Sobota, 18 maja 2024

imieniny: Eryka, Aleksandry, Feliksa

RSS

Kontraktowanie to moja działka. Pomocy nie potrzebuję

17.10.2017 00:00 red.

3 pytania do Ryszarda Rudnika dyrektora szpitala

– Po 10 latach pańskiej pracy w roli szefa lecznicy znalazła się ona w bardzo trudnej sytuacji finansowej (roczna strata ma wynieść 8 mln zł – red.). Zaczynał pan w warunkach wysokiej zyskowności placówki. Co się popsuło?

– Przed 10 laty szpital przeszedł gruntowne zmiany i działał na plusie. 2 lata takiej działalności zastopował jeden ruch ówczesnych rządzących państwem, który zniweczył wszystko co wypracowaliśmy. Mieliśmy pięknie zrobioną restrukturyzację. Wynik finansowy z 2007 roku wyniósł ponad 1 mln zł zysku przy 5 mln zł amortyzacji. Rok później zysku było 660 tys. zł, a 5,2 mln zł – amortyzacji. Można było się rzucać pieniędzmi. Jednak w tym było już 5,3 mln zł, za które kazano nam podnieść wynagrodzenia personelu. W 2009 roku wrzucono nam to do kontraktu i wyszło 6,8 mln zł straty. Można powiedzieć, że ten „ogon” ciągnie się za nami do dziś.

– Odkąd pan jest dyrektorem, w strukturze szpitala nie ma już specjalisty, w randze wicedyrektora, który zajmowałby się tylko pozyskiwaniem jak najwyższego kontraktu. Czy taka zmiana nie zaważyła na kondycji finansowej placówki?

– Mi nie jest potrzebny nikt taki do pomocy. Zostawiłem tę działkę sobie. Są to sprawy zbyt ważne żeby je odpuszczać natomiast nie są one tak absorbujące by zatrudniać kogoś tylko do ich załatwiania. Chodzi także o oszczędności. Mamy cały dział, który zajmuje się kontraktowaniem. Sprawami związanymi z kontraktami i aneksami zajmuję się osobiście albo kogoś upoważniam.

– Jak pan przekona wątpiących w pańskie umiejętności, gotowych twierdzić, że gdyby u pana boku jednak był ekspert to na Gamowską trafiłoby więcej pieniędzy niż teraz?

– Myślę, że tak by się nie stało. Był taki okres czasu, gdy takie intensywne działania w zabieganiu o wysokość kontraktu mogły być skuteczne. Liczyły się wtedy starania indywidualne, negocjacje. Dziś większość spraw jest mocno sformalizowanych. W NFZ starają się wszystko układać w sposób zunifikowany. Jak płacą za coś, to płacą wszystkim w określonym procencie. Kiedyś swoboda działania dyrektora była inna. Przez 10 lat odkąd jestem dyrektorem kontrakt wzrósł poważnie, o około 70%. W 2007 roku wyniósł 41 mln, a za 2016 rok – 63 mln zł. Też trzeba o to zabiegać, bo pieniądze z NFZ same nie przyjdą jeśli się człowiek nie upomni.

  • Numer: 42 (1323)
  • Data wydania: 17.10.17
Czytaj e-gazetę