środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Aleksandra FORYŚ – z tańcem 24/7

10.04.2018 00:00 red.

Rodowita raciborzanka, pasjonatka tańca w każdej jego formie, miłośniczka oglądania filmów, słuchania dobrej muzyki, picia porannej kawy i podjadania słodyczy w każdej ilości – tymi słowami określa się Aleksandra Foryś, z zawodu instruktorka tańca towarzyskiego, z zamiłowania psycholog, z wykształcenia pedagog i magister dziennikarstwa i komunikacji społecznej o specjalności Public Relations. W wolnych chwilach etatowy kanapowiec i pochłaniacz dobrych książek.

– Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z tańcem?

– Hmmm…Trudno mi wskazać jakiś konkretny moment, bo tańczę właściwie od kiedy pamiętam. Mój dom zawsze był pełen muzyki. Tata jest muzykiem, mama cudownie śpiewa, a siostra, starsza ode mnie o 7 lat, niesamowicie tańczy. Jak byłam mała, to bez przerwy ją podglądałam. To były czasy, kiedy plakaty z wizerunkiem Michaela Jacksona ozdabiały cały nasz pokój, a jego muzyka grała z kaset od rana do wieczora. No i oczywiście pamiętam nasze nosy wklejone w telewizor, kiedy leciały jego teledyski. A później naśladowanie każdego ruchu. Pamiętam też doskonale moment, w którym moja siostra zapisała się na kurs tańca towarzyskiego i później nas wszystkich w domu uczyła kroków walca czy cha–chy. Ja przez cały okres szkoły podstawowej zakładałam grupy taneczne złożone oczywiście z najbliższych przyjaciółek, robiłam choreografie, wspólnie wymyślałyśmy stroje, występowałyśmy na każdej szkolnej akademii. Dużo by o tym opowiadać, bo trwało to całe 8 lat. A w liceum, bodajże był to rok 2000 lub 2001, zapisałam się na kurs tańca i właśnie świat tańców standardowych i latynoamerykańskich wciągnął mnie tak bardzo, że do dzisiejszego dnia jest to jedna z ważniejszych form tańca w moim życiu.

– Od kiedy wiedziałaś, że taniec jest tym, co chcesz robić w życiu? Czy wiąże się z tym jakieś szczególne wydarzenie?

– Jak tak teraz sobie o tym myślę, to chyba pierwsze takie przebłyski pojawiły się właśnie w okresie szkoły podstawowej. Miałam wówczas kilka ciekawych pomysłów na siebie. Chciałam być piosenkarką, malarką, bardzo długo nosiłam się też z zamiarem bycia aktorką. I to właśnie w podstawówce dano mi możliwość absolutnego wyżycia się na tych artystycznych płaszczyznach, bo ewidentnie w tych dziedzinach czułam i nadal czuję się najlepiej. Dziękuję nauczycielom, którzy to we mnie dostrzegli, wspierali i pozwalali rozwijać. Śpiewałam w szkolnym chórze, brałam udział w licznych konkursach recytatorskich, plastycznych, występowałam praktycznie na każdej szkolnej akademii, pełniąc różne funkcje – od recytowania wierszy, śpiewania piosenek, tańczenia ze swoim zespołem, po przygotowywanie dekoracji. I absolutnie to uwielbiałam. Później już nie było niestety tak kolorowo. Jakoś naturalnie odeszłam od malowania i grania na scenie. Zostało ze mną śpiewanie i rozpoczęła się przygoda z tańcem towarzyskim. Po drodze z braku czasu odpuściłam śpiewanie, ale z tańca już nie mogłam zrezygnować. Za bardzo mnie to wciągnęło. I tak naprawdę pomysł, żeby zająć się tym zawodowo, pojawił się po skończeniu kursu tańca. Ewidentnie poczułam, że chcę się w tej dziedzinie rozwijać i jako tancerka, i jako instruktor.

– Profesjonalny tancerz musi mieć poczucie rytmu. Czy są jakieś inne umiejętności, które musi posiadać?

– Całą masę. Musi posiadać odpowiednie predyspozycje zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Przede wszystkim musi mieć talent. Poczucie rytmu to absolutna podstawa. Poza tym koordynacja ruchowa, gibkość, szybkość, zwinność, poczucie równowagi i estetyki zarówno tej ogólnej, jak i estetyki ruchu. Ponad to musi być uparty, pracowity, wytrwały, pokorny, odporny na przeciwności i pełen dystansu do siebie. Kolejna sprawa to oczywiście zasoby czasowe i finansowe. Których trzeba mieć sporo

– Studiowałaś dwa kierunki: public relations i edukację wczesnoszkolną, ale to tańcem zajmujesz się na co dzień. Jak to się stało?

– Wbrew pozorom jest to wszystko ze sobą powiązane. Jako instruktor tańca muszę posiadać odpowiednie wykształcenie pedagogiczne, by móc uczyć różne grupy wiekowe, począwszy oczywiście od dzieci. Natomiast public relations zawsze mnie kręciło i mnóstwo wiedzy, którą uzyskałam na studiach, wykorzystuję na co dzień, prowadząc firmę. Bo w Studio jestem nie tylko instruktorem tańca, ale też menadżerką.

– Na jakich zajęciach tanecznych można Cię spotkać?

– Prowadzę kursy tańca towarzyskiego i użytkowego; zajęcia Ladies Latino, podczas których uczę panie w różnym wieku tańców latynoamerykańskich; przygotowuję także Pierwsze Tańce dla par. Jednocześnie nabywam nowych umiejętności, ucząc się tanga argentyńskiego i rozwijam warsztat, tańcząc salsę calene (salsa kolumbijska). No i oczywiście można też mnie spotkać na przeróżnych warsztatach tanecznych, w których biorę udział kilka razy do roku.

– Mówią, że śpiewać każdy może – czy z tańcem jest tak samo?

– Taniec sam w sobie, i nie mam tu na myśli jakiegoś konkretnego rodzaju tańca, jest czymś niezwykle naturalnym. Taniec to ruch, a ruch jest czymś, co robimy codziennie od momentu jak przychodzimy na świat. Uważam, że absolutnie każdy, jeśli oczywiście nie ma przeciwwskazań zdrowotnych, może tańczyć. Taniec to emocje, a emocje są z nami również od samego początku. Nie musimy znać setek figur, żeby pokazać czy wręcz poczuć emocje w tańcu. Czyż nie jest piękne zobaczyć zakochaną w sobie parę, która przytulona do siebie kołysze się z nogi na nogę do romantycznej piosenki? Każdy zrozumie, co jest pomiędzy tą dwójką osób, a oni nie robią w tym momencie nic zjawiskowego pod względem ruchowym. Poza tym większość z nas chodzi na wesela, zabawy sylwestrowe, karnawałowe, rozmawia, je, pije… i tańczy. Niektórzy lepiej, niektórzy gorzej, ale wszyscy poruszamy się w rytm muzyki, która nam się podoba. To ewidentnie sugeruje, że jest to aktywność dla wszystkich. Nie każdy może być profesjonalnym tancerzem, bo tak jak wcześniej rozmawiałyśmy, trzeba posiadać odpowiednie predyspozycje. Każdy jednak może nauczyć się tańczyć dla siebie, dla hobby, dla miłego spędzania wolnego czasu, dla ruchu, emocji, bądź dla nawiązania lub utrzymania kontaktów społecznych.

– Co jest najtrudniejsze do przełamania podczas tańca?

– Myślę, że ogólnie, niezależnie od rodzaju tańca, każdy, kto po raz pierwszy staje na parkiecie, boi się, czy się nie ośmieszy, czy sobie poradzi, czy sprosta oczekiwaniom partnera/partnerki czy instruktora/trenera/rodziców. Ten strach bywa niekiedy naprawdę paraliżujący. Dla niektórych wizja zatańczenia z drugą osobą, której nie znamy, jest bardzo trudna do przejścia. I tutaj chciałabym podkreślić jaką niezwykle ważną i odpowiedzialną rolę pełni instruktor czy trener. To jest osoba, która ma nie tylko nauczyć tańczyć, ale chyba przede wszystkim umiejętnie te strachy usuwać, by podopieczni mogli poczuć w tańcu swobodę, wygodę, dystans do siebie i… wolność. Tak, trzeba być trochę psychologiem w tej profesji.

– Czy taniec nas z czegoś obdziera? Jeśli tak to z czego?

– Odpowiadając na to pytanie, myślę że bardzo istotna jest celowość naszego tańca. Czy jest to taniec na dyskotece czy weselu – czyli dla zabawy, czy to taniec na konkursie tanecznym bądź pokazie. W pierwszym przypadku taniec w jakiś sposób może nas charakteryzować. Zwłaszcza jeśli potrafimy się mu oddać i wyłączyć w jakimś stopniu kontrolę. W drugim przypadku są to najczęściej emocje, które planujemy pokazać. I często są to emocje, które na co dzień nie przychodzą nam z łatwością, których nie odkrywamy często – szczególnie publicznie.

– O czym opowiadasz, tańcząc?

– To zależy, co tańczę. W większości tańczę jednak w parze, więc jest to jakaś wspólnie z partnerem opowiadana historia. Jeśli jest to salsa, merengue, jive czy cha–cha, to po prostu bawimy się ze sobą. Rumba to historia uwodzenia, nieszczęśliwej, niespełnionej miłości, taniec namiętności. Walc angielski czy wiedeński to czysta elegancja, historia księcia i księżniczki na cudownym balu. Tango to burzliwa historia miłosna, pełna przeciwstawnych emocji, namiętności, złości i czułości. Paso doble to historia corridy i walki torreadora z bykiem na arenie. Samba to wspaniała zabawa rytmem. Bachata to zmysłowa rozmowa. Każdy taniec jest inny, w każdym wyrażamy coś innego, w każdym możemy inaczej interpretować rytm i się nim bawić. I to właśnie muzyka – jej rodzaj i charakter – najbardziej wpływa na treść opowieści.

– O czym wówczas myślisz?

– Hmmm… Kiedy tańczę solo, wsłuchuję się w muzykę, w rytm i myślę o jak najfajniejszej interpretacji. Niezależnie od tego, czy muzyka jest rytmiczna, radosna, energetyczna czy bardziej liryczna, spokojna, zmysłowa, absolutnie się jej oddaję i próbuję jak najwięcej smaczków wychwycić, przekształcić je w odpowiedni ruch i jak najlepiej oddać jej charakter. Tańcząc w parze, myślę przede wszystkim o podążaniu za partnerem, wczuciu się w jego prowadzenie, żebyśmy mogli jak najlepiej się zrozumieć i wspólnie, z tą sama energią poruszać się w rytm muzyki. Oczywiście, podążając za partnerem, tańcząc prowadzone przez niego figury, dodaję też sporo od siebie, delektując się muzyką i rytmem.

– Co wyzwala w Tobie taniec? Czym dla Ciebie jest?

– Dla mnie taniec jest źródłem życiowej energii. Kiedy tańczę, niezależnie od tego, czy robię to zawodowo, na imprezie czy w domowym zaciszu, czuję się sobą, czuję się wolna, szczęśliwa. Jest tylko rytm, muzyka i ja. Jeśli tańczę z partnerem, to przepływ energii między nami, taneczna komunikacja, tak inna niż werbalna, wyzwala we mnie same pozytywne emocje. Nie ma dla mnie lepszego środka na złe dni i smutne lub ciężkie chwile. Naprawdę jestem zdania, że gdyby wszyscy na świecie tańczyli, to świat byłby lepszy.

– Co zawdzięczasz swojej pasji?

– Właściwie wszystko. Znajomości, przyjaźnie, miłość, wspaniałe wspomnienia i przeżycia, doświadczenia. Dzięki niej mam pracę, którą kocham, poznaję mnóstwo cudownych ludzi, którzy uczęszczają na zajęcia w Studio, czy też podczas warsztatów, szkoleń czy konkursów. Dzięki niej chce mi się rano wstawać, działać i choć trochę zmienić świat na lepsze.

– Ile czasu jej poświęcasz?

– 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Chyba tylko, kiedy śpię, to się wyłączam. A poza tym, jeśli nie tańczę, to myślę o tym cały czas.

– Jakimi słowami zachęciłabyś kogoś do tańca?

– Warto po prostu spróbować. Każdy może dać sobie szansę na wejście do świata wypełnionego dobrą energią, pozytywnymi emocjami, nowymi znajomościami, ciekawymi wydarzeniami. I kto wie… Może i dla Was taniec stanie się nie tylko praktyczną umiejętnością, fajnym sposobem spędzania wolnego czasu, czy dbania o sylwetkę, ale pasją, której oddacie się bez reszty. Jednym słowem – warto.

R.B, zdjęcia Paweł Okulowski

  • Numer: 15 (1347)
  • Data wydania: 10.04.18
Czytaj e-gazetę