŚ potwierdzili obecność siarkowodoru na terenie oczyszczalni ścieków, ale nie stwierdzili stężenia niebezpiecznego związku w pozostałych częściach miasta. Wówczas zdecydowano o wydaniu kolejnego komunikatu, informującego o braku zagrożenia dla mieszkańców Raciborza. – Wszystkie pomiary wskazały, że to co się zdarzyło na oczyszczalni nie miało wpływu na zdrowie ludzi – mówi Krzysztof Kubek, prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Raciborzu.
Tropy prowadzą do...
Prezes wodociągów zwraca uwagę, że raciborska oczyszczalnia ścieków może przyjąć na dobę nawet 8 – 10 tys. m3 ścieków. Problemy w oczyszczalni spowodowało przedostanie się do systemu wielkiej ilości ścieków niewiadomego pochodzenia, z którą instalacja nie mogła sobie poradzić. – Nie znamy źródła pochodzenia tej substancji – powiedział K. Kubek na konferencji prasowej, informując jednocześnie, że powiadomił o wszystkim policję.
Spotkaliśmy się z opiniami, że do awarii mogły przyczynić się zakłady Henkla, które niedawno zostały rozbudowane o linię do produkcji płynnych środków piorących. W odpowiedzi na nasze pytania firma Henkel sformułowała oficjalne stanowisko w tej sprawie. – Henkel zdecydowanie odpiera zarzuty dotyczące spowodowania przez firmę awarii oczyszczalni ścieków 21 kwietnia. Zakład firmy Henkel w Raciborzu spełnia wszelkie wymogi bezpieczeństwa i ochrony środowiska związane z prowadzeniem działalności produkcyjnej w Polsce, w tym z utylizacją ścieków. Dotyczą one całego zakładu, włącznie z jego rozbudowywaną częścią. W zakładzie regularnie odbywają się kontrole wewnętrzne i realizowane przez zewnętrzne organy, potwierdzające zgodność prowadzonych działań z obowiązującymi normami. Firma Henkel nieustannie dąży do poprawiania parametrów środowiskowych swoich zakładów, inwestując i wdrażając najnowsze technologie produkcji. Liczne certyfikaty przyznane zakładowi przez niezależne instytucje świadczą o wysokiej efektywności tych działań – zapewniają przedstawiciele firmy.
Z naszych ustaleń wynika, że skład ścieków które rozłożyły na łopatki raciborską oczyszczalnię nie miał nic wspólnego z branżą chemiczną, jak początkowo podejrzewano. Trop prowadzi do sektora spożywczego, a konkretnie (choć nikt tej informacji oficjalnie nie potwierdza) do mleczarni przy ul. Głubczyckiej/Starowiejskiej. Od 2015 roku zakład należy do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Bieruniu, która odkupiła raciborską mleczarnię od Zotta. W zeszłym roku Bieruń sfinalizował milionowe inwestycje w rozwój mleczarni.
W poniedziałkowy poranek 30 kwietnia kontaktujemy się z prezesem mleczarni Andrzejem Herbutem. – Mleczarnia na pewno nie odpowiada za to. Nie stosujemy żadnych środków, które mogłyby doprowadzić do czegoś takiego, nie mieliśmy też żadnej awarii, ani niekontrolowanych zrzutów – zapewnia nas Andrzej Herbut, prezes OSM w Bieruniu. Wskazuje, że od początku roku produkcja w mleczarni utrzymuje się na stałym poziomie. – Ścieki mleczarskie są ściekami trudnymi, ale absolutnie nie odpowiadamy za tę awarię. Serwatkę wywozimy do biogazowni, tłuszcze, które są w nadmiarze, przewozimy do Bierunia. Ktoś próbuje przerzucić na kogoś odpowiedzialność – dodaje prezes A. Herbut.
Wodociągi zapowiadają kontrole
W poniedziałkowy ranek (30.04) uzyskaliśmy w ZWiK informację, że awarię usunięto i następuje przystosowanie złoża biologicznego do normalnej pracy oraz trwa proces stabilizacji pracy oczyszczalni ścieków. Oczyszczalnia pracuje normalnie od piątku 27 kwietnia. – Złoże musi zostać jeszcze sprasowane do właściwego funkcjonowania, ustabilizowania jego pracy. Tego nie sposób zrobić w parę dni, zajmie to jeszcze jakiś czas. Nie będzie to jednak odczuwalne dla raciborzan – wyjaśnili nam prezes Krzysztof Kubek z zastępcą Wiesławą de Martini – Dwojak.
Straty jakie poniósł wskutek awarii ZWiK są wciąż szacowane. – Będą to kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych – przewiduje szef spółki. Strata zostanie pokryta przez zakład, ale po ustaleniu sprawcy, bądź przyczyny awarii, ZWiK będzie domagał się zwrotu kosztów.
Prezes Kubek zasłania się dobrem prowadzonego śledztwa w sprawie podejrzeń czy spekulacji kto spowodował problemy w oczyszczalni. – Póki organy ścigania tego nie ustalą, nie będziemy się wypowiadać, kto potencjalnie mógł być sprawcą – podkreśla K. Kubek. W wodociągach skupiono się na usunięciu uciążliwości zapachowych w Raciborzu. – To było dla nas priorytetem. Pogoda, długi weekend, też działały mobilizująco w tej sprawie. Udało się przywrócić prawidłowe działanie oczyszczalni. Reszta nie jest w naszych rękach. Pracują teraz organy ścigania – informuje Krzysztof Kubek. ZWiK po raz pierwszy, odkąd funkcjonuje jako spółka, spotkał się z takim kryzysem, by zgłosić na policję tego typu zdarzenie. – Oczyszczalnia to nie jest obiekt, który można „poruszyć” ot tak sobie – wyjaśnia.
Szefowie ZWiK zapowiadają powołanie zespołu, który sprawdzi wszystkie podmioty mające umowy z wodociągami. Kontrola ma uświadomić kontrahentom, że może dojść do sytuacji kryzysowej, jak ta, która wystąpiła w kwietniu. – Nasze działanie jest logiczne i wskazane wobec okoliczności, jakie zaistniały – uważają szefowie ZWiK.
Sprawa ma charakter rozwojowy. Wkrótce wrócimy do tematu.
Wojtek Żołneczko, Mariusz Weidner
Zatrucie siarkowodorem?
Zapytaliśmy Krzysztofa Kubka, czy osoby pracujące na terenie oczyszczalni ścieków zatruły się siarkowodorem. Prezes przyznaje, że pracownik zewnętrznej firmy, który prowadził na terenie oczyszczalni ścieków prace wspomagające przy systemie napowietrzania, źle się poczuł. Obecni na miejscu strażacy zastosowali wobec poszkodowanego terapię tlenową. Mężczyzna razem ze swoim współpracownikiem został przewieziony do szpitala. Przeprowadzone w lecznicy badania nie potwierdziły zatrucia szkodliwym związkiem. – Prawdopodobnie poczuł się słabo, bo przez dłuższy czas pracował w pozycji kucznej. Gdy wstał, zakręciło mu się w głowie – dodaje K. Kubek.
Najnowsze komentarze