środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Obżarstwo i pijaństwo (Z cyklu: Grzechy główne)

20.03.2018 00:00 red.

ks. Jan Szywalski przedstawia

Czy Pan Jezus był ascetą, czy ciągle pościł? Zaproszony na gody w Kanie Galilejskiej ucztował na pewno jak wszyscy, owszem, – ku zgorszeniu abstynentów – przemienił wodę w wino i to nie mało, aby niczego nie zabrakło do weselnej radości. Gdy faryzeusze zarzucali Mu: „Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?» odpowiedział im: Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? (…) Przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć” (Mk 2,18–20).

Wspólnota stołu

Chrystus zrobił ze stołu, zastawionego jadłem, symbol szczęśliwości wiecznej. Zasiądziemy tam na wspólnej uczcie. Zapowiedzią jej jest zgromadzenie eucharystyczne wokół stołu – ołtarza.

Na pewno Jezus nie był też wegetarianinem skoro jadał ryby i baranka wielkanocnego, a w przypowieści mówi o tuczonym cielęciu zabitym dla syna marnotrawnego.

Dla nas również zaproszenie do wspólnego stołu ma znaczenie braterstwa i przyjaźni. Każdego gościa sadzamy za stołem i od razu proponujemy: „Kawę? Herbatę? Ciasteczko, lody?” Dodać trzeba jednak, że daleko jesteśmy od tego, by posłuchać zalecenia Jezusa i zaprosić do naszego do stołu żebraków z ulicy; selekcja naszych gości jest dość surowa.

Obżarstwo

Co innego jest jedzenie, co innego obżarstwo – jedzenie dla jedzenia. Św. Paweł mówi o ludziach, dla których „bogiem jest brzuch” (Flp 3,19). Czyż ludzie dziś nie poszczą? Owszem, wydaje się że jedynym grzechem jest dziś objadanie się. „Niech zgrzeszę – dawaj golonko!” „Znów wczoraj zgrzeszyłam, byłam na urodzinach, za dużo zjadłam, przybyło mi chyba kilka centymetrów”. Mówimy o grzechu, choć motywem dzisiejszych postów nie jest kondycja duszy, ale ciała: celem jest wiotka talia, smukła sylwetka i piękne nogi.

Obżarstwo jest grzechem przeciw V przykazaniu, bo otyłość szkodzi zdrowiu. Ale grzechem jest również druga skrajność: anoreksja. Spotkaliśmy być może osoby jak szkielety obciągnięte skórą.

Pijaństwo

O ile łakomstwem w jedzeniu szkodzimy jedynie sobie, o tyle nadmiernym piciem alkoholu, wyjątkowo mocno możemy krzywdzić swoich bliźnich.

Spisywałem kiedyś protokół przedślubny. Przede mną para narzeczonych, mających już dwoje dzieci, a teraz nareszcie chcących uporządkować swój związek. Wśród pytań stawianych narzeczonym jedno z końcowych brzmi: „Czy narzeczony/a nie nadużywa alkoholu lub innych środków odurzających? Czy nie są uzależnieni?”

Pytanie w ich wypadku było bardzo uzasadnione: zarówno on, jak i ona mieli opinię, że piją.

– Nie – padła odpowiedź.

– Jednak widziano was często nietrzeźwych.

Lekceważący uśmiech: – To plotki. Pijemy czasami, jak wszyscy.

Taką ich odpowiedź zapisałem w protokole.

Jednak do ślubu nie doszło. Na daremno czekałem na młodą parę w świąteczne popołudnie. Po pół godzinie czekania zjawia się pani świadek:

– Księże, chyba ślubu nie będzie, byłam u nich, ledwie trzymają się na nogach.

Żyli dalej jak dotąd, coraz bardziej pogrążeni w nałogu. Przedwcześnie zmarli. Ich córka przyszła prosić o mszę św. za nich. Synowie niestety poszli w ślady rodziców.

Wydaje się, że pierwszym krokiem wyjścia z pęt tego niezwykle silnego uzależnienia jest przyznanie się przed samym sobą i innymi: „Jestem alkoholikiem”. „Tak, jestem chory na alkoholizm, sam jestem winien, ale teraz chcę z tego wyjść”. Dopiero wtedy ma sens leczenie. Trzeba dużo pokory, żeby przyznać się do swej słabości i że potrzebna mi jest pomoc. Członkowie grup anonimowych alkoholików AA wiedzą też, że potrzebna jest pomoc Boża. „Jedynym i najwyższym autorytetem w naszej wspólnocie jest miłujący Bóg, jakkolwiek może się On wyrażać w sumieniu” – głosi drugi punkt ich reguły.

Pan S. jest autorem pracy o czterech krokach wyjścia z bezdomności. Zwykle, gdy miał wykład, zaczynał go od przedstawienia siebie: „Jestem alkoholikiem”. Właściwie mógłby powiedzieć: „byłem alkoholikiem” lecz on jest świadomy, że ta choroba nadal w nim tkwi i tylko silna wola oraz zupełna abstynencja pozwala mu żyć w trzeźwości. Dalej mówił o sobie: „Byłem na samym dnie. Piłem wszystko, co miało smak alkoholu: denaturat, wodę kolońską, perfumy. Przepijałem wszystko co zarabiałem i wynosiłem z domu co się dało. Żona rozwiodła się ze mną, a ja spałem na dworcach i pod mostami. Aż kiedyś odbiłem od dna, stałem się członkiem klubu AA. Razem z członkami tej grupy wychodziliśmy z uzależnienia; świętowaliśmy każdą kolejną rocznicę trzeźwości. Ponownie się ożeniłem – z tą samą kobietą – i wróciłem do rodziny”. Pan S. stał się jednym z bardziej poważanych obywateli naszego miasta; pomógł wielu osobom wyjść z nałogu pijaństwa i z bezdomności.

Wpływ łakomstwa na historię

Zdawałoby się, że obżarstwo i pijaństwo rzucają zgubny cień na życie osobiste czy rodzinne lecz nie mają wpływu na wielką historię. Przypomnijmy sobie jednak powiedzenie zapamiętane może z lekcji historii Polski: „Za króla Sasa jedz i popuszczaj pasa”. Elekcyjni królowie August II Mocny i August III, którzy rządzili Polską w XVIII w. (1697–1763), swym hulaszczym życiem zarazili magnaterię i szlachtę tak, że cała Rzeczpospolita zmierzała ku katastrofie. Otrzeźwienie i próby reformy przyszły za późno: w 1772 r. doszło do pierwszego rozbioru Polski.

Tak było nie tylko u nas. Monarchowie żyli w pałacach nie mając pojęcia o głodzie i nędzy ludu. Słynne jest powiedzenie królowej francuskiej Marii Antoniny, żony Ludwika XVI: „Nie mają chleba? Niech jedzą bułki!”. Wkrótce wybuchła rewolucja, a ona skończyła na szafocie.

Cnota umiaru

„Człowiek je, aby żyć, a nie żyje, aby jeść”. Brzuch nie może być naszym bogiem – ostrzega św. Paweł. Jeść w miarę i zdrowo.

Chrześcijanin czasem będzie pościł: odmówi sobie pewnych dań, zmniejszy porcje na talerzu. Nie chodzi tu tylko o zdrowie ciała lecz przede wszystkim o kondycję duchową. Jeżeli będziemy umieli odmawiać sobie jedzenia, to w chwilach innych pokus nie braknie nam siły ducha; tak jak Pan Jezus po swoim poście nie uległ namowom szatana. Nasz post powinien łączyć się z modlitwą i jałmużną: post bowiem podwyższa moc modlitwy, a miłosierdzie powinno być celem.

Starą zasadą było, by w okresie postu jeść do syta tylko raz na dzień, a alkohol w ogóle wykreślić ze spisu potraw. Abym mógł sobie i innym udowodnić, że jestem człowiekiem wolnym; nie ulegam swym zachciankom ani namowom innych. Duch jest górą! Na Wielkanoc mogę ewentualnie obliczyć ile zaoszczędziłem poszcząc i przeznaczyć tę sumę dyskretnie na jałmużnę.

W Portugalii, podczas pielgrzymki do Fatimy, zwiedziliśmy stary klasztor. Do jadalni z boku było jedno wąskie wejście, przez które kazał opat przejść niektórym z braci. Tym, którzy nie potrafili się tamtędy przecisnąć, nakazał post do czasu, aż przejdą przez owe „ucho igielne”.

Rodzinny stół

Idąc za przykładem Jezusa uczyńmy ze stołu w naszych domach narzędzie wspólnoty. Ostatnia wieczerza stoi u początku naszych zebrań eucharystycznych wokół stołu Pańskiego w niedziele. Dalszym ciągiem sakralnego spotkania w kościele powinien być niedzielny czy świąteczny obiad w rodzinie. Na co dzień trudno o wspólne zasiadanie do stołu: szkoła, praca, dodatkowe zajęcia rozbijają wspólnotę rodzinną. Za to niedziela powinna być „Boża i nasza”, jak tego kiedyś domagali się górnicy. Stół w tym dniu powinien swym odświętnym wyglądem zachęcać do zasiadania, a zapachy do jedzenia. Modlitwa na początku wprowadza Boży nastrój. Poleciłbym jeszcze zapalić świeczkę, bo „gdzie dwaj, albo trzej są zebrani w imię moje, tam Ja jestem wśród nich” – mówi Jezus, który nazywa siebie „Światłością świata”.

  • Numer: 12 (1344)
  • Data wydania: 20.03.18
Czytaj e-gazetę