środa, 20 listopada 2024

imieniny: Anatola, Rafała, Edmunda

RSS

Piotr Gucik – twardziel o miękkim serduchu

09.01.2018 00:00 red.

Rozmawiamy ze specjalizującym się w biegach typu OCR (przeszkodowych) członkiem Eko–Okna Runners. Piotr Gucik opowiada nam m.in. o piekielnym biegu oraz swojej pasji mierzonej kilometrami i przeszkodami.

– Czym jest dla ciebie Runmageddon (RMG)?

– RMG to dla mnie nowy etap w życiu. Niejednego pewnie zdziwi to, co powiem, ale taki rodzaj biegu mnie wycisza, uspokaja. W trakcie zapominam o wszystkim, liczą się wtedy tylko ja i przeszkody. Oczywiście jest on też dla mnie wyzwaniem, któremu staram się jak najlepiej sprostać.

– Jakimi umiejętnościami sportowymi musi odznaczać się zawodnik?

– Na początku chciałbym wyróżnić dwa rodzaje zawodników, bo z takimi można się spotkać podczas biegu. Pierwsi to ci, którym nie zależy na czasie, a na zabawie. Chcą sobie zrobić śmieszne zdjęcia, przebiec się dla rozrywki. Takie osoby nie muszą mieć szczególnych umiejętności. Wystarczy ogólna sprawność, ponieważ zawsze można liczyć na pomoc drugiej osoby. Drugą kategorią zawodników są tzw. „dziki” (śmiech). To osoby, dla których liczy się wynik i wygrana. Żeby startować w tej kategorii i osiągnąć wysoki wynik trzeba być wysportowanym, posiadać kondycję, zwinność, siłę, spryt i ducha walki . Przeszkody są różne, do niektórych trzeba mieć silne ręce, by się podciągać. Inne wymagają tężyzny, bo noszenie ciężkich kamieni czy drewnianych belek nie jest łatwe.

– Komu dedykowane są biegi tego typu?

– Sportowym świrom (śmiech). A tak naprawdę osobom, którym znudziło się bieganie po asfalcie. Runmageddon to sport, w którym dostaje się tak porządnego kopa, że aż czasem boli. To dyscyplina dla osób, którym niestraszne wyzwania, błoto, zimno i skaleczenia.

– Z jakimi zagrożeniami musi się liczyć zawodnik podczas biegu?

– Na trasie tak naprawdę może zdarzyć się wszystko, począwszy od hipotermii, aż po złamania kończyn górnych i dolnych. Jednak najczęściej są to zwykłe stłuczenia, otarcia, siniaki czy skręcenia. Osobiście zaliczyłem tylko kontuzję barku, więc nie mogę narzekać – wszystko przede mną.

– Oprócz Runmageddonów bierzesz udział w półmaratonach. Jak wspominasz pierwszy z nich?

– Pierwszy był w Warszawie – 12 PZU Półmaraton Warszawski (21,0975 km). 14 000 zawodników na starcie zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Nie miałem pewności, czy dobiegnę, czy dam radę. Na szczęście były to tylko obawy, a do mety przybiegłem z czasem 01:41:46. Wtedy też zakochałem się w tym dystansie. Jeśli zaś mowa o biegach OCR (biegi przeszkodowe), to pierwszy Runmageddon zaliczyłem w Myślenicach. Trasa po terenie górskim liczyła 12 km i ponad 30 przeszkód. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, co mnie czeka, bo RMG znałem tylko z opowieści. Pojechałem tam z żoną Izabelą, synem Kubą i córką Oliwią. Znajomi byli już na miejscu. Do dziś pamiętam, jak zobaczyłem niektórych gladiatorów i zastanawiałem się, co ja tutaj robię. Okazało się jednak, że nie trzeba być przysłowiowym „mięśniakiem”, żeby przebiec trasę – wręcz przeciwnie. Bieg ukończyłem na 62. miejscu w klasyfikacji generalnej i 3. miejscu w mojej serii. To tam zapaliła mi się lampka, że mogę być w tym dobry.

– Na ilu imprezach poświęconych temu piekielnemu biegowi udało ci się uczestniczyć?

– W ciągu ostatniego roku było to około 12. startów. Mam na swoim koncie 2 weterany (weteran – ukończenie trzech wersji Runmageddonu: Rekruta (6 km/ 30 + przeszkód), Classic’a (12 km/ 50 + przeszkód), Hardcore’a (21 km/ 70 + przeszkód); koronę RMG (nagroda przyznawana uczestnikowi, który ukończy Runmageddon w każdej z czterech stron Polski, tj.: Północy, Południa, Wschodu, Zachodu); pierwsze miejsce drużynowe zdobyte w Sopocie z moim teamem Eko–Okna Runners. Wspólnie udało nam się też zdobyć 3. miejsce drużynowe podczas biegu Kamień Extreme Rybnik.

– Ile maratonów ukończyłeś?

– Do tej pory nie biegłem żadnego maratonu, choć nie wykluczam udziału w takiej imprezie. Chciałbym jednak, żeby to był znaczący start, który będę mógł wspominać przez całe życie. Jeśli chodzi o zawody, to za mną około 25 startów w różnych formułach i dystansach, m.in.: crossduathlon (wyścigi), crossfit (ćwiczenia siłowe i kondycyjne bez czasu na przerwę), półmaratony, biegi na 10 km oraz ukochane Runmageddony.

– Która z przeszkód najbardziej utkwiła Ci w pamięci?

– Najbardziej nielubianą, wręcz znienawidzoną przeze mnie przeszkodą, jest „pole dance”. Są to dwie skośne rurki, po których należy się wspiąć do góry na podest i zjechać na dół rurą. Wydaje się proste, ale zapewniam, że takie nie jest. Przeszkoda jest zawsze śliska, cała z piasku. Dotychczas udało mi się ją „zrobić” tylko raz.

– O co walczą zawodnicy?

– Oczywiście o nagrody rzeczowe: telefony, zegarki, buty, vouchery itp. Jednak przede wszystkim każdy uczestnik chce udowodnić, że jest najlepszy i dostać awans na Mistrzostwa Europy, a nawet Świata, które w tym roku odbyły się w Kanadzie. Nie ukrywam, że sam do 2020 roku chętnie zawalczę o to, by znaleźć się chociaż na podium Mistrzostw Polski.

– Opowiedz coś o swojej grupie. Ilu was jest? W jaki sposób się dopełniacie?

– Eko–Okna Runners, tak brzmi jej nazwa, na chwilę obecną liczy około 70. osób, które łączy wspólna pasja oraz (w większości) praca. Są to wspaniałe osoby, które kochają biegać, trenować, a ich celem jest ciągły rozwój. Niektórzy z nas biegają maratony, inni krótkie dystanse, jeszcze inni uwielbiają biegi przeszkodowe. Jednym słowem: każdy znajduje coś dla siebie. W biegach OCR mamy 15. osobową ekipę sportowych wariatów. Mimo twardego charakteru mamy miękkie serducha, dlatego w ramach zbliżającej się Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wystawiamy na aukcje zdobyte podczas startów w Runmageddonie koszulki Pitbull West Coast. Zachęcam wszystkich do licytacji.

– Dlaczego tak ważna jest współpraca między zawodnikami danej grupy?

– Przede wszystkim, by szybciej i sprawniej pokonywać przeszkody, co przyczynia się do osiągnięcia lepszego wyniku. Efektem dobrej współpracy są właśnie miejsca na podium w Sopocie i Rybniku.

– Jaka atmosfera panuje podczas biegu? Dominuje rywalizacja czy głód wrażeń?

– Atmosfera to coś, czego nie da się opisać. Jest przepięknie! Są strefy gastro; wszędzie słychać muzykę; ludzie tańczą, a zawsze uśmiechnięci wolontariusze służą pomocą. Czasem zastanawiam się, skąd organizatorzy biorą tak pozytywne osoby :). Na samej trasie, jak już wcześniej wspomniałem, wszystko zależy od kategorii, w której się biegnie. Przede wszystkim jednak liczy się wzajemna pomoc uczestników. Sam nie raz pomagałem, i nie raz to mi pomagano np. wydostać się z błota, w którym siedziałem po uszy.

– Jak przygotowujesz się do biegu?

– Na co dzień trenuję w klubie Crosstrening Racibórz pod okiem doświadczonego trenera, Piotra Żurawika. To tam poprawiam swoją kondycję, siłę i technikę. Serdecznie zapraszam na te treningi. Czasem odwiedzam także chłopaków na Unii Racibórz z Team–em Wolny. Biegam również po Oborze. Jednak moim marzeniem jest stworzenie toru do trenowania biegów OCR, którego w naszym rejonie brakuje.

– W jaki sposób regenerujesz się po wyścigu?

– Zazwyczaj robię sobie masaż, rozciągam lub idę na saunę. Wcześniej nie przywiązywałem dużej wagi do regeneracji, chociaż teraz wiem, że to bardzo ważne.

– Jakie masz wrażenia po ostatnim Runmageddonie w Jastrzębiu?

– Bieg w Jastrzębiu wspominam bardzo dobrze. Pomimo zimna, atmosfera była gorąca. Trasa świetna, sporo podbiegów na hałdy, masa wykopów i dużo nowych przeszkód. Zająłem tam 12. miejsce w kategorii open. To dobry wynik, chociaż miałem apetyt na więcej.

– Jakie masz plany na najbliższy czas?

– Sezon 2018 rozpoczynamy 8 kwietnia we Wrocławiu. Następnymi przystankami są: Trójmiasto, Beskidy, Warszawa. W przyszłym roku ja i mój team mamy duże plany m.in. Korona i Weteran RMG, Ultima i Monolit w Barbarian Race, Trifecte w Spartan Race oraz Formoza Challange. Nasz team jest jednak na tyle zwariowany, że pewnie coś urodzi się jeszcze w trakcie. Moje starty można obserwować na Instagramie: www.instagram.com/gucikpiotr/

– Co byś radził początkującym Runmageddończykom?

– Dobre przygotowanie to podstawa. Najważniejsze, by pamiętać o butach z agresywnym bieżnikiem oraz odzieży technicznej, która nie nasiąka wodą, gdyż tej z pewnością na Runmageddonie nie zabraknie!

Rozmawiała Aleksandra Piwowarczyk

  • Numer: 2 (1334)
  • Data wydania: 09.01.18
Czytaj e-gazetę